sobota, 28 czerwca 2014

Rozdział 11


Ehhh.... Ten czas tak szybko leci. Jeszcze przed chwilą dodawałam 10 rozdział, a już jestem spóźniona z 11tym, ale ostatnio jestem oderwana od czasoprzestrzeni. Niestety. Na brak czasu nawet Lord Baelish nie zaradzi. Mam nadzieję, że wy go trochę znajdziecie dla mnie i naszej Emily. W końcu już wakacje. Cieszycie się?




Nie odezwała się więcej. On także. Po prostu siedzieli obok siebie każde pogrążone we własnych rozmyślaniach. Severusowi nie przeszkadzało to. Lubił ciszę. Nie wiedział jednak, że ta rozgadana, zawsze uśmiechnięta Gryffonka jest do niej zdolna. 
Pomylił się. I to bardzo. W tym miejscu była jakaś taka inna. Spokojna, cicha... Nie śmiała się, nie robiła głupot, nie próbowała się z nim wykłócać. Zachowywała się jakby to miejsce było dla niej inne od wszystkich, święte. Mężczyzna nie przypuszczał, że coś możne być dla niej tak ważne, ale myślał, że to chyba nie chodziło stricte o miejsce, lecz o osobę. Czyżby ojciec był dla niej aż tak ważny? 
Siedziała tam obok niego, oczy miała zamknięte, twarz spokojną i łagodną, jej rude loki delikatnie tańczyły na wietrze, a jej usta układały się w delikatny uśmiech, pełen spokoju i ukojenia. Była taka spokojna...

Severus starał się na nią nie patrzeć... Nie przeszkadzać jej. Patrzył więc przed siebie na otaczajcie go miejsce. Jego uwagę przykuło masywne drzewo rosnące po drugiej stronie jeziorka. Wyryte w nim było serce, a w środku napis: "M.B. + B.W." Nieco poniżej, u dołu serca widniał kolejny napis: "1935r. - ". Poniżej, w korzeniach drzewa leżało zdjęcie jakichś ludzi, jednak Seveus nie widział go dokładnie. Wyglądałoby to jak zwyczajne drzewo jakichś zakochanych gdyby nie jeden szczegół, który przykuł uwagę Severusa, a mianowicie lina zawieszona na najgrubszej gałęzi tego drzewa. Nie taka zwykła lina, lecz lina z pętlą u dołu, taka... taka... taka jak dla samobójców. Severus nie wiedział kim jest M.B., ani B.W., ale był pewien że ich historia nie skończyła się happy endem.

Chciał odwrócić wzrok, nie patrzeć na to drzewo, ale jego oczy go nie słuchały i uciekały w tamtą stronę. Nie rozumiał jak Emily może być taka spokojna, kiedy naprzeciw niej stoi to cholerne drzewo. Prawie równo z tym jak to pomyślał dziewczyna otworzyła oczy. Patrzyła na nie. Jej oczy nieco posmutniały, zalśniły w nich srebrzyste łzy. Gdy już myślał, że się rozpłacze, ona uśmiechnęła się, choć oczy wciąż miała przeszklone. Wyglądało to tak jakby żegnała się z przyjaciółmi, starymi znajomymi. 
- Myślę że musimy już iść. Zaraz zaczną nas szukać - odezwała się szeptem, jakby nie chciała niszczyć panującej tu ciszy i aury spokoju.




*****


Gdy weszli ponownie do namiotu starych, wiecznie niezadowolonych ciotek już nie było, a reszta, która pozostała była już mocno wstawiona. Skąd ta pewność zapytać by można.... Stąd że wuj Edgar tańczył z żonami swoich obojgu synów na raz i śpiewał na cały głos piosenkę o Molly Malone.

Mistrz Eliksirów zrobił taką minę jakby połknął kilo cytryn, a Emily widząc swoją rodzinę i minę Snape'a roześmiała się w głos.
- Aż tak długo nas nie było? - zdziwił się szczerze Severus.
- O! Są już i nasze zguby! - zawołał ze śmiechem Fred podbiegając do nich wraz z Ronem i Georgem.
- Kurcze - zaśmiał się Ronald i spojrzał na zegarek. - Dwie godziny?! No, no! Ma Pan jednak siły jak na swój wiek.
Trójka ryżych chłopców roześmiała się w głos przybijając najmłodszemu piątki. Sevrus trzepnął żartownisia  z otwartej ręki w głowę.
- Ała! Psze Pana ze mną nie trzeba tak brutalnie - kpił dalej, a Severus był coraz bardziej zdenerwowany.
- Weasley, jak ci zaraz... - wycedził przez zaciśnięte zęby.
Jednak Emily złapała go za ramię. 
- Spokojnie, Panie Profesorze - powiedziała łagodnie. - On jest zazdrosny - dodała wyzywającym tonem patrząc na kuzyna, a jej brew powędrowała ku górze.
- Ooooooo.... - Bliźniacy zawyli wymownie.
- No co tak patrzysz? Lavender nie zabiera się na takie spacerki?

Wtedy Ron rzucił się na nią. Umknęła mu zwinnie i rzuciła się do ucieczki między tańczącymi. Zwinnie wymijała tańczące pary, Ron natomiast czasem na nie wpadał w szaleńczym pędzie. Jej melodyjny śmiech niósł się po całym pomieszczeniu, a patrząc na nich każdy się uśmiechał. Wreszcie Bill zastąpił jej drogę, nie zdążyła wyhamować i zderzyła się z nim, a wtedy jej młodszy kuzyn złapał ją mocno.

- Bill! Ty zdrajco! - zawołała wciąż się śmiejąc.
- To za ten wygłupy na ślubie - oznajmił mężczyzna z udawaną surowością.
- Biluś, Bileńku, Biluniu... Przecież ja to wszystko dla ciebie. Byłeś taki spięty...
- Zabierz mi sprzed oczu tą chytrą lisiczkę, bracie, bo gotów jestem uwierzyć w jej kłamstewka - powiedział.
- Chętnie - zaśmiał się chytrze Ron i przejąwszy Emmę od swojego starszego brata zaciągnął ją przed Severusa i bliźniaków. - Panie profesorze. Proponuję małą wymianę. Ja panu dam Emily, a pan pozwoli mi nie pisać żadnych esejów do końca roku.
- Twardy negocjator - mruknął z rozbawieniem Fred.
- Kamikadze... - odparł Goeorge.
- Czegoś się jednak od nas nauczył - powiedzieli równocześnie ze śmiechem przybijając sobie piątkę.
- A po co mi ona? - spytał Severus mierząc z niesmakiem dziewczynę.
- Oj już niech Pani nie udaje... Pan jest mężczyzną. Tak myślę - dodał znacznie ciszej. - Pan wie do czego ona jest Panu potrzeba... - powiedział z rozbawieniem.
- Dupek - mruknęła pod nosem Emily tak, że żaden z nich do końca nie wiedział czy wciąż żartuje czy mówi już serio.
- Wyobraź sobie, Weasley, że ja nie jestem rudy i nie mam w przeciwieństwie do ciebie problemów z kobietami i nie muszę się uciekać do jakiś przelotnych romansów z dzieciakami.
- Dzieciakami? Dzieciakami?! - Teraz Emma zdecydowanie nie żartowała. Była zła. Wściekła wręcz.
Ron był w szoku. Mieszkał z nią prawie odkąd pamiętał, a nigdy nie widział jej wściekłej. Emma była zawsze spokojna, opanowana i uśmiechnięta. Puścił ją natychmiast, a ona podeszła do Severusa sprawiając, że cofnął się i oparł o ścianę, a mimo to dzieliły go od niej milimetry.
- Czy ja Panu wyglądam na dziecko? Fleur właśnie wyszła za mąż, a jest ode mnie młodsza. NIE JESTEM DZIECKIEM - powiedziała ultra wyraźnie każdą literkę.
- Weasley, nie pieprz mi tu głupot. Jestem od ciebie starszy o kilkanaście lat. Prawie mógłbym być twoim ojcem, a ty mi mówisz że nie jesteś dzieckiem?
- Szesnaście lat! Szesnaści lat! To aż tak wielka różnica?! Syriusz jest w Pańskim wieku i nie traktuje mnie jak dziecko.
- Bo to jest Syriusz, ślepa idiotko! - warknął coraz bardziej zdenerwowany Severus. - On przeleci wszystko co się rusza!

Severus zdecydowanie tego nie przemyślał. Nastała chwila ciszy. Słychać było jedynie rytmiczną muzykę wypełniającą namiot. W oczach Emily zabłyszczały łzy. Odsunęła się od niego jak poparzona.

- To nie prawda! - krzyknęła łamiącym się głosem. - On mnie kocha! Pan go nie zna. Nie zna tak dobrze jak ja. On taki nie jest. Zmienił się.... Nie rozumiem czemu Panu przeszkadza to, że jesteśmy razem? On mnie przecież kocha. Mnie i tylko mnie!

Ron razem z bliźniakami spojrzeli po sobie z poważnymi minami po czym spojrzeli na Severusa, który stał osłupiały i patrzył na Emily.

Naprawdę nie chciał tego powiedzieć. Nie chciał żeby to tak zabrzmiało. Nie chciała żeby przez niego płakała. Nie wiedział czemu, ale nie był w stanie znieść widoku jej łez.

- Emily, ja... - zaczął z nutą zdziwienia i czegoś jakby przerażenia w głosie, pierwszy raz zwracając się do niej po imieniu. Chciał dokończyć, ale głos mu się załamał. Nie mógł wydusić z siebie tej smutnej prawdy.

Wziął głęboki oddech.
Weź się w garść, Snape. Weź się w garść. Tak będzie lepiej. Dla niej, dla ciebie, no może nie dla Syriusza, ale on sobie znajdzie inna. Nie zajmie mu to dużo czasu.... Bądźże mężczyzną!

- Weasley, uwierz mi. Znam go lepiej od ciebie i wiem jaki jest. Jeszcze w szkole nigdy nie mógł się zdecydować. Podobał się dziewczyną i często wmawiał jakiejś, że ją kocha, że jest tą jedyną, a tak naprawdę mówił to samo dwóm, albo trzem kolejnym.
- Mam uwierzyć, że tak nagle zaczął Pana interesować mój los? Zawsze było "Idź sobie, Weasley", "Zostaw mnie w spokoju, Weasley" - mówiła łamiącym się głosem. - Niby dlaczego miałoby Pana zainteresować moje szczęście? Syriusz mnie nie zdradza! On mnie kocha! I nie chcę więcej słyszeć tych bzdur.

Ostatnie zdanie, które wypowiedziała brzmiało jakby to nie ona je wypowiedziała. Głos miała wówczas zimnym, nieznoszący sprzeciwu.
Po czym wyszła szybkim krokiem. Jej głowa była wysoko uniesiona ku górze, jednak przez okno w namiocie zobaczył iż resztę drogi do Nory przebiegła, a jego uszu dobiegł jej zduszony szloch.
Nie tego chciał.





*****


Severus szedł właśnie niemal całkiem ciemną o tej porze ulicą Pokątną. Jedynie nikłe światło latarni oświetlało mu drogę. Była druga w nocy. Było tak cicho... 
Snape niedawno kupił tam sobie niewielkie mieszkanie, Miał nadzieję, że jeśli... że jeśli jakimś cudem uda mu się przeżyć wojnę to otworzy własną aptekę... Małe było prawdopodobieństwo, że tak się stanie i że znajdzie na to pieniądze, ale każdy ma marzenia, nawet przerażający Nietoperz z lochów. Uspokajało go chodzenie po Pokątnej i przyglądanie się lokalom do wynajęcia. 

Jednak teraz co innego zaprzątało jego głowę. To co ją zaprzątało było nieznośnym rudym bachorem, który dziś okazał się kobietom i to taką, która umie milczeć, jeśli trzeba. Zastanawiała go nie tylko kwestia jej jakiegoś w pewnym sensie otworzenia się przed nim, ale i kwestia drzewa, a dokładniej inicjałów na nich wyrytych. Czy ona znała tych ludzi? Czy to miało coś wspólnego z jej ojcem?
Był na siebie wściekły, że nie umiał utrzymać języka za zębami. Może Syriusz faktycznie ją kochał, może faktycznie jej nie zdradzał.

Wtedy uszu Severusa dobiegły czyjeś głosy... Mężczyzna odruchowo schował się za filarem wystawy jednego z zamkniętych o tej porze sklepów.
- Proszę cię... Nie idź jeszcze... - mówiła kobieta błagalnym tonem. - Zostań...
Severus nie chcąc słuchać nic dla niego nie znaczącej kłótni kochanków już chciał wyjść z kryjówki i pójść sobie spokojnie do domu jednak nagle...
- Syriusz! - zawołała kobieta.
Źrenice Severusa momentalnie się rozszerzyły. To nie był zdecydowanie głos Emily. Nie był delikatny, melodyjny ani zadziorny, o nie. Ta kobieta musiała być od niej starsza, a jej głos był nieprzyjemny, nieco skrzekliwy.
- Skarbie... - Severus usłyszał głos zdecydowanie należący do Blacka. - Przecież ci mówiłem. Muszę już iść. Wystarczy że nie poszedłem na ślub jej brata. Specjalnie dla ciebie - wymruczał.
- To nie jest jej brat tylko kuzyn.
- Ale ona traktuje go jak brata. Wiesz jaka rodzina jest dla niej ważna.
- A dla ciebie? Czy ona jest dla ciebie ważna?
- Dla mnie liczysz się tylko ty...
Po tych słowach nastąpiła długa cisza. Severus zgadywał, że w tej właśnie chwili polecieli sobie w ślinkę.

Co za durnota, co za pół-mózg, szczurzy pomiot, zapchlony kundel! Jedna nie wystarcza?! Trzeba dwie od razu?! Casanova się znalazł!

- Jesteś taki cudowny... - westchnęła po chwili ciszy kobieta.
- To ty tak na mnie działasz.
- Więc czemu z nią dalej jesteś? - spytała go kobieta ze swego rodzaju zawodem w głosie.

No właśnie, Black! Czemu?!

- Mówiłem ci już... Nie umiem się zdecydować. Obie jesteście takie cudowne....
- Ale ta twoja Emily to jeszcze dziecko, a ja? Ja cię kocham jeszcze od czasów szkoły.
- Wiem, Kochanie i nie mam pojęcia jak mogłem tego wcześniej nie dostrzec.

W tej właśnie chwili ciekawość Severusa osiągnęła punkt krytyczny. Wyjrzał ostrożnie zza filara. Akurat znowu się całowali. Gdy już opanował odruch wymiotny postarał się przyjrzeć kobiecie z nieładem na głowie, ubranej jedynie w cienki szlafrok.
Chciał wiedzieć kim jest ta kobieta z którą Syriusz zdradza Emily. Przyglądał jej się dłuższą chwilę. Kojarzył skądś tą twarz, ale skąd..?

Lirys Flowers! 
Severus omal nie parsknął śmiechem. 
To nikt inny jak Gruba Li! Syriusz i GrubaLińska? No dobrze już nie taka gruba. Aparatu na zęby też już na pewno nie ma. W sumie to teraz całkiem nie źle wygląda... Ale to nie zmienia faktu że Syriusz zdradza Weasley i to w dodatku ze starszą i głupszą od niej! Co za palant! A ona mu tak wieży i ufa... A Li? Przecież ona wie że Syriusz kogoś ma, a dalej go namawia żeby wszedł jeszcze trochę do środka... Czy ona nie ma za grosz honoru? Co one wszystkie w nim do cholery widzą?!

Severus był zniesmaczony, ale i poniekąd przerażony swoim odkryciem. Powinien się cieszyć, bo okazało się, że miał rację od początku: Syriusz ją zdradza. Ale z drugiej strony to jak on ma to teraz powiedzieć Weasley? Przecież mu nie uwierzy... I jeszcze teraz na dodatek się z nią pokłócił. Co gorsze właśnie o domniemaną zdradę Syriusza.

Męczył się tak z myślami aż Syriusz wreszcie uwolnił się od Lirys i aportował do domu. Niestety mimo tego, że miał okropnie dużo czasu, bo Li ani myślała wypuszczać Blacka, Snape nie wymyślił nic. Z niezadowoleniem stwierdził, że będzie musiał poprosić Horacego o radę.



6 komentarzy:

  1. Wreszcie rozdział! Widząc, że dodałaś coś nowego, uśmiechnęłam się jak głupia do ekranu. ;D
    Bardzo mi się podobało, chociaż krócej niż zwykle. Wreszcie zaczyna wychodzić prawda o Syriuszu. Ciekawe, kiedy Emily się dowie o wszystkim.
    Między Severusem a Emmą zaczyna się coś dziać powoli. Bardzo mi się podoba, jak budujesz ich relację - wolno, ale porządnie, że tak to ujmę. ;)
    Wydaje mi się, że Ron zbyt swobodnie zwraca się do Snape'a. To w końcu jego nauczyciel, nawet jeśli ma coś wspólnego z Emily. No ale mimo wszystko jesteś genialna.
    Ściskam,
    Ap
    czyste-serce.blogspot.com
    listy-do-losu.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Łał, pierwszy raz, odkąd czytam Twoje opowiadanie chyba zaczynam lubić Severusa. No po prostu łał. Nigdy go jakoś nie lubiłam, w ogóle od początku byłam za Syriuszem, ale teraz, gdy okazało się, że zdradza Emily... Palant! Tak jak to Severus zaczął wyliczać... "szczurzy pomiot i zapchlony kundel" :D
    Tak, też mi się wydawało, że normalny Ron, ten książkowy za bardzo by się bał powiedzieć tego wszystkiego Snape'owi, mimo, że byli u niego i w ogóle nie w Hogwarcie. Co nauczyciel, to nauczyciel. Ale ta scena akurat była cudowna :D
    I fantastycznie Ci wyszła ta kłótnia :)
    Pozdrawiam!
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie, świetnie. Nie mogę się już doczekać następnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytałam dzisiaj, na nowo, całego Twojego bloga i strasznie podoba mi się te opowiadanie! Naprawdę ciekawie piszesz.
    Ciekawe kiedy w końcu Emily zda sobie sprawę z tego, że Syriusz ją zdradza.. Sam rozdział był świetny. :)
    A ja niestety nie potrafię pisać komentarzy.

    Życzę weny i czekam na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam! :3

    OdpowiedzUsuń
  5. Emil... Dlaczego tak potraktowałaś Severusa? :O To nie było fair... Znaczy wiem, ze nie był miły za bardo, ale jednak... Poza tym, jak sie okazało, miał rację.
    Black. To. Idiota!!! :(((
    Buziaki
    always

    OdpowiedzUsuń
  6. Ale wolno dodajesz nowe chapy -3-. No ale, dzięki za info ale sama bym prędzej czy później zobaczyła a skoro i tak dodajesz rzadko także wiele bym nie straciła :D. Łiiii w końcu coś się dzieje z Sevciem, Emily jest śmieszna jak ciągle poprawia, że nie jest dzieckiem tylko... kobietą... uuuuu!
    Hehhe ale niezłego dupka zrobiłaś z Syriusza i trochę mi to się nie podoba. Myślałam, że zrobisz jakąś jednorazową zdradę czy coś bo jednak on mi się kojarzył bardziej pozytywnie i w ogóle ;____; No ale trudno xd.
    Num, u mnie też wakacje, właśnie wróciłam z woodstocka więc mam więcej czasu na czytanie blogów mam nadzieję, że ty również znajdziesz chwilę i wenę na dalsze rozwinięcie tej storii^^
    Puozdrawiam~~

    OdpowiedzUsuń