czwartek, 15 maja 2014

Rozdział 10 cz. II


Ehhh... Długo mnie tu nie było. Pamiętacie mnie jeszcze? Miałam małe zawirowanie z testami no i bardzo chorowita jestem, ale teraz kiedy (nareszcie!) odkryli co mi jest powinno być lepiej. Wybaczcie że mnie tyle nie było. Mam nadzieję, że nie wyszłam z wprawy. Rozdział mnie odrobinkę chaotyczny, jednak mam nadzieję, że mnie nie wygwieżdżacie. Severus jest tu taki trochę... mało Severusowaty. Z resztą sami zobaczycie. Jest trochę słodko, a to świadczy o nadchodzących chmurach (tak, dobrze mnie znacie). U was też tak pada? 
Ah... Tak jeszcze słowo na koniec. Jak mnie z wami nie było doszły mnie słuchy o nowych czytelnikach, których z tego miejsca serdecznie pozdrawiam.
Ps. Na dole dodałam arta, którego niedawno znalazłam. Myślę, że jest dość podobny do końcowej sceny.




Severus odprowadził morderczym wzrokiem zanoszących się śmiechem bliźniaków.
- O czym to chciałaś ze mną porozmawiać, Weasley?
- Właściwie to mam do Pana  prośbę...
- A więc chodzi o interesy? - spytał mężczyzna kpiąco. - To by wyjaśniało twój... emmm.... strój... Ale ustalmy jedno. NIE jestem pedofilem.
- Że kim?! Jestem już dawno pełnoletnia! - fuknęła obruszona dziewczyna. - A Pan jest ode mnie starszy zaledwie o szesnaście lat. To normalna różnica wieku! Ta kobieta z którą mieszka Percy jest od niego o dwadzieścia lat starsza i ani jemu, ani jej to nie przeszkadza!
Severus patrzył na nią zdumiony. Nie rozumiał czemu się tak bardzo obruszyła. Ta dziewczyna była naprawdę dziwna. Była jak uśpiony wulkan. Normalnie spokojna i niepozorna, ale nigdy nie było wiadomo, kiedy wybuchnie.
- Z resztą to Pana wina, że tak wyglądam - dodała unosząc wyżej podbródek.
- To moja wina, że jesteś cała mokra..? - spytał Severus znacząco unosząc do góry brew.
Emily załapawszy podtekst w jego słowach spiorunowała mężczyznę spojrzeniem.
- Grhyyyy... - warknęła wściekle rumieniąc się. - Przyszedł Pan za wcześnie, a ja byłam pod prysznicem! - krzyknęła gestykulując rękami, a jej głos zrobił się nienaturalnie piskliwy jak zwykle gdy się denerwowała. Nagle gdy poczuła, że ręcznik zaczyna niebezpiecznie zsuwać jej się w dół, zaprzestała tej czynności i złapała go pośpiesznie.
Mężczyzna wydał z siebie prychnięcie, w którym Emma rozpoznała tłumiony usilnie śmiech.
- To nie było zabawne! - obruszyła się.
- Ależ ja się nie śmiałem... - odparł Severus posyłając jej swój firmowy uśmieszek. - Do rzeczy, Weasley.
- No bo mnie pan zagaduje - powiedziała jeszcze z oburzeniem i spoważniała. - Niech Pan porozmawia z Lucjuszem. Może jeszcze da się coś zrobić. Może jak Draco by się zgłosił do Dumbeldora to dałoby się jeszcze... Jeszcze jakoś go ochronić.... - dukała niepewnie.
- Weasley - Severus przerwał jąkaninę rudej kobiety. Jego głos był aksamitny i chłodny jak zwykle. Mężczyzna był całkowicie poważny.
- To nic nie da. Jeśli nawet wykradłabyś Draco samemu Czarnemu Panu spod nosa i jakimś cudem namówiłabyś do tego starego Dropsa. To konsekwencje byłyby straszne. Lucjusz i Narcyza mogliby zginąć za sprzeciwianie się Czarnemu Panu, a moją misję wzięłoby w łeb, a co za tym idzie ja też bym zginął, a ta "dobra strona" przegrałaby wojnę, bo nikt by nie wiedział co knują Śmierciożercy. Już nie mówiąc o tym co by było gdyby Draco dostał się w łapy jakiegoś Śmierciożercy...
Po słowach Severusa do Emmy dotarło co mogłoby nieść za sobą jej poświęcenie i pragnienie dobra Dracona.
- No więc co mam robić? - spytała z rozżaleniem czując przerażającą niemoc. Prawie jak w dniu gdy jej ojciec z żalu po utracie matki Emily popełnił samobójstwo. Czuła wtedy, że zawiodła jako córka. Starała się pomagać jak mogła ojcu, ale nie potrafiła. Teraz też chciała dla chrześniaka jak najlepiej, ale nie udało się... Emily wiedziała, że nie przeżyłaby kolejnej śmierci osoby, którą kocha. To byłoby dla niej za dużo...
- Czekać i się uspokoić... - odparł spokojnie Severus. - Rozmawiałem już z Dropsem. Może uda się zrobić z Draco wtykę u Czarnego Pana.
Widząc przerażenie w oczach Emily dodał:
- To jedyne wyjście. W ten sposób jeśli to dobrze rozegramy to kto by nie wygrał Draco będzie bezpieczny.
Ten argument jak widać przekonał Emily, bo na jej twarzy pojawił się delikatny, pełen nadziei uśmiech.
- Dziękuję - szepnęła jeszcze, znów zaskakując Snape'a i przytulając go mocno.
Lubiła go przytulać. Musiała zawsze stawać na palcach, ale gdy ją obejmował czuła, że nikt nie jest w stanie zrobić jej krzywdy. Nie, gdy Severus jest tu, obok, tak blisko.... Lubiła jego zapach. Taki nietypowy... Zapach ziół i składników do eliksirów. Taki upajający... Wreszcie, bawiło ją jego zdziwienie za każdym razem jak go przytulała.
- Dziękuję za wszystko... - dodała. - Chyba do końca życia będę Pana dłużniczką.
- Nie martw się, Weasley... Ja już coś wymyślę żebyś spłaciła swój dług i to z nawiązką - stwierdził Severus chłodno, starając się jakoś wybrnąć z tej krępującej sytuacji.
Był nie raz przesłuchiwany, kłamał Czarnemu Panu prosto w oczy i nawet powieka mu nie zadrżała, ale za każdym razem gdy ona go dotykała bał się jak nigdy. Był przerażony tym, że na świecie istnieje ktoś kto jest na tyle odważny żeby podejść do niego, tak po prostu i go przytulić. Była o wiele odważniejsza od niego, o wiele odważniejsza od Pottera i wszystkich członków Zakonu Feniksa razem wziętych. Była gotowa poświęcić niemal wszystko dla chłopca z którym nie łączyły ją żadne więzy krwi, była gotowa na wszystko w obronie ważnej sprawy. Gdy jeszcze była w szkole zawsze stawała po stronie słabszych, broniła ich niczym lwica wiedząc, że to może jej zaszkodzić, a na dodatek nie bała się okazywać uczuć. Tak... Severus to ostatnie uważał za najtrudniejsze. On sam przed sobą nie potrafił przyznać się do niektórych uczuć, a ona tak po prostu okazywała je, mówiła o nich. Dla Severusa było to niepojęte.
Czasem nawet cieszył się, że tak jest. Cieszył się, że Emily nie boi się go przytulić, bo gdy go przytulała czuł się taki... taki ważny. Czuł, tak jak teraz, że jest na świecie osoba, którą obchodzi jego los. Bał się, że to złudne wrażenie i przejedzie się na tym, ale nie potrafił już sobie dłużej wmawiać, że gdy ta uparta Gryfonka go przytula czuje się zniesmaczony i zły.
Nagle odsunął się od niej jak oparzony. Emily zmarszczyła piegowaty nosek nie rozumiejąc o co chodzi. Severus odchrząknął znacząco i dopiero wtedy dziewczyna odwróciła się.
W drzwiach oparty o framugę stał Artur Weasley. Udając niezwykłe zainteresowanie swoimi butami. Uśmiechał się pod nosem. Dopiero gdy jego bratanica roześmiała się w głos podniósł na nich wzrok.
- Ymmm... Nie przeszkadzajcie sobie - powiedział jak gdyby nigdy nic, ale widać po nim było, że usilnie tłumi śmiech. - Molly poprosiła mnie o zrobienie herbaty. Poczekam aż zwolnicie kuchnię.
- Oh... Wujku! - westchnęła z rozbawieniem Emma. - Ja tylko dziękowałam profesorowi Snapeowi za te wszystkie rzeczy, które dla mnie zrobił - wyjaśniła, a Severus poczuł się bardzo nieswojo.
- Oj na pewno było tego sporo... Śmiem nawet twierdzić, iż nie robi tego bezinteresownie... Czyż nie mam racji Severusie?
Oboje Weasleyowie przenieśli wzrok na zmieszanego Mistrza Eliksirów.
- Ale o czym ty mówisz, Arturze?! - oburzył się mężczyzna. Teraz miał ochotę zapaść się pod ziemię. O czym mówił Atrur?! O co on go podejrzewał?

A o cóż mógł cię podejrzewać jak zobaczył cię przytulającego się z jego bratanicą ubraną jedynie w niebezpiecznie krótki ręcznik, durniu?!

- O tym, że na pewno chcesz wpaść na ślub Fleur i Billa. To dlatego się tak podlizujesz mojej kochanej  Emmie - odparł Artur jakby to było taaakie oczywiste.
Ruda roześmiała się ponownie, a jej śmiech jak zwykle był szczery i melodyjny. Jak u dziecka, które jeszcze nie wie co to cierpienie.
- Panie profesorze! - zawołała dziewczyna z udawanym oburzeniem. Łapiąc się pod boki.
- Emilyyyy! - zawołała z góry Ginny. - Minęło dwanaście minut! Zostajesz już tam z naszym kochanym Panem profesorem?!
Ginny i Hermiona wraz z Fredem i Georgem zachichotali na górze.
- Wypchaj się! - zawołała Emily z udawaną surowością. - Już do was idę!
I już chciała zrobić tak jak powiedziała, ale zatrzymał ją jej wuj.
- Ahh.... Zapomniałem. Miałem cię jeszcze serdecznie przeprosić od Syriusza, ale nie będzie mógł się pojawić dziś na weselu. Przykro mi.
Emily wyglądała na rozczarowaną, ale tylko przez chwilę. Zaraz ukryła to pod maską uśmiechu.

- Nic nie szkodzi. Pewnie miał coś ważnego. Pójdę razem z Fredem, albo Georgem... Albo pożyczę sobie Horacego - zaśmiała się. - W każdym bądź razie... Do zobaczenia, profesorze - dodała z ciepłym uśmiechem po czym czmychnęła na górę niczym wiewiórka.





*****

Goście wystrojeni w wieczorowe stroje zajmowali już swoje miejsca w namiocie na podwórku przed Norą. Ślub miał się odbyć lada moment. Dało się wyczuć wszechogarniające napięcie.
Bill ubrany w jeansy, wyciągniętą ze spodni białą koszulę i zarzuconą na plecy czarną marynarkę stał czekając aż wszystko się rozpocznie. Ciotki już zdążyły go przekląć za jego strój, jednak nie to budziło w nim obawy.
Bał się, że Fleur zrezygnuje, że uzna że jest za dobra dla niego o czym on wiedział już dawno temu. Już miał zrezygnować przerażony perspektywą bycia zostawionym przed tymi wszystkimi ludźmi, ale wtedy rozległy się dźwięki samogrających skrzypiec.
Charlie, który był jego świadkiem spojrzał na niego z pocieszającym uśmiechem po czym odsłonił materiał żeby mogła wejść pierwsza z dziewcząt czekających na zewnątrz.
Była to Ginny. Mała, piegowata i roześmiana, z rumieńcami na policzkach. Nie miała na sobie paskudnej brzoskwiniowej sukienki z przymiarki. Ta którą miała teraz na sobie była elegancka i nie gryzła się z jej rudą czupryną. Była biała z czarnymi ornamentami. Górę miała gorsetową, natomiast dół był w całości zrobiony z tiulu. Sięgał jej do połowy uda.
- Czy ta jest twoja? - spytał Charlie Billa.
- Nie - odparł z uśmiechem, który wywołał w nim widok swojej siostry. Była już taka duża... Tylko się patrzeć, a sama będzie brać ślub. - Moja ma jaśniejsze włosy i nie łączy mnie z nią tak bliskie pokrewieństwo - dodał.
- A co mi dasz żebym ją zawołała? - spytała z uśmiechem Ginny.
- Buziaka w policzek - odparł Bill.
- To za mało, ale niech ci będzie - odpowiedziała mu siostra. Bill jak obiecał pocałował ją w policzek. Ginevra udała się przed podest, na miejsce wyznaczone dla druhen, a Charlie ponownie odsłonił wejście do namiotu.
Tym razem weszła śliczna Gabriele ubrana w identyczną jak Ginny sukienkę.
- A ta? Twoja? - spytał brat Billa.
- Nie - odparł. - Moja jest starsza.
- Co mi da żebym ona tu wpuściła? - spytała Gabriele.
- Buziaka w policzek.
- Za mało, ale nich będzie ci.
Po chwili i Gabriele zajęła miejsce przed podestem. Charlie ponownie odsunął zasłonkę i weszła Emily ubrana tak jak dwie pozostałe duchny tylko że ona miała do włosów wpięty różowy welon. Było to u nich rodzinny zwyczaj. Różowy welon nosiła panna, która była druhną, ale tylko taka, która była "na wydaniu", czyli była już pełnoletnia, ale jeszcze nie zamężna. Uśmiechnęła się ciepło do swojego kuzyna.
- Czy ta twoja? - spytał Charlie.
- Nie. Moja ma jaśniejsze włosy - odparł  Pan Młody patrząc z uśmiechem na Emmę.
- A co mi dasz żebym ją zawołała? - spytała zadziornie ruda kobietka.
- Buziaka w policzek - odparł zgodnie z wyuczoną kwestią Bill.
- Za mało, Bili... Zdecydowanie za mało... - zagięła go dziewczyna. Nie dodała "ale niech ci będzie" jak powinna. Bill był kompletnie skołowany.
- Za mało... - powtórzył w szoku, a Charlie dusił się obok niego ze śmiechu.
- Za mało, za mało... Pamiętasz, jak byliśmy mali zawsze mi mówiłeś, że się ze mną ożenisz, a teraz... Teraz ci się nagle mój kolor włosów nie podoba - powiedziała z udawanym oburzeniem, a wszyscy obecni wybuchnęli śmiechem. Atmosfera się nieco rozluźniła, jednak Bill dalej nie wiedział co począć, a na Charliego nie miał co liczyć, bo ten brał ledwo oddech dusząc się ze śmiechu.
Nagle rozległ się gwizd na pół namiotu. Bill odwrócił się gwałtownie licząc na ratunek. To był Fred i George. Śmiejąc się wskazywali na siedzącego gdzieś w kącie Severusa.
W jednym momencie czarne oczy Mistrza Eliksirów zrobiły się wielkie jak galeony gdy zrozumiał co chcą zrobić te dwa szarlatany, a siedzący obok niego Horacy gdy na niego spojrzał dusił się już podobnie jak Charlie i Emily ze śmiechu. Na twarzy Billa pojawił się złowieszczy uśmiechem.
- To prawda. Zobowiązałem się, jednak zmieniła się sytuacja - zaczął oficjalnym tonem Bill - W ramach mojej rekompensaty załatwiłem ci towarzystwo miłego kawalera na dzisiejszy wieczór. Będzie to nie kto inny jak przyjaciel naszej rodziny i nasz zacny nauczyciel, a niedługo twój współpracownik, Severus Snape.
Snape nie wiedział co ze sobą zrobić. Dokładniej, nie wiedział kogo najpierw ma przekląć. Tych dwóch szarlatanów, którzy go w to wkopali, Billa, który to pociągnął dalej, czy Emily, która po chwili powiedziała z rozbawieniem:
- To bardzo miły gest. Przyjmuję go oczywiście.
Mistrz Eliksirów do końca łudził się że Emma wyśmieje swojego kuzyna jednak przeliczył się. Nie podobało mu się to jak lubi igrać z ogniem. Robiła wszystko żeby mu dokuczyć i wcale się go nie bała. To było niepokojące.
Severus czuł się nieswojo. Wszyscy się na niego gapili i szeptali. Wiedział co pewnie szeptali "To Śmierciożerca...". Zawsze ludzie mówili to samo na jego widok. Dlaczego Weasleyowie mieli by być inni?
Miał nie iść na ten cholerny ślub, ale dał się namówić Horacemu. Merlinie, jaki on był wówczas głupi. Trzeba było nie słuchać tego starego zgreda i nie iść.
- Naprawdę bardzo zabawnie... - warknął Severus do duszącego się ze śmiechu Slughorna.
- A no zabawne... - odparł Horacy starając się spoważnieć na tyle by być w stanie normalnie rozmawiać.
- Ja nie widzę w tym nic zabawnego... Wygłupy smarkaczy.
- Może i masz rację, że to wygłupy smarkaczy, ale zobacz z jaką łatwością odczytali twoje chęci.
- O czym ty do cholery mówisz?! Jakie chęci? - starał się mówić szeptem jednak był wściekły i jego słowa nie były tak ciche jakby chciał.
- O tym, mój drogi, że nie ma Syriusza z którym z tego co mi mówiła Minerwa spotyka się nasza kochana Emma, a ty będziesz miał pretekst żeby pobyć z nią sam na sam bez okazywania jej, że jednak ją lubisz, albo może i nawet więcej niż lubisz - odparł starszy mężczyzna z uśmiechem.
- Dziecinniejesz na starość - skwitował rozdrażniony Severus.

- Nie, Severusie. To ty za szybko się zestarzałeś - odparł łagodnie.






*****

Bill pocałował wreszcie wzruszoną Fleur.
Francuska ubrana była w przepiękną, białą sukienkę z czarnymi ornamentami. Podobna była do sukienek jej druhen. Także miała gorsetową górę tylko że Panny Młodej była biała i wyszywana srebrnymi nićmi. Dół podobnie jak druhny miała zrobiony z wielu warstw tiulu tylko, że jej sięgał do kostek. Wyglądała przepięknie.
Wszyscy wstali klaszcząc.
Rozległy się takty marsza granego przez lewitujące skrzypce, krzesła na których wszyscy siedzieli zniknęły, a na ich miejscach pojawiły się nakryte w czarno-białej tonacji stoły z karteczkami z imionami i nazwiskami informującymi kto ma gdzie siedzieć.
W miejscu gdzie stała całująca się Młoda Para powstał parkiet. Rozległa się pierwsza piosenka.
Bill ujął Fleur za rękę i poprowadził ją w spokojnym walcu. Potem na parkiecie dołączyła do nich Ginny z Harrym, który kilka miesięcy temu zaproponował ku jej uciesze, że będzie jej towarzyszył na ślubie, następnie mała Gabriele z Charliem. Emily miała tańczyć z Syriuszem, ale nie mógł przyjść, potem Fred powiedział, że to on będzie jej towarzyszyć, ale w zaistniałej sytuacji pierwszy taniec z Emily należał do Severusa. Podbiegła więc do niego czym prędzej. Wyglądała niezwykle zabawnie drepcząc z zawrotną szybkością żółwia na obcasach. Zatrzymała się dopiero z tyłu pomieszczenia, przed Severusem patrząc na niego wyczekująco. Horacy szturchną go.
- Można prosić? - zapytał Snape wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu rzeczy.
- Ależ naturalnie - odparła Emily z promiennym uśmiechem, który mógł oślepić. Po czym ujęła wyciągniętą w jej stronę dłoń jej byłego nauczyciela, który to poprowadził ja na parkiet, ułożył swoją druga dłoń w okolicy jej talii i poprowadził ją w tańcu.
Dziewczyna była mile zaskoczona. Była przygotowana na to, że to ona będzie musiała prowadzić jak to zwykle było gdy tańczyła z jakimś mężczyzną.
Tańczyli jakiś czas w ciszy.
- Liczyłam w duchu na to, że umie pan tańczyć - odezwała się pierwsza Emily przerywając niezręczną ciszę jaka między nimi zaistniała.
- Błagam cię, Weasley. Ja miałbym nie umieć tańczyć? - spytał z kipnął w głosie Severus. W między czasie piosenka skończyła się.
- Nigdy nic nie wiadomo, panie profesorze.. - odparła starając się nie tracić cierpliwości.
- Może ten twój Syriusz nie umie tańczyć, ale ja... - zaczął Severus, ale ta Mała Ruda Zaraza nie dała mu skończyć.
- Syriusz umie tańczyć! - powiedziała nienaturalnie piskliwym głosem jak to zwykle robiła gdy się denerwowała. Wraz z jej odpowiedzią zaczęła się kolejna piosenka puszczona przez bliźniaków na świeżo zakupionym sprzęcie.
- Doprawdy? - spytał z kpiną. - A czy ten twój Syriusz potrafi tak?
Mówiąc to obrócił ją kilka razy tak, że zakręciło jej się lekko w głowie i przechylił ją sobie na ramieniu pochylając się nad nią.
Nie poznawał sam siebie. Co jej właściwie chciał udowodnić? Co chciał sobie udowodnić?
Jednak Emily nie była na niego zła o to zachowanie na poziomie jakiegoś małolata.
- Nie wiem. Nigdy nie próbował, ale może mi Pan dalej udowadniać, że jest lepszy od niego. Nie przeszkadza mi to - powiedziała z uśmiechem wpatrując się w niego błyszczącymi oczyma.
Wtedy Severus uśmiechnął się. Naprawdę się uśmiechnął i gdyby nie to, że ją trzymał zapewne wylądowałaby na podłodze. Musiała mu przyznać, że uśmiech odejmował mu lat i zdecydowanie dodawał mu uroku.
Okazał się być naprawdę dobrym tancerzem. Robił z nią dosłownie co chciał w rytmach skocznej muzyki, a ona mu na to pozwalała. Czuła się pewnie w jego ramionach. Nie bała się, że ją upuści, czy podepta ją. Nic z tych rzeczy.
Nie zmieniała partnera przez ponad pół godziny, które wydawało się jej być kilkoma minutami. Nikt im nie przeszkadzał. Ludzie patrząc na nich uśmiechali się jedynie. Nawet ciotka Muriel.





*****


Wreszcie zmęczeni postanowili usiąść. Okazało się, że bliźniacy o wszystkim pomyśleli i w jednym z okrągłych stolików usadzlil samych siebie, Emily, Severusa, Horacego Slughorna, Ginny, Harrego, Rona i Hermione.
Emma usiadła na swoim miejscu z westchnieniem, a zaraz obok niej Severus na swoim
- Wygrałem - powiedział dumnie Ron. - Wszystkie ciastka cytrynowe moje.
Reszta stolika poza niewtajemniczonymi Emily i Severusem jęknęła niezadowolona.
Ron z uśmiechem przysunął do siebie talerz z ciastkami.
- Hola, hola! - zawołała Emily podkradając mu jedno ciastko. - Ja się nie zakładałam o nic.
- No niby nie, ale uczestniczyłaś w pewnym sęsie w zakładzie - oznajmił Ronald porywając Emmie ciastko tuż przed skonsumowaniem go.
Ta spojrzała na niego z oburzeniem.
- Założyliśmy się o to ile profesor Snape wytrzyma - wyjaśniła Ginny.
- No wiesz... Czasem i nam... - zaczął Fred.
- ...trudno dotrzymać ci kroku - dokończył George.
Emily słysząc ich roześmiała się szczerze przytakując głową Severusowi trzymającemu butelkę żeby i jej nalał wina.
- To jakie były opcje? - spytał Snape przyglądając się im.
- Ja mówiłem że godzinę, Ronald że pół, Ginevra że 15 minut, Fred i George obstawiali że wogóle do nas nie przyjdziecie tylko pójdziecie gdzieś się przejść, a Harry wspominał coś o jednym tańcu.
- Masz mnie za tak słabego Portter? - spytał z kpiną Snape. - Czy Weasley za tak irytującą?
- Myślę, że i to i to... - warknął Harry patrząc na dwoje ludzi których tak bardzo nie trawił. Nie rozumiał dlaczego wszyscy tak lubili Emily. Jak dla niego była przesądzona, za miła, za słodka. Taka zwyczajna dziewczyna bez problemów, nie znająca życia, z ADHD, która ma nie do końca równo pod sufitem.
- Widzę, że Złoty Chłopiec nie ma dziś humoru. Padajmy wszyscy na kolana - sarkazm w zwykle łagodnym głosie Emily był aż nadto słyszalny. Cóż mogła na to poradzić. Miała go już dość. Zachowywał się jak rozwydrzony dzieciak. Ona naprawdę rozumiała, że wiele przeszedł przecież przeszłam praktycznie to samo. Rodzice Harrego umarli gdy był mały podobnie jak matka Emmy, tylko, że Harry nie musiał patrzeć tak jak ona jak ojciec stacza się powoli, jak traci chęć do życia, energię i dowiedzieć się potem, że popełnił samobójstwo. Jednak Emily mimo iż to wszystko widziała i była wówczas starsza od Harrego a co za tym idzie bardziej to wszystko pamiętała to starała się żeby wszystkim było z nią jak najlepiej, a nie nienawidziła kogoś bez powodu.
- Szczęka opadła? Odezwałam się do ciebie w podobny sposób jak ty do mnie odzywasz się cały czas. Ale ja już sobie nie pozwolę. Myślałam, że ci przejdzie, ale skoro taki jesteś to ja też przestanę być miła - powiedziała chłodno Emily wstając. - Mam tylko nadzieję, że jesteś wybitny z zaklęć, bo jak nie to nie tylko na Eliksirach będziesz miał przekichane - oznajmiła po czym oddaliła się w stronę wyjścia z namiotu.
- Harry! - oburzyła się Hermiona. - Jak możesz być dla niej tak niemiły. Przecież nic ci nie zrobiła.
- Zabrała mi Syriusza!
- Dobry Merlinie - prychnął Mistrz Eliksirów z kpiną, a na jego wąskich ustach malował się firmowy uśmieszek. - Więc tylko o to chodzi? Potter aleś ty głupi. Jeszcze głupszy niż twój ojciec. Widać, że nie znasz Blacka.  To było do przewidzenia, że sobie kogoś znajdzie. Na twoim miejscu cieszyłbym się, że to Weasley, a nie jakaś zaborcza nimfomanka, do których Black ma talent.
- Po pierwsze właśnie opisał Pan Emily, a po drugie może mnie Pan przestać obrażać?
- Nie - odparł po prostu mężczyzna swoją obojętnością jeszcze bardziej wkurzając Chłopca Który Przeżył. - Bo jesteś przerażająco głupi i wredny dla kogoś kto ci nigdy w życiu nic nie zrobił. To wystarczające powody żeby cię gnębić. Nawet twój ojciec nie był tak głupi żeby sobie niepotrzebnie robić wrogów - oznajmił, a temperatura jego głosu była równa zeru bezwzględnemu. Wstał i ruszył w stronę wyjścia z namiotu.
Na zewnątrz czuć było zapach świeżo skoszonej trawy, a rześki wiaterek dawał ulgę po tak długim przebywaniu z tyloma ludźmi w jednym pomieszczeniu. Uroczystości rozpoczęły się późnym popołudniem, więc było już całkiem ciemno. Tylko gwiazdy i okrągły księżyc oświetlały puste podwórko. No właśnie.  Było całkiem puste. Emily po prostu wyparowała.
- Panie profesorze? - usłyszał cichy, łamiący się głosik.
Spojrzał w górę skąd dobiegał i zobaczył siedzącą na gałęzi potężnego dębu Emily. Łzy lśniły na jej policzkach w nikłym świetle księżyca.
- To już szczyt - powiedział mężczyzna z oburzeniem. - Żeby przez Pottera płakać?
- Ale bo... - zająknęła się dziewczyna. - Byłam nie miła. Teraz mnie całkiem znienawidzi, a on jest bardzo ważny dla Syriusza.
- Dobry Merlinie... - westchnął Snape. Szkoda mu w sumie było dziewczyny. On był dla ludzi wredny cały czas, a ona miała okropne wyrzuty sumienia, że raz powiedziała coś niemiłego, chociaż została do tego sprowokowana. - Schodź natychmiast, Weasley.
- Czemu? - spytała cicho.
- Po pierwsze nie będziesz mi tu rozpaczać przez jakiegoś gnojka, a już na pewno nie przez Pottera, a po drugie na tym drzewie patrzysz na mnie z góry - powiedział zniecierpliwionym tonem.
Emily roześmiała się słysząc jego słowa. Pociągnęła nosem i zeszła powoli z drzewa.
- To co? Wracasz do środka? Horacy pewnie by z tobą zatańczył.
- Może potem. Najpierw... Najpierw chciałabym Panu coś pokazać.
Severus był zdziwiony. Nie miał zielonego pojęcia o co może chodzić, ale zanim zdążyłby zaprotestować, czy zapytać o coś ona załapała go za nadgarstek i pociągnęła za sobą w stronę lasu na wzgórzu.
- Weasley, zaczynasz mnie przerażać. Po co mnie ciągniesz do tego lasu? -  w głosie mężczyzny dało się wyczuć zniecierpliwienie i irytację.
Emily roześmiała się szczerze.
- Chcę Panu pokazać pewne miejsce, a co Pan myślał? - spytała z rozbawieniem. Jej zły humor odszedł tak szybko jak się pojawił. Była taka zmienna, że czasem aż ciężko było za nią nadążyć.
- Zaciąga się kogoś do lasu głównie z trzech powodów. Żeby kogoś zabić, zagwałcić albo zakopać. Jestem żywy, więc mnie nie zakopiesz, ten drugi powód jest raczej niemożliwy, także rozumiesz czemu się o siebie boję.
Emily roześmiała się ponownie.
- A dlaczego druga opcja jest niemożliwa? - spytała z rozbawieniem idąc przez las. Szła pewnie. Wyglądało na to że dobrze zna ten niewielki lasek.
- Bo gwałt jest wtedy kiedy ta osoba tego nie chce - pomyślał przez chwilę. - Po prostu nie jesteś tym typem człowieka - powiedział zamiast tego, odrzucając od siebie pierwszą myśl.
- Więc jestem typem morderczyni?
- Cicha woda brzegi rwie, jak to mówią mugole. Nigdy nic nie wiadomo.
Emily spojrzała na Severusa, który w nikłym świetle księżyca dostrzegł pogodny uśmiech malujący się na jej twarzy.
- To już tutaj - oznajmiła wskazując dłonią na gęstą zasłonę z gałęzi Płaczącej Wierzby.
Severus podszedł niepewnie do drzewa nie wiedząc czego się spodziewać. Odsunął dłonią część gałęzi i przeszedł do przez zasłonkę. Zaraz za nim poszła Emma.
Miała rację. Tu było wprost bajecznie. Stał właśnie na niewielkiej polance odgrodzonej starymi, potężnymi drzewami od reszty lasu. Niebo było bezchmurne, a gwiazdy migotały wesoło. Okrągły, pękaty księżyc przeglądał się w granatowej tafli jeziora znajdującego się na polance. Wszędzie naokoło latały świetliki. Owszem, gdy szli przez las Severus widział latające robaczki świętojańskie, ale tu ich było o wiele, wiele więcej.
- Skąd znasz to miejsce? - spytał Severus rozglądając się dokoła pod wrażeniem.
- Tata mi je kiedyś pokazał. Kiedy zamieszkałam z ciotką i wujem przychodziłam tu żeby odpocząć albo pomyśleć - odpowiedziała cicho, jakby nie chcąc niszczyć ciszy jaka wypełniała to miejsce.
Severus zrozumiał, że to jej prywatna samotnia związana ze wspomnieniami o ojcu. który jak się domyślił nie żyje. Tak właściwie to nie wiedział nic na temat jej rodziców. Nigdy go to nie interesowało. Wiedział tylko że musieli umrzeć, albo ją zostawić dawno temu, bo gdy trafiła do Hogwartu jej opiekunami byli Molly i Artur.

Zaczęło go zastanawiać co się właściwie z nimi stało, jednak nie miał zamiaru jej teraz o to pytać. W ogóle nie miał zamiaru jej o to pytać. Dowie się w jakiś inny sposób, albo sama mu to kiedyś powie. Wtedy jeszcze nie wiedział jak zgubne dla niego może być takie nagłe, nietypowe dla niego pragnienie.



__________________________________________________________________





9 komentarzy:

  1. Wróciłaś! *.* Tak się cieszę, że mam ochotę cię wyściskać. Mnie tam podoba się ten Seviś, byle nie za dużo go takiego. Chociaż w sumie nie jest taki uroczy jak mówiłaś, że ci wyszedł. Za to Emma wreszcie powiedziała coś Harremu i chwała ci za to. W książce go w miarę lubiłam poza tym że był taki trochę rozlazły, a u cb wprost go nienawidzę. Umiesz grać na uczuciach. Trzeba ci to przyznać. Subtelnie, ale jednak dociera czasem. Tak jak na przykład na samym końmcu. Przecież Sev sb tego nie wybaczy, a i Emily może mu tego nie wybaczyć :c Smutam się troszkę. Mam nadzieję że jakoś wybrniesz…
    M.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajnie że wróciłaś :D Super rozdział :) Czekam na następny :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Heja, bardzo się cieszę, że wróciłaś, nawet nie wiesz jak długo czekałam na nową notkę! Qrcze faktycznie trochę miękki ten Severus ale co tam. Emma jest takaaa super ♥. Hm, ciekawie opisałaś tą sytuację z Harry, ich podobieństwo też brzmi tajemniczo :3. Mam nadzieję, że w końcu wyjaśnisz co się stało z jej rodzicami.
    A ten taniec niezły, najlepsza była jednak rozmowa w trakcie drogi do lasu. xd.
    Ahhh i bardzo spodobał mi się fragment, że Severus mówi dziecinniejesz, nie to ty się za szybko zestarzałeś... Kurczę przemówiło to do mnie. Wow, so spawn xd.
    Hm, tak, u mnie też leje cały czas, więc to dobry czas by pisać, nie uważasz?
    Mam nadzieję, że z tą chorobą nic poważnego i znajdziesz czas i spokój by dalej pisać i że wszystko będzie super :D
    Kłaniam siem^^"

    OdpowiedzUsuń
  4. Nareszcie! Kocham <3
    Uwielbiam te sytuacje pomiędzy Sevem a Emmą... Są świetne. I koniec kropka.
    Rozdział bardzo pozytywny chociaż Syriusz zachował się okropnie. Jak mógł nie przyjść na ślub od tak?! Poza tym Harry odwalił niezła akcję. Aż szkoda gadać. W każdym bądź razie nie wiem co planujesz, ale z chęcią się dowiem :D
    Pozdrawiam - Luar Princesa ♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesze się że ktoś o mnie nie zapomniał, a jeśli chodzi o Syriusza to on nie przyszedł od tak. Dlaczego nie przyszedł dowiecie się na początku następnego rozdziału :)

      Całuję i ściskam.
      Melania

      Usuń
  5. No nareszcie jesteś, kocie! :*
    I to z jakim fajnym rozdziałem! ;D
    Hahah, ciągle nie mogę z tej sceny w samym ręczniku... Ja... xDDDD Genialne! <3
    I dobrze, że Syri nie przyszedł. Jakoś za nim nie przepadam ;_; No i Sev, Sev, Sev ♥ Będzie, będzie siedziało.... no xD
    Hmpf, było troszkę błędów i powtórzeń, ale nie razi w oczy, szczególnie przy tak pięknej treści :)
    "Bo gwałt jest wtedy kiedy ta osoba tego nie chce" - łohohohoh, Severusie o czym ty myślisz?! ;_; xD
    No i ostatnia scena ♥ Ten art faktycznie bardzo pasuje :) To co, niech sobie popływają xD Albo niech go wrzuci do wody xD
    Pozdrawiam i życzę weny,
    always
    http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. No dobra. Jestem późno, ale jednak dotarłam.
    Na widok nowego rozdziału miałam niezły zaciesz. Ta historia jest jedną z moich ulubionych i niekontynuowanie jej przez Ciebie złamałoby mi serce. Ale jesteś tu z nami i to się liczy. :)
    Wszystkie momenty w tym rozdziale są moimi ulubionymi. Chyba nie mam takiego, który by nie przypadł mi do gustu (choć może ta scena z druhnami na ślubie nie jest moją ulubioną xD). W każdym razie opłacało się czekać, bo ten tekst to mistrzostwo świata. <3
    Nie wiem, co napisać, odebrało mi z wrażenia władzę w palcach chyba. Pozostaje mi zadeklarować, że niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, bop ta historia jest pierwsza i jedyną, jaką czytam o Severusie. Inne mi się niestety nie spodobały, co możesz sobie wciąć za komplement.
    No to pozdrawiam serdecznie,
    Ap
    czyste-serce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Wielbię cię w każdym momencie, na każdym zakręcie, je je jeeeeeee....
    Oskarżam cię o długie niepisanie, a jak już napisanie to tak świetne, że więcej chcę...
    Je je jeee.....
    Ok... uspokoiłam hormony.
    To jest tak zajebiste wręcz, że aż nienormalne wręcz! Ja chcę więcej, więcej, więcej za każdym razem! Normalnie kocham cię. Dobrze, że już jesteś ;**

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetnie opowiadanie, ale mam jedno pytanie. Kiedy napiszesz 10 tam
    http://noowy-hogwart.blogspot.com/ ?

    OdpowiedzUsuń