niedziela, 12 stycznia 2014

One shot

Psa urok
czyli jak Emily poznała Syriusza



Deszcz. Wszędzie woda. Przez krople deszczu ledwie dostrzegałem swoich wybawców.
- Nie spodziewałem się tego po tobie, Snape - powiedziałem z niemałym rozbawieniem przerywając głuchą ciszę w której dokładnie słyszałem każdą kroplę deszczu opadającą na trawę klifu na którym staliśmy.
- Pocieszę cię, Black. Ja się tego po sobie też nie spodziewałem, a jestem od ciebie mądrzejszy... - syknął jak zwykle sarkastycznie Smarkeus.
- Po prostu miękniesz na starość, Snape - zaśmiałem się.
- Syri... Sprawa jest o wiele głębsza. Chodzą słuchy że nasz Severus zmienia się pod wpływem kobiety - powiedział tłumiąc rozbawienie Remus.
- O lala! - zagwizdałem z uznaniem. - Musi być niezwykle cierpliwa i wyrozumiała skoro wytrzymała więcej niż jedną noc.
- To uczennica - sprecyzował Remus z nieodgadnionym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy.
- Kto ci takie bzdury nagadał? Dumbeldore? - warkną Severus.
- Właściwie to tak - stwierdził Remus. - A co?  Zaprzeczasz jakobyś uczył niejaką... Czekaj. Jak ona miała na imię? O tak! Emily.
- Może i uczyłem, ale to była tylko uczennica. Utalentowana, ale i zarazem strasznie irytująca... - warknął Snape jak widać zmęczony już tą rozmową.

Uczennica? No no... Tego się nie spodziewałem po tobie, Smarki. Profesor Snape i jego uczennice... Fiu, fiu.... Nieźle się urządził.... Czemu ja nie zostałem nauczycielem? A, no tak... Miałem za słabe stopnie. Cholera! Pewnie ładna jest... Co jak co, ale Wycierus miał zawsze gust do kobiet.

- Więc to nie prawda że po zakończeniu roku, kiedy skończyła szkołę tydzień przesiedziałeś w swoich komnatach nie wychodząc nigdzie? - dopytywał Lupin.

Akcja się zagęszcza. Zakochany Smarkeus? Co jeszcze? Może Dumbeldore jako punk?

- Rozkoszowałem się spokojem - warknął ponownie Severus. - Jednak pragnę ci przypomnieć że ten tu o... - wskazał ręką na mnie - ... przed chwilą uciekł z Azkabanu. W dodatku z naszą pomocą. Szuka go całe Biuro Autorów i cała zgraja Dementorów, a my tu stoimy i gadamy o moich sprawach uczuciowych. Coś tu jest nie tak....
- No wiesz, kobieta w twoim życiu to sytuacja wyjątkowa - dogryzłem mu.
- Powtarzam ci po raz setny. Żadna kobieta! - powiedział wyraźnie, podniesionym głosem. - Dziecko. Irytująca Gryfonka.
- A więc tu cię boli! - wykrzyknąłem niczym zupełnie nie pamiętam kto "Eureka!"

No co? Remus za mnie pisał referat o tym gościu... A nie. To był Peter. Ta głupia profesorka od Historii magii się kapnęła że to nie moje po śladach masła orzechowego na pergaminie. Z resztą to nie ważne. Najważniejsze że już wiem o co chodzi. O tą śmieszną Ślizgońską godność. Smarki, aleś ty głupi! Pozwoliłeś odejść najprawdopodobniej jedynej kobiecie, która była w stanie znosić twoje humorki tylko dlatego że była Gryfonką. Cholera, ale musiała być ładna.... Aż tydzień..... Może i nawet dłużej sądząc po cieniach pod oczami.

- Zaczynam żałować że cię w ogóle pomagałem wyciągać z tego Azkabanu, Black - odparł jak zwykle milusio Snape po czym rzuciwszy jakieś drętwe słowa pożegnania teleportował się.
- Snape ma rację - zaczął Lunatyk poważnym tonem. - Lepiej będzie jak się zakamuflujesz i znikniesz na jakiś czas.
- Spokojnie, Luniak. Mam odpowiedni kamuflaż. Zapomniałeś? - zapytałem i już po chwili przed Remusem stał spory, czarny pies.
Zaszczekałem dwa razy.
Czarno-biały Lunatyk uśmiechnął się do mnie tylko.
- Trzymaj się, Siri. Do zobaczenia - powiedział z uśmiechem i również się teleportował, a ja zacząłem się zastanawiać gdzie najpierw chcę pojechać. Może Paryż..?


~O-O~

Włochy, Szwajcaria, Francja, Grecja, Karaiby, Albania..... Aż się nie mogę zdecydować, który z tych krajów podobał mi się najbardziej.
Wspaniałe jest życie włóczęgi. Ludzie karmią mnie, piękne kobiety mnie głaskają, pociągami jeżdżę za darmo. Cudowne jest życie psa włóczęgi.
Powinni napisać o mnie książkę.
 "O psie który jeździł pociągami".... O tak. To świetny tytuł!
Chwila... Czy nie było już czegoś takiego? Nie... Tamten jeździł koleją.



~O-O~

Wysiadłem z pociągu. Wreszcie jakieś bardziej magiczne miejsce.

Rumunia... Ehhh... Może spotkam kogoś znajomego. Mam tylko nadzieję że smoki nie jadają psów.... E tam! Na pewno żaden głupi smok nie zjadłby takiego uroczego szczeniaczka... No, dobrze. Już nie szczeniaczka, ale wciąż uroczego.

Przechadzałem się przez czarno-białą łąkę i las w poszukiwaniu smoków i jakiś czarodziejów, albo chociaż mugoli.

Cholera, chyba się zgubiłem... Myślałem że idę w dobrą stronę. Jednak mój psi zmysł orientacji mnie zawiódł. Gdzie ja w ogóle jestem? Na jakieś łące? Chyba już tu byłem.... Kręcę się w kółko. O! Ktoś tu idzie.

Zobaczyłem wtedy śliczną dziewczynę. Dokładnie taką jakie mi się podobają. Szczupłą, ze całkiem sporym biustem i ładnie zarysowaną linią bioder. Miała gęste włosy skręcone w małe spiralki. Jej twarz była ciepła i pogodna podobnie jak jej oczy.
Kiedy do mnie podbiegła i kucnęła naprzeciwko mnie żeby mi się przyjrzeć i mnie pogłaskać zaparło mi dech w piersiach. Dobrze że nie zemdlałem, bo kto widział psa który zemdlał? Chociaż przy tym pięknie słodkim zapachu bzów mógłby zemdleć nawet tak silny pies jak ja.
- Cześć mały… - mówiła głaskając mnie po łbie i drapiąc za uszami. Jej głos był melodyjny i taki ciepły. Jakby była wprost stworzona żeby być żoną i matką, kobietą do której zawsze się wraca.
- Jesteś tu sam? - zapytała mnie z troską, a ja zaskomlałem cicho na znak potwierdzenia. Spojrzałem na nią wzrokiem smutnego szczeniaczka, który nawiasem mówiąc wychodził mi lepiej w tej postaci.
- Moje biedactwo... Choć. Zabierzemy cię do domu i nakarmimy - powiedziała z ciepłym uśmiechem na ustach.



~O-O~

- Jak on ma w ogóle na imię? - spytał mężczyzna, którego moja Emily nazywała Charlie.
Dziewczyna schyliła się do mnie i poczochrała mnie po uszach.
- No właśnie... Jak ty masz na imię, Kochanie? - spytała mnie. Ja zamruczałem cicho (tak, psy też potrafią mruczeć) i zacząłem się niby drapać by dostrzegła dość zniszczoną obrożę na mojej szyi.
Zauważyła ją od razu.
- Syriusz - przeczytała.

Spostrzegawcza jak na mugolkę. Miejmy nadzieję że ten cały Charlie to nie jej chłopak, albo co gorsza mąż.

- Aaaa! - usłyszeliśmy damski pisk. - Charlie, Kochanie... Co ci mówiłam o zabieraniu smoków do domu?
- Przepraszam, Kochanie - powiedział ze skruchą mężczyzna gdy w drzwiach stanęła wysoka kobieta o typowo rumuńskiej urodzie. Do ranta jej sięgającej kolan zwiewnej sukienki przyczepiony był niewielki smok. Oczywiście nie potrafiłem rozpoznać jaki to smok gdyż na tej lekcji musiałem spać. A nie.... Podrywałem wtedy tą ładną Krukonkę. Jak jej było? A tak! Jeny. Jeny Frobisher.
Jednak mimo iż "Kochanie" Charliego miało irytująco piskliwy głos to jej słowa były jak miód na moje psie serce. Znaczy na jego ludzką połowę, bo oznaczało to że moja Emily była wolna i była czarownicą, no bo jaki mugoli ma w domu smoki?



~O-O~

Leżałem na podłodze na posłaniu, które przygotowała dla mnie moja Emily. Z moich poduszek dokładnie widziałem jak się kładzie spać na swoim łóżku. Tęsknym wzrokiem patrzyłem na wolną przestrzeń na jej dwuosobowym łóżku.

Jestem aż taką świnią?

Zanim zdążyłem sobie odpowiedzieć już wskakiwałem na jej łóżko.
Szturchnąłem ją delikatnie nosem.
Emily otworzyła zaspane oczy.
- Oj Syri, Syri... - westchnęła z rozbawionym uśmiechem. - Choć tu, ty niemożliwcu - dodała po czym podniosła kołdrę tak żebym mógł się koło niej wślizgnąć.
Ułożyłem się obok niej wygodnie, a ona objęła mnie ręką przytulając do siebie i otulając mnie słodkim zapachem bzów.
Czułem się tak jak nigdy dotąd. W tej dziewczynie było tyle miłości że i ja poczułem się kochany i potrzebny. Poczułem że jestem w dobrym miejscu o właściwym czasie i z odpowiednią osobą.



~O-O~

Tak beztrosko mijały nam tygodnie, miesiące. Chodziłem z nią wszędzie, a ona wszędzie mnie ze sobą zabierała. Co rano budziłem się z jej twarzą przed oczyma, szedłem z nią na śniadanie, jedliśmy słuchając żartów Charliego że w tym tempie Emily wyjdzie za mąż za mnie, potem wychodziliśmy z domu i szliśmy do zamku Bran, w którym rzekomo kiedyś mieszkał Dracula. Emily szła na zajęcia (robiła tytuł Mistrza Zaklęć i Uroków), a ja szlajałem się po mieście. Dokładnie o piętnastej wracałem pod zamek i razem z Emily mieliśmy wolne. Biegaliśmy po łąkach, bawiła się ze mną, głaskała mnie, czytała mi na głos jakieś mądre książki, ćwiczyła przy, albo (co gorsze) na mnie zaklęcia i śmiała się. Naprawdę często się śmiała, a śmiała się doprawdy uroczo. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc coraz bardziej lubiłem tą dziewczynę. Po kilku miesiącach całkiem przestałem już się oglądać za innymi kobietami i to mnie przerażało. Zupełnie jakby mi zaczynało zależeć...



~O-O~

Pewnego dnia gdy wieczorem wróciłem z do domu z codziennego biegania zastałem Emily siedzącą z podkulonymi nogami na łóżku. Nie gotowała z Tatianą kolacji, co mnie niezwykle zdziwiło, bo uwielbiała to robić. Na domiar złego nie uśmiechała się. Nawet kąciki ust jej nie zadrżały na mój widok. Obrzuciła mnie jedynie obojętnym spojrzeniem i znów wtuliła twarz w kolana.

Rozpracowała mnie. Merlinie, jak ja jej się teraz wytłumaczę..? Przecież weźmie mnie za jakiegoś psychola-zboczeńca! Dobra, bez paniki, Syriusz. Jakoś to wyjaśnisz... Ale chwila... Ona płacze? Powinna być wściekła, a nie smutna... Coś jest nie tak. Chyba się nie kapnęła kim na prawdę jestem, ale w takim razie co się mogło stać?

Wskoczyłem na jej łóżko i położyłem się toż obok niej. Szturchnąłem ją czule nosem i zaskomlałem cicho.
- Oj, Syri.., Syri... - westchnęła ocierając łzy spływające jej leniwie po policzkach. - Strasznie za nimi tęsknię... - wyszeptała łamiącym się głosem.
Ze współczuciem wtuliłem łeb w dziurę pomiędzy jaj udami i brzuchem. Dopiero teraz zauważyłem że obok niej leżą trzy zdjęcia. Na największym mimo iż jako pies nie widziałem żadnego koloru poza czarnym i białym, a w tym także koloru rudego rozpoznałem rodzinę Weasleyów.
Wszyscy byli roześmiani i ubrani w niemal identyczne sweterki. Jedyne co je różniło to litery wyszyte na nich. Zdjęcie musiało być świąteczne bo za nimi stał ogromny świerk przystrojony różnokolorowymi ozdobami i światełkami. Na czubku choinki w asyście stojących na drabinie bliźniaków z literami "F" i "G" siedziała drobna dziewczynka z burzą sterczących we wszystkie strony loków zapewne w rudym kolorze. Na swetrze miała literę "E", a jej twarz śmiała się szczerze. Czubek choinki się przechylał, a bliźniacy trzymając się za brzuchy ze śmiechu nie mogli sobie poradzić z dalszym jej utrzymywaniem w pozycji pionowej i koniec końców mała Emily wylądowała na głowie oburzonego chłopca z literą "P" na brunatnym sweterku.
Syriusz mimowolnie uśmiechnął się widząc to zdjęcie. Było doprawdy urocze i świetnie oddawało rodzinną, świąteczną atmosferę.
Na drugim zdjęciu, które wyglądało jakby było wycięte z gazety była drużyna Gryffindoru, która podrzucała drobną dziewczynkę o rozwianych, nieco mokrych lokach. Na pół zdjęcia był zapisany wynik "280 : 130  Gryffindor vs. Slytherin"
Na około natomiast na resztkach gazety i zapewne także i z tylu widniały podpisy członków drużyny.

Tak jak myślałem… Z takimi pokładami energii po prostu musiała być nieziemska w Quiddicha. Moja mała, zdolna Emily…

Jednak po chwili dumy zwróciłem uwagę na ostatnie zdjęcie, które Emma silnie trzymała w dłoni. Było zrobione w lochach. To było pewne. Najprawdopodobniej w klasie od Eliksirów.. Nie! To był gabinet, w którym za moich czasów rezydował Slughorn, a teraz Snape.

Emily była na nim szczęśliwa i dumna z siebie jak nigdy. Jej oczy lśniły, a ona śmiała się radośnie. Obok niej na zdjęciu był mężczyzna, którego dobrze znałem, ale prawie go w pierwszym momencie nie poznałem. Severus z grobowym wyrazem twarzy i zabójczym wzrokiem patrzył prosto w obiektyw. Niby minę miał zwyczajną, ale jego przydługie czarne włosy były spięte dwoma różowymi gumkami prawie na samym czubku głowy. Wyglądał wprost komicznie. Okropnie chciało mi się śmiać. Zakryłem sobie oczy łapą i trząsłem się ze śmiechu.
Smarki musiał mieś z nią niezłe utrapienie! Hahahaha! Dobry Godyku.... Szkoda że tego nie widziałem na żywo. Szkoda że nie chodziła z nami do Hogwartu. Chłopaki poprzewracaliby się ze śmiechu. Hahahaha! Tylko jak ona to przeżyła? Przecież Smarki musiał być wściekły.

Nagle mnie oświeciło. Ona miała na imię Emily. Była Gryffonką. Uczył ją Snape. Irytowała go.

Na Godyka i Merlina! To jest TA Emily. Ta Emily w której kocha się Wycierus! Zakochałem się w tej samej dziewczynie co Snape! Boże! Ja się zakochałem! Koniec świata...!


~O-O~

Całą resztę popołudnia i całą noc spędziłem przy niej, a ona opowiadała mi o Snapie, o swojej rodzinie i o przyjaciołach. Jak jeszcze opowieści o szkole i przyjaciołach słuchałem z zaciekawieniem to tych o Smarkeusie nie byłem w stanie słuchać. 
Była za dobra. Nie był jej wart. Teraz wiem że ja też nie byłem, ale wtedy myślałem inaczej. Byłem pewny że tylko ja jestem jej wart i tylko ja ją tak mocno kocham. Serce pękało mi na milion kawałków gdy mówiła o nim z takim ciepłem. 
Nie powiedziała nigdy wprost że czuje do niego coś więcej, ale po tym jak o nim mówiła wiedziałem że to uczucie którym go darzy to raczej nie jest zwykła przyjaźń i szacunek jak ona to nazywała i to mnie bolało najbardziej. A może to że wiedziałem że on też za nią tęskni. Czułem się okropnie. Jak piąte koło u wozu. Nikomu nie potrzebny, przez nikogo nie kochany. Samotny.
Jeszcze nigdy żadna kobieta mnie tak nie zraniła. To ja je raniłem, a nie one mnie, a jak na ironię Emily nawet nie wiedziała jak bardzo mnie to boli.
Nie wiedziałem co mam robić... Jedna cześć mnie, ta z sumieniem, które wypracował u mnie Remus podpowiadała mi żebym jej powiedziała co wiem. Żebym jej powiedział że on za nią tęskni i żeby tam natychmiast jechała, ale ta druga, natura zazdrośnika podpowiadała mi żebym tego nie robił. Żebym ją pocieszał i zatrzymał dla siebie.
- Szkoda, Syri że ty nie jesteś prawdziwym facetem... Ty być mi nie pozwolił odejść... - wyszeptała jedną nogą już w śnie.
Nie myślcie o mnie źle... Po prostu za bardzo ją kochałem, a może ta część mnie z sumieniem była za słaba, albo te jej ostatnie słowa tak na mnie podziałały, ale koniec końców postanowiłem milczeć. Ba! Nawet więcej... Postanowiłem jej się ujawnić. Tylko nie wiedziałem jak....



~O-O~

Obudziłem się wcześnie rano, gdy tylko usłyszałem Charliego krzątającego się po kuchni żeby zdążyć do pracy. Wyślizgnąłem się ostrożnie z objęć śpiącej Emily i zbiegłem czym prędzej na duł.

Jakby to wyjaśnić..? Co mam mu powiedzieć..? "Cześć. Tak na prawdę jestem człowiekiem i kocham twoją kuzynkę. Może pomógłbyś mi to jakoś jej przekazać? Bo wiesz... Trochę się boję jej reakcji..." To przecież niedorzeczne."




~O-O~

Emily zeszła do kuchni kiedy Chrlie kończył już jeść śniadanie. Była zaspana, a jej rude loki sterczały każdy w inną stronę. Pierwszy raz widziałem ją w kolorach. Ognisto-rudy kol;or jej włosów, mleczny odcień skóry, malinowe usta i przepięknie bursztynowe oczy.
Mimowolnie uśmiechnąłem się na jej widok, a Charlie omal nie wybuchnął śmiechem.
- Cześć, Emily - przywitał się nią.
- Cześć... - powiedziała ziewając. - Widziałeś gdzieś Syriusza?
- Gdzieś tu powinien być... - powiedział jej kuzyn ledwo tłumiąc śmiech.
- Ojej. Dzień Dobry - zdziwiła się na mój widok. - Emily Weasley - przedstawiła się.
- Miło mi - odparłem. - Wyglądasz dziś prawie jak na rodzinnym zdjęciu świątecznym. Każdy włos w inną stronę - stwierdziłem z uśmiechem.
- Skąd Pan... - zaczęła Emma, ale ja nie chciałem odpowiadać. Zabrałem tylko obrożę leżącą na blacie stołu i pokazałem ją jej z szelmowskim uśmiechem.
Patrzyła się na mnie w szoku. Cała pobladła. Myślałem że będę musiał ją za chwilę łapać bo zemdleje.
- Ja... Nie mogłem już dłużej udawać. Musiałem uciekać. Oskarżyli mnie o coś czego nigdy bym nie zrobił. Nie przypuszczałem że... Że się zakocham. Nie potrafiłem dłużej przed tobą udawać. Charlie dowiedział się dziś rano. Powiedział że mogę zostać jak długo chcesz, jeśli oczywiście ty mnie jeszcze zechcesz - dodałem uznając że najlepiej jej powiedzieć wszystko na raz.

Niech się dzieje co chce. Za długo już zwlekałem.

Ona patrzyła wciąż na mnie w szoku. Zacząłem się bać że to nie był zbyt dobry pomysł. 
Wtedy na jej twarzy pojawił się uśmiech. Szczery i ciepły. Podbiegła do mnie i mnie uściskała mocno. Nie wiedziałem co powiedzieć, a ona po prostu się rozpłakała. Odsunęła się ode mnie tak że mogłem spojrzeć w te jej obłędnie bursztynowe oczy. Widziałem w nich szczęście i ulgę. Nie mogłem się powstrzymać. Przybliżyłem się do niej bardziej i delikatnie dotknąłem wargami jej malinowe usta. Nie wiedziałem że ktoś morze całować tak namiętnie i tak czule zarazem.
Już wtedy wiedziałem że jej tak łatwo nie puszczę.





---------------------------------------------------------------

Wreszcie jest (mam nadzieję) wyczekana miniaturka. Od teraz przyrzekam się wziąć w garść i dotrzymywać terminów (co 2 tyg. rozdział). 

Miniaturkę dedykuję Niniel, największej fance Syriusza jaką znam, która cały czas mnie wspiera i bez której nie powstałaby w ogóle. Dziękuję



9 komentarzy:

  1. Fajna miniaturka, Emily i Syriusz fajna para ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Skarbie ty moje kochane,
    normalnie się rozkleiłam :D Miniaturka była tak śliczna i urocza! Idealna i słodka. Teraz już kurczę wybór jest kosmicznie niemożliwy...Będę to przeżywać całą noc! Narazie krótki kom bo czasu brak (jutro spr z histy!!) muszę iść spać ale nadrobię komcia bo egzaminach. Wtedy wyleję wewnętrznie co we mnie siedzi.
    Dziękuję uprzejmie *kłania się w pas*, nie wiem co powiedzieć. Wzruszyłam się no...
    Buziaczki!

    OdpowiedzUsuń
  3. Och Syriuszu nie puszczaj jej!! Taka piękna z was para!
    Miniaturka baardzo mi się podobała. Czekałam na nią dosyć sporo, ale warto było, oj warto! Ślicznie wszystko opisałaś i ciesze się, że Emily nie uciekła, gdy zobaczyła Syriusza, choć pewnie ona nie byłaby do tego zdolna :) Mimo wszystko :)
    Czekam na rozdział, bo dawno niczego tu nie było!
    Pozdrawiam
    Zuza ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej... Widzę że poznałam kolejną fankę Syriusza. :)
      Niezmiernie się cieszę że ci się podobało. Widzę że musisz być naprawdę empatyczna skoro udało ci się już teraz rozgryźć Emily.
      Przykro mi że musiałaś tyle czekać. Nie będę się tłumaczyć. To było czyste lenistwo, które usprawiedliwiałam czym popadnie. Jednak teraz już się biorę w garść i zaczynam nadrabiać, a rozdziały będą się pojawiać systematycznie zgodnie z ustalonymi terminami (co 2 tygodnie rozdział).

      Całuję i ściskam.
      Melania

      Usuń
  4. Nie wiem czemu, ale nie wyświetliło mi się powiadomienie o tej miniaturce ;x No nic. Dobrze, że mi napisałaś :)
    Wyszła Ci naprawdę dobrze, chociaż myślę, że ja na początku bym się wściekała, że mnie oszukał itd. Ale to Twoja wyobraźnia i Twoja miniaturka.
    Mi się podobało.
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poniekąd masz rację. Ja też bym go najpierw zwyzywała od zboczeńców i kłamców (taki ognisty charakterek), ale Emily to Emily. Ona taka jest (to taka moja tendencja że swoich bohaterów traktuję jak istoty żywe). Z resztą po wieczorze poprzedniego dnia była nieco rozżalona i roztrzęsiona. Sev, sama wiesz...
      Jednak cieszę się że mimo wszystko ci się podobało.

      Pozdrawiam,
      Melania Zabini

      Usuń
  5. Jakie to było... sweetaśne! Nie ma o czym mówić, jeśli chodzi o twój styl pisania, bo jest naprawdę super! Tylko nie bardzo lubię Syriego, ale trudno xD

    Nominowałam cię do Versatile Blogger Award, szczegóły u mnie na blogu: http://snape-granger-inna-historia.blogspot.com/p/nominacje.html

    OdpowiedzUsuń
  6. Heja właśnie skończyłam czytać całą historię i jest świetna! Uwielbiam ff potterowskie a twój jest na tyle wyjątkowy, że wciąż wprowadzasz wielu bohaterów i różne, ciekawe wątki, zamiast skupiać się tylko na głównych postaciach jak większość. Duży plus! Mimo to wciąż muszę zapytać ile dokładnie ma Emily lat bo straciłam rachubę troszku :x. U i plus za to imię :'3. Bardzo spodobał mi się rozdział z szachami był całkiem zabawny i w ogóle fajnie piszesz tylko where is Percy? :"<.Czekam na cdn. Więcej Tonks i Remusa bo ich kuosiam :'3 Pozdr!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niezmiernie się cieszę że ci się podoba mimo błędów, których na początku jest sporo. Emily (nie jest to w prost powiedziane, ale w niektórych fragmentach można to sobie wyliczyć) na dokładnie 24 lata gdy ją poznajemy.
      Jeśli chodzi natomiast o Percy'ego to wyprzedzasz, Moja Droga bieg wydarzeń. Percy pojawi się dopiero w rozdziale z numerkiem 10, na ślubie Billa i Fleur. Wtedy też wyjaśnię jego nieobecność.
      Czekaj więc cierpliwie. Dziś lub jutro pojawi się rozdział 9.

      Ściskam cieplutko.
      Melania Zabini

      Ps. Oczywiście jak tylko znajdę jakąś lukę w akcji postaram się wstawić tam Remusa i Tonks na specjalne życzenie dla ciebie.

      Usuń