czwartek, 29 marca 2018

Rozdział 18



Troszkę się spóźniłam... Wiem. Ale za to wybrałam wam spoko muzyczkę. Polecam przesłuchać jak nie przy rozdziale (wiem, że niektórzy nie lubią) to po/przed czytaniem. Bez dalszego przedłużania zapraszam na rozdział. ;)








Była już pora kolacji. Emily pojawiła się na niej spóźniona w towarzystwie reprezentacji Gryffindoru i Slytherinu w Quiddich’u. Wszyscy włącznie z nauczycielką byli spoceni i uśmiechnięci, rozmawiali ze sobą z podnieceniem. Młoda nauczycielka zanim ruszyła do stołu nauczycielskiego szturchnęła z rozbawieniem blondwłosego Szukającego i powiedziała. 
- Gratuluje. Tym razem ci się udało. Ale ja się jeszcze odegram, Młody. 
- Następnym razem też cię pokonam - odparł chłopak z uśmiechem, a Ruda roześmiała się w głos. 
- Chciałbyś - odparła z udawaną pogardą i ryszyła do stołu nauczycielskiego. 
Miała rozwiane, nastroszone jeszcze bardziej niż zwykle włosy, rumieńce na piegowatych policzkach, obtarte kolana, dziury w rajstopach i ten znany doskonale Severusowi błysk w oku. Nietoperz omal nie uśmiechnął się na ten widok. Przez ostatnie tygodnie wydawała mu się taka zestresowana, taka dziwnie poukładana. Odkąd ją poznał liczył, że kiedyś coś akiego nastąpi, ale kiedy nastąpiło zrozumiał, że nie taką ją lubi tylko taką jaka była od początku.  Dzisiaj najpierw w jego gabinecie jak tańczyła i w końcu teraz po grze w Quiddich’a wróciła jego Emily. Nie ta która stresuje się ślubem, martwi o to co Black powie, czy będzie zazdrosny, nie ta która na siłę stara się być dorosła. 
- Na brodę Merlina! Emily, co ci się stało? - spytała zaskoczona Minerwa. 
- Och nic takiego - odparła jej beztrosko Emma. - Namówili mnie żebym zagrała z nimi mecz. 
- Niesędziowany? Przecież wiesz że na to nie pozwalamy. Komuś mogło się coś stać - zwróciła jej w zasadzie słusznie uwagę McGonnagal. 
Severus aż się skrywił na jej słowa i wywrócił wymownie oczami. Nie dość, że psuła mu chwilę nostalgii to jeszcze dramatyzowała jak zwykle. 
- Już nie przesadzaj. Przecież Panna Weasley jest nauczycielką i nie ośmieliliby się przy niej na niebezpieczne zagrania - wypalił Nietoperz i dopiero po fakcie zdał sobie sprawę, że powiedział to na głos. Zaskoczona Ruda natychmiast się odwróciła i spojrzała swojemu byłemu nauczycielowi z niedowierzaniem w oczy. Uśmiechnęła się do niego ciepło, spuszczając z lelkiem zawstydzeniem oczy. 
- Widzę, że nic się nie zmieniło. Dalej jej bronisz nawet jak ewidentnie coś przeskrobie - odparła zirytowana starsza kobieta, a Snape znów wywrócił lekceważąco oczami. 
- Uspokójmy się najlepiej - zainterweniował Slughorn. - Ważne, że nic się nikomu nie stało... - dodał nie wiedząc za bardzo co powiedzieć. Spojrzał na Severusa karcąco. Miał w tym momencie zapytać czego z jego wykładu na temat nie niszczenia związku Emily i Syriusza nie zrozumiał. 
McGonnagal prychnęła tylko wściekła pod nosem. 
- Gdzie znowu zniknął Albus? - spytała poirytowana. 
Faktycznie dyrektor ostatnio niezwykle rzadko pojawiał się na wspólnych posiłkach. 
McGonnagal chyba postanowiła go odszukać i opowiedzieć mu o swoich obiekcjach, bo niedługo po tym pytaniu wstała i wyszła z Wielkiej Sali. 
- Dziękuje, Panie Profesorze - rzuciła rudowłosa, gdy tylko McGonnagal zniknęła z pola widzenia. 
- Daj spokój, Weasley. Zrobiłem to dla własnego dobra. Ona by tu zrzędziła o tym kolejne dwadzieścia minut i... - zaczął obojętnym tonem, ale nie skończył, bo nagle poczuł jak jej usta nieśmiało dotknęły jego policzka. 
- Nie musi się Pan tłumaczyć. Po prostu dziękuje - powiedziała z niewinnym uśmiechem. 
Snape zupełnienie nie wiedział jak się zachować.  Slughorn natomiast doskonale wiedział i już po chwili jego dłoń wylądowała na jego czole. Nie był pewien czy Severus robi to celowo czy wychodzi mu to przypadkiem, ale czuł, że to początek końca. Jednak nie spodziewał się, że wszystko nastąpi tak szybko i będzie takie gwałtowne. 








Severus siedział w swoim gabinecie zastanawiając się nad dzisiejszym dniem. Był okropnie intensywny i wręcz przepełniony pewnym małym irytującym stworzeniem. Najpierw wściekł się na Potter’a, bo jeden ze Ślizgonów doniósł mu, że śledzi Weasley, potem te tańce z nią w jego gabinecie, to jak go prawie pocałowała i nie był pewien czy cały czas żartowała czy w pewnym momencie nie, w zasadzie nie wiedział czy by tego chciał czy nie, zastanawiał się czy to nie jest jakaś jej ucieczka żeby nie brać ślubu, bo kiedy o nim mówiła nie wydawała się zbyt szczęśliwa. Stwierdził, że jak była młodsza było mu z nią o wiele łatwiej. Później wejście Slughorna, to co powiedział o Emily i Syriuszu. Może się mylił. Może wmawiał sobie, że ona jest nieszczęśliwa. Może po prostu boi się mu opowiadać o ślubie, bo błędnie myśli, że jest zazdrosny.

A ten pocałunek w policzek? I to na dodatek publiczny! Przecież wszyscy to widzieli. Dokładne widziałem jak wywalili oczy, a Zabini aż zakrztusił się jedzeniem. Co to miało znaczyć? Przyjacielski gest? Wcześniej tylko raz mnie tak całowała w dzień swoich siedemnastych urodzin jak była pijana po imprezie w mugolskim Londynie. Ja już sam nie wiem co tu się dzieje...

Severus spojrzał na leżącego przed nim Proroka Codziennego i białą kopertę z napisanym odręcznie dość zgranym charakterem pisma jego imieniem i nazwiskiem. Leżały tu odkąd rano dwie sowy je przyniosły. Zdecydowanie bardziej ciekawiła go koperta niż brednie jakie ostatnio wypisywał Prorok. 
Wyciągnął z szuflady biurka mały nożyk i delikatnie z chirurgiczną wręcz precyzją rozciął kopertę. Znajdowało się w niej zaproszenie jeśli wierzyć złotemu napisowi na białym kredowym papierze z delikatnym, minimalistycznym kwiatowym wzorem przy jednym rogu. Snape podejrzewał co to za zaproszenie, jednak otworzył je. Jego oczu ukazała się schludnie napisana notatka:


„Syriusz Black i Emily Weasley
serdecznie zapraszają Severusa Tobiasza Snape'a wraz z osobą towarzyszącą na swój ślub,
który odbędzie się 2 stycznia o godzinie 12:30 w Norze.”


Natomiast u góry kartki nad zgięciem widniało ruchom zdjęcie Emily i Syriusza, krótszy tańczyli razem w jakiejś altance. Wyglądali na bardzo szczęśliwych, Weasley cały czas się uśmiechała. 

W oczach Severusa zabłyszczały łzy. Nie miał wątpliwości, że to Black wysłał zaproszenia, bo Weasley miała okropne pismo, jeszcze dzisiaj mówiła mu, że nie wie kiedy dokładnie jest ślub, poza tym wiedział, że to zdjęcie nie jest przypadkowe i nie zdziwiłby się jakby tylko on dostał zaproszenie ze zdjęciem tak łudząco podobnym do tego z zaproszenia na ślub Lily i Pottera. 
Snape był w stanie znieść naprawdę wiele, ale to już był chwyt poniżej pasa. Dobrze wiedział, że Black w odróżnieniu od Remusa wie, że to nie jest tak, że lubi Emily dlatego, że pod jakimś tam względem jest podobna do Lily, bo poza wyglądem były tak różne jak to tylko możliwe. Lubiły całkiem inne rzeczy, całkiem inaczej tańczyły, Lily była dumna, dostojna, pełna gracji, ambitna, zorganizowana, a przy tym bardzo pogodna i zawsze miła dla wszystkich, a Emily na przemian krzyczała, śmiała się, płakała, tańczyła, ganiała go z kociołkiem pełnym wody, całowała nagle w policzek, potem udawała, że nic się nie stało, potem była dla niego aż za miła, a za chwilę obrażała się o coś, wiecznie się spóźniała, albo była sporo przed czasem, z nią nigdy nie było nic wiadomo. A najważniejszą różnica między nimi była taka, że to on chciał utrzymywać kontakt z Lily i go pogłębiać, a przy Emily było na odwrót. To ona tego chciała i to nawet nie, że bardziej jej zależało jak jak jemu przy Lily, tylko Emma przez pierwszych kilka lat narzucała mu wręcz swoje towarzystwo i do tej pory niemal błagała czasem o jego uwagę. Evans nigdy by tego nie zrobiła. 
Black to doskonale wiedział, bo zbyt dobrze znał je obie. Wiedział również co je łączy. Otóż prawda była taka, że jak różnych relacji by z tymi rudymi Gryfonkami nie miał, były to jedyne dwie osoby, które kiedykolwiek były z nim blisko. To zdjęcie to był dla Nietoperza jasny przekaz „zabiorę ci ją tak jak James zabrał ci Lily” i co Severus nie czułby do Weasley to nie chciał żeby ktoś mu ją zabrał. Czasem naprawdę jej nie znosił, ale była jedną z niewielu osób która go tolerowała i była czasem dość śmieszna przez swoje roztrzepanie, poza tym broniła go przed innymi co było zarazem dziwne ale i trochę miłe, bo wcześniej musiał radzić sobie sam. No i Snape miał wrażenie, że jego życie jak ona jest w pobliżu jest jakby trochę mniej beznadziejne. Ktoś mógłby powiedzieć, że po ślubie też będzie mógł z nią spędzać czas i skoro nie żywi do niej żadnych uczuć to nie ma się co martwić, ale Severus za dobrze znał Black’a żeby nie domyślić się, że zrobi wszystko żeby ją od niego odsunąć jak najdalej. 
Mistrz Eliksirów usłyszał pukanie do drzwi. Nie miał ochoty się z nikim widzieć w tum momencie. Podszedł wiec do drzwi z zamiarem uchylenia ich i powiedzenia grzecznie temu komuś, że ma przyjść jutro. Teoretycznie mógłby krzyknąć to zza biurka, bo podejrzewał, że to Malfoy i Zabini, którzy mieli do niego dzisiaj przyjść, ale wolał zobaczyć kto to na wszelki wypadek, jakby to było coś naprawdę poważnego. 







- Pani Profesor! Profesor Weasley! Pani Profesor! - krzyczał ile sił w płucach Zabini biegnąc do stojącej na końcu korytarza młodej, rudej kobiety rozmawiającej z jakimś młodym Puchonem.  - Musi Pani ze mną pójść. Jakby znikąd pojawił się jakiś facet, wszedł do gabinetu profesora Snape'a i usłyszeliśmy jak się na siebie wydzierają, ale drzwi są zaryglowane. Zaklęcia nie działają na nie wcale - wysapał, wyglądał na naprawdę wystraszonego.
Natychmiast pobiegli w stronę lochów. Emily miała kiepskie przeczucie.
- Ten mężczyzna... Jak on wyglądał? - spytała gdy byli już niemal pod gabinetem opiekuna Slytherinu.
- Bo ja wiem... Około czterdziestki, dość długie, czarne włosy, kilkudniowy zarost. Chyba się znali wcześniej - wydusił Zabini.
Kiedy dotarli wreszcie na miejsce usłyszeli głośne bluzgi rzucane dobrze znanym Emily głosem i zobaczyli Draco szarpiącego się z drzwiami rzucającego na nie bez przerwy Alohomore.
Młoda nauczycielka nie wiedziała co ma zrobić. Bardzo bała się o Profesora Snape'a. Wiedziała jaki Syriusz jest porywczy i podejrzewała, że prawdopodobnie Harry jednak do niego poszedł i to jest powodem tej niezapowiedzianej wizyty, a przynajmniej tak wnioskowała po bluzgach, które słyszała zza drzwi i to ją zdecydowanie nie uspokajało, a znajomość powodów jego wizyty także niczego nie ułatwiała.
- Syriusz, otwieraj! - wrzasnęła waląc pięścią w drzwi. - Słyszysz mnie?! Otwieraj natychmiast!
Nagle zapanowała cisza.
- Odsuńcie się - rozkazała Draco i Zabini'emu wyciągając różdżkę i modląc się w myślach żeby dobrze pamiętała, że to nie jest ściana nośna. - Bombarda maxima!
Natychmiast nastąpił wybuch i zniknęła połowa ściany odsłaniając im gabinet Opiekuna Slutherinu. Syriusz klęczał nad leżącym nieruchomo na posadzce Severusem. Black wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, jakoś się wytłumaczyć, ale Emily wystarczył widok jego zakrwawionych rak.
- Dobry Merlinie... - wyszeptała i podbiegła natychmiast do swojego byłego nauczyciela. - Profesorze Snape. Panie Profesorze! - mówiła potrząsając nim lekko. Mężczyzna zdecydowanie nie wyglądał najlepiej, całą twarz miał we krwi, jego nos był ewidentnie złamany, a sam pobity był nieprzytomny.
- Czy ty jesteś normalny?! - wrzeszczała Ruda na Black'a. - Wynoś się stąd natychmiast! Wynoś się! Nie chcę cię nigdy więcej widzieć! - wydarła się na niego, a po jej policzkach płynęły łzy. - Zabini, wezwij Panią Pomfrey. Szybko.
- Zdradziłaś mnie. Na jaką reakcje liczyłaś? Jak mogłaś mi to zrobić tuż przed naszym ślubem i jeszcze teraz robisz z siebie i tego śmiecia ofiarę?
- Czy ty upadłeś na głowę? Nie zdradziłam cię nigdy! Nie wiem co ci Harry powiedział, ale ja byłam u Snape'a, bo się o niego martwiłam i okazało się, że miałam rację. Jak przyszłam był kompletnie nawalony i zawlokłam go do łóżka, bo nie chciałam żeby spał w fotelu - wyznała narzeczonemu Ruda.
Syriusza aż zatkało. Przypuszczał, że się przyzna, bo w sumie teraz, kiedy wszystko się wydało czemu miałaby kłamać? Jednak tego co powiedziała się nie spodziewał.
- Emily, ja... - zaczął, jednak nie dane mu było się wytłumaczyć, przeprosić, ani nic więcej się dowiedzieć.
- Po prostu stąd wyjdź - rozkazała chłodno przenosząc wzrok ze swojego byłego nauczyciela na swojego narzeczonego.
Przez tą chwilę, kiedy obdarzyła go spojrzeniem w jej oczach dostrzegł ból i szczere rozczarowanie. To spojrzenie sprawiło, że poczuł się naprawdę źle. Czy założył, że go zdradziła przez to, że on sam ją zdradzał i dlatego myślał, że ona też była w stanie to zrobić?
Dziewczyna niemal od razu przeniosła z powrotem wzrok na nieprzytomnego mężczyznę i pogłaskała go czule po policzku.
- Panie Profesorze... - wyszeptała łamiącym się głosem.
Ręce jej się trzęsły z przerażenia, a po policzkach płynęły hektolitry łez. Wyglądało na to, że Syriusz go zaskoczył, bo różdżka Severusa leżała na biurku i podejrzewała, że jej narzeczony używał tylko siły co było dobrą wróżbą, jednak jej umysł tylko częściowo to zauważał, bo reszta zbytnio była skupiona na przerażeniu jakie czuła żeby zauważyć, że powinien wyjść z tego bez szwanku. Wtedy zobaczyła jak leżący wcześniej nieruchomo mężczyzna ściągnął brwi, a jego twarz przybrała pełen bólu i niezadowolenia grymas. Snape zaczął natychmiast kaszleć, Emily szybko pomogła mu się podnieść do pozycji siedzącej. Mężczyzna splunął na posadzkę krwią po czym przetarł usta mankietem zawadzając przy tym niestety o nos. Zaklnął cicho krzywiąc się z bólu. Dopiero wtedy otworzył oczy i zobaczył siedzącą koło niego zapłakaną dziewczynę.
- Co tu robisz, Weasley? - spytał wciąż nieco zdezorientowany z powodu chwilowej utraty przytomności.
Nie słysząc odpowiedzi rozejrzał się na około. Zobaczył zdemolowane drzwi oraz część ściany i stojącego na korytarzu przerażonego i zdezorientowanego Draco. Zaczęli się powoli schodzić inni uczniowie zaniepokojeni wybuchem. Nietoperz powoli sobie przypominał co się stało zanim stracił przytomność.
- Gdzie Black? - spytał.
- Wyrzuciłam go stąd od razu jak udało mi się tu dostać - wydukała. - Jak się Pan czuje? Panie profesorze, ja nawet nie wiem jak mam pana przepraszać...
- Boli mnie, Weasley, a jak mam się do cholery czuć? - warknął na nią. - Uspokój się, Weasley. Jeszcze tylko twojej histerii mi tu brakuje... - dodał jak zwykle sympatyczny i uroczy Severus. - To Potter mu napaplał jakichś bzdur, które usłyszał od kogoś tam jeszcze innego i ten idiota stwierdził, że świetnym pomysłem będzie zamiast pogadać z tobą  czy go zdradzasz rozkwasić mi twarz. Dokładnie jak przypuszczałem.
- J-ja przepraszam... Nie wiedziałam, że rozmawiali i nie spodziewałam, że Syriusz... - zaczęła.
- Nie? A ja owszem. Jego mózg kurzy się od ponad dwudziestu lat. Czemu miałby go teraz nagle użyć? - odwarknął, a w jego zazwyczaj lodowatym głosie dało się wyczuć złość.
Nie był wściekły na Blacka. Spodziewał się dokładnie tego po nim. Był wściekły na siebie, że nie podszedł do drzwi z różdżką w ręku, był wściekły, że dał się podejść, był wściekły, że dał się pobić Blackowi tak jakby byli znowu w szkole, był wściekły, że Weasley musiała go uratować, bo on sam nie dał rady, był wściekły, że widziała go w takim stanie. Nienawidził, kiedy ktokolwiek widział go słabym, a ona już w szczególności. Czuł wtedy wprost nieopisany wstyd. Była jedyną osobą, która uważała, że jest kimś i obsesyjnie wręcz chciał żeby miała go za niepokonanego, za bohatera, za kogoś kim zawsze chciał być i nie zważał kompletnie na to, że ona nigdy nie dała mu odczuć, że zmieniła co do niego zdanie pomimo wielu lat ich znajomości, pomimo jego ciągłych problemów z alkoholem, które nie tak dawno mogła zobaczyć w całej okazałości, czy tego, że jej narzeczony tak łatwo go pobił. To do niego nie docierało, nie wierzył w to, bo za bardzo przerażała go myśl, że Weasley może zobaczyć kim jest naprawdę, albo kim sam myślał, że naprawdę jest.







Severus siedział na łóżku w Skrzydle Szpitalnym. Zanim się tam dostał zdążyło mu już zapuchnąć pół twarzy. Chociaż udało mu się uciec z gabinetu zanim zebrał się tłum to zdążyli po drodze spotkać jeszcze kilku dodatkowych uczniów, którzy obracali się za nimi zaskoczeni. Na szczęście Pottera nie był wśród tych na korytarzu ani pod jego gabinetem, bo Snape najpewniej udusiłby go na miejscu pomimo bólu jaki odczuwał w całym ciele.
Pomfrey po szybkich oględzinach uznała, że ma złamany nos, kość policzkową, dwa żebra, podbite oko i kilka mało znaczących potłuczeń. Mimo jego niezadowolenia Weasley nie odstępowała go na krok.
- Niestety kość w nosie jest nieco przesunięta, więc to może być naprawdę nieprzyjemne - oznajmiła starsza kobieta, a Ruda natychmiast złapała go za rękę czym zaskoczyła go kompletnie po czym zaczęła ją ściskać nerwowo jakby to ona się stresowała bólem bardziej od niego. Nietoperz był już dość przyzwyczajony do odczuwania wszelakiego bólu. Częściowo przez swojego ojca, kiedy był mały, a częściowo przez herbatki u Czarnego Pana. Wiedział, że nie ma czym się teraz już stresować, bo poboli chwilę, a potem będzie o wiele lepiej niż teraz. Jednak nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś przy tym był, a już na pewno nie do tego, że ktoś się tym przejmował i że ktokolwiek trzymał go za rękę. Nie wiedząc jak zareagować na nową dla niego sytuacje Severus wyrwał swoją dłoń z jej uścisku.
- Nie jestem dzieckiem żeby mnie za rękę trzymać przy nastawianiu nosa - warknął na nią obruszony.
- Przepraszam - odparła tylko cicho spuszczając speszona wzrok.
Korzystając z jego chwili nieuwagi pielęgniarka rzuciła odpowiednie zaklęcie i mężczyzna poczuł okropny ból rozchodzący się na całą jego twarz. Prawdą było, że nigdy nie miał nastawianego nosa i zrastania kości, wiec nawet nie przypuszczał, że może to tak boleć i że to nie jest tylko moment tylko chwilę to trwa. Przeklinając cicho zacisnął dłonie na prześcieradle łóżka, jednak nie wydał z siebie żadnego, nawet najcichszego dźwięku. To by było poniżej jego godności.  Po naprawdę bardzo krótkiej chwili poczuł jak czyjeś palce delikatnie głaszczą go po ręce. Przypuszczał, że wie czyje, bo poza nim i Pomfrey w Skrzydle Szpitalnym była tylko jedna osoba, ale w tym momencie był zbyt zajęty bólem, który właśnie odczuwał żeby ją znów zrugać za traktowanie go jak dziecko.









Draco szedł przez korytarz wciąż w ciężkim szoku po tym co zobaczył. Wiedział, że Emily niedawno się zaręczyła, dużo mu wcześniej pisała jak była w Rumunii o mężczyźnie z którym jest w związku, ale nie wiedział, że jej narzeczonym jest ten morderca, Syriusz Black, o którym tak wiele mógł przeczytać kilka lat temu z Proroka Codziennego, aczkolwiek to by wyjaśniało dlaczego nigdy go nie poznał. Jednak wciąż kompletnie nie rozumiał czemu jej narzeczony tak okropnie nienawidził Snape'a, nie rozumiał dlaczego go aż tak pobił, co znaczyło "ten idiota stwierdził, że świetnym pomysłem będzie zamiast pogadać z tobą  czy go zdradzasz rozkwasić mi twarz" i co z tym wspólnego miał Potter. Myślał, że Emily mówi mu wszystko, ale jak widać ona też miała przed nim sekrety.
Na końcu korytarza nagle pojawiły się drzwi, blondyn wszedł przez nie do dużego zagraconego pomieszczenia.
- Spóźniłeś się - usłyszał ewidentnie niezadowolony kobiecy głos.
- Wiem - odparł tylko i podszedł do kasztanowłosej Gryfonki siedzącej w otoczeniu setek książek naprzeciwko starej szafy.
- Jeśli dobrze pójdzie i nie będziesz się wiecznie spóźniał to skończymy przed wiosną - odparła obojętnie.
- Granger, możesz mi uwierzyć bądź nie, ale tym razem miałem powód.
- Oświeć mnie, Malfoy co jest ważniejsze niż misja, którą powierzył nam Dumbeldore? - spytała odrywając wzrok od książki i przenosząc na niego.
- Snape został pobity - wyjaśnił uznając, że skoro Potter miał z tytm coś wspólnego to Granger może coś wiedzieć czego on nie wie.
- Co? - Gryfonka wytrzeszczyła oczy. - Ale jak? Przez kogo? Śmierciożercy są w Hogwarcie? - wyglądała na naprawdę przerażoną, sięgnęła po różdżkę.
- Nie rozśmieszaj mnie, Granger - prychnął. - Czy gdyby tu byli to mówiłbym ci o tym tak spokojnie? Nie wiem jak, ale w zamku pojawił się Syriusz Black. Podobno Potter miał z tym coś wspólnego... Wiesz coś o tym? - spytał chociaż patrząc na jej minę, kiedy to mówił widział, że zdecydowanie wie co tu się dzieje.
- O boże... Mówiłam Harremu, żeby nie szedł z tym do Syriusza bo to nie jego sprawa - powiedziała jakby do siebie.
- Mów jaśniej, Granger - warknął tracąc powoli cierpliwość. - Co nie jest jego sprawą?
- Syriusz jest ojcem chrzestnym Harrego i oni są w dość bliskiej relacji i jak Harry zobaczył Profesor Weasley idącą do Gabinetu Profesora Snape'a w nocy zdenerwował się. Jakiś tydzień temu na lekcji publicznie zasugerował, że Profesor Weasley spiskuje ze Snape'm przeciwko zakonowi... - zaczęła, ale Ślizgon przerwał jej.
- Co?! Czy jego już do reszty pojebało? Emily i Śmierciożercy? Przecież to więcej niż niemożliwe - podniósł aż głos oburzony głupotą Wybrańca.
- Ja wiem, tłumaczyłam mu, że to bardzo krzywdzące i że nie ma na to dowodów, ale on się uparł. Powiedział jej, że albo spiskuje ze Snape'm albo ma z nim romans, bo jak dla niego innej opcji nie ma.
- Co?! To przecież niedorzeczne!
- Snape się strasznie wkurzył i wezwał Harrego do swojego gabinetu. Nie wiem co dokładnie mu powiedział, ale po tym Harry uznał, ze na pewno mają romans, bo on za bardzo ją broni. Ron nawet nie chciał tego słuchać, ja mu mówiłam, że to czy mają czy nie to nie jego sprawa, ale on obsesyjnie szukał dowodów żeby iść do Syriusza, jednak nie znalazł. Nie mam pojęcia czemu w końcu do niego poszedł.
- Potter, jest kompletnym idiotom. Nawet nie przypuszczałem, że aż takim. Przecież oni się przyjaźnią odkąd pamiętam. Przyjaźnią i tyle. Z resztą... - westchnął uspokajając się nieco. - To i tak teraz nie ważne, bo Emily jak to wszystko zobaczyła nawrzeszczała na Blacka i kazała mu się wynosić z jej życia.
Hermiona westchnęła tylko.
- Następne zebranie jest za dwa dni. To będzie sympatycznie - odparła wzruszając ramionami. - A co ze Snape'm?
- Pomfrey powiedziała, że się wyliże. Emily z nim została na nastawianie nosa - odparł siadając koło Gryfonki.
- Ałć... Czytałam o tym ostatnio z powodu zajęć na OPCMWP. Podobno bardzo nieprzyjemne.
- Kto w ogóle wymyślił tą nazwę? - spytał Draco już nieco pogodniej.
- Nie mam pojęcia. Może Snape, żeby uczniowie męczyli się nawet przy wymawianiu nazwy jego przedmiotu - odparła dziewczyna z rozbawieniem.
Draco prychnął śmiechem.
- O tak, to w jego stylu - odparł z rozbawieniem.
Nie rozumiał jak to się dzieje. Nigdy nie lubił Granger. miał ją za zarozumiałą, przemądrzałą, głupią, nadgorliwą, no i była szlamą, a na dodatek przyjaciółką Pottera, ale teraz jak z nią zaczął spędzać więcej czasu przez zadanie dla Zakonu zauważył, że bywa czasem nawet zabawna i paradoksalnie podczas tych wielu godzin, kiedy naprawiali razem tą szafę czuł się najlepiej, najswobodniej, prawie zapominał wtedy o presji jaką nakładał na niego ojciec i o zadaniach dla Czarnego Pana.
- To na czym utknęłaś? Bo nie sądzę żebyś te wszystkie książki przeglądała dla zabawy. Chociaż z tobą to w sumie nie wiadomo... - rzucił pogodnie, posyłając jej ledwo widoczny uśmiech.




____________________________________________

Dzięki, Draco. To ja ją wymyśliłam, okeeeej? XD
Mam nadzieje, że wam się podobało. Już niedługo się wyjaśni skąd Hermiona ma tyle snów o Draco (mam nadzieje, że ktoś jeszcze o nich pamięta w ogóle) i ogólnie ich relacja przestanie być aż tak enigmatyczna. Tym czasem życzę miłego dnia. Do zobaczenia.

Melania

3 komentarze:

  1. Oh na merde kierde, znów się zagapiłam gomene :c
    Przeczytałam poprzednią notkę drugiego dnia już ale było późno i głupio mi było komentować ci po północy a potem zapomniałam >_>
    Teraz przynajmniej dam ci znać, że nie piszesz na marne i bardzo się cieszę, że dalej wstawiasz a niedługo (mam nadzieję, że jutro :) postaram się znowu przeczytać i skomentować obie bo nie umiem ot tak x.x
    Przepraszam,
    twoja wierna stalkerka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulalala, ale się nadziało hm...
      Spodobało mi się, że Emuś tak otwarcie go pocałowała przy wszystkich. A te rozterki Snapusia tak mi strasznie przypały do gustu, merci bien! Miałam taką samą rozkminkę, że wtf tak całuje bezwstydnie przy wszystkich? hahaha xD A to rozmyślanie o tym zaproszeniu też całkiem trafne. Bardzo fajnie oddałaś jego charakter i kierde sama bym się nie skapnęła, że to Black celowo robi mu sugestie do jego dawnej relacji z Lily, gyrrr x.x
      No a sama jatka z Syriuszem uaaaa, nieźle pokiereszowałaś Sevcia. Biedna Emily, nie dziwię się, że go wygoniła, mam nadzieję, że niedługo opiszesz stan emocjonalny Blacka. No i te przyszłe spotkanie Zakonu... oj, coś czuję, że będą niezłe jaja ;-;
      Ależ ona słodko się też denerwowała w Skrzydle o niego ;-; A to jak Severus nie rozumiał czemu się tak o niego troszczy... albo to wcześniejsze porównywanie jej do Lily, omg, taki fajny flashback, cieszę się, że wciąż o niej pamięta i nie zapomina o Liluś.
      Ale Dramione swoje to trochu zaniedbałaś, niepowiem, brakowało mi go .o.
      No i ten, fajnie, że mowa conieco o dyrektorze, mam nadzieję, że nie zapomnisz o jego roli >_>
      ps. zamiast "ruszyła" napisałaś ryszyła gdzieś na początku.
      Pozdrawiam,
      ja.

      Usuń
    2. Ehhh... Jak miło się tak nasłuchać, że reakcja jest taka jak powinna. Naprawdę strasznie się cieszę. Kolejny rozdział już jest prawie gotowy i oczywiście jest stan emocjonalny Blacka i myślę, że mimo wszystko końcówka może cię zaskoczyć, bo nawet jak mój chłopak który zna aktualną i przyszłą fabułę jak czytał zareagował dość emocjonalnie. Mam taką nadzieję przynajmniej, że nie udawał. XD
      Jeśli chodzi o dramione to zrobiłam to trochę celowo, bo między nimi nic się nie działo de facto, ale w 20 rozdizale mam już przygotowaną porządną scenę z nimi, bo oni dopiero tak od 22 czy 23 zrobią się trochę bardziej istotni, to było bardziej takie przypomnienie, że oni są dalej i się widują (dlatego było z perspektywy mniej zaangażowanego emocjonalnie Draco) i Hermiona potem wszystko lepiej wyjaśni, bo ona bardziej zwraca uwagę na to wszystko, dla niej jest ta relacja ważniejsza, a Draco jest dopiero zaskoczony, że ona jest człowiekiem XD Ale głębsze przemyślenia Malfoy'a też się pojawią, bo za bardzo go kocham, żeby tylko był "synkiem" do uspokajania przerostu instynktu macierzyńskiego Emmy. Tak mówię oni potem wyjdą bardziej do przodu w tej historii, bo zaraz zdradzę za dużo XD

      Pozdrawiam,
      Też Ja

      Usuń