piątek, 20 września 2013

Rozdział 6 cz.II

Oto przed wami długo oczekiwana druga część szóstego rozdziału. Mamnadzieję że jego długość zrekompensuje wam czas oczekiwania. Niestety mój kot poprzegryzał kabel od myszki i od klawiatóry i nie miałam za bardzo jak wysłać rozdziału Natalie do zbetowania, a i ona miała pewne komplikacje i poślizg w sprawdzaniu. Także serdecznie przepraszam i zapraszam na rozdział. :)


******


-My przynajmniej nie chodzimy na zakupy z mamusią – odgryzła się Ginny.
-Ty się lepiej odwal od mojej matki, Weasley – warknął, a Hermionie przebiegł po plecach nieprzyjemny dreszcz.
-Spokojnie, Draco… - Narcyza położyła swojemu synowi dłoń na ramieniu. – Nie ma co się przejmować szlamem… Przyszliśmy tu chyba w innym celu – syknęła z temperaturą głosu równą zeru bezwzględnemu. W Hermionie na to jedno słowo, które działało na nią niczym czerwona płachta na byka zaczęło się gotować. Nienawidziła tej kobiety. Jej i jej męża. Jaki oni dawali przykład synowi wciąż się wywyższając i wyzywając wszystkich naokoło od szlam?!
Draco skinął głową przyznając matce rację.
-Gdzie twoja kuzynka, Weasley? – spytał Ginny, a jego lodowate, szare oczy zdawały się przeszywać Rudą na wylot.
-Robi zakupy dla Snape’a – warknęła bez zastanowienia Gryffonka świdrując młodego dziedzica spojrzeniem pełnym obrzydzenia. Tylko głupi by nie zauważył jak bardzo się nienawidzą.  Narcyza na słowa młodej Weasley’ówny uśmiechnęła się pod nosem w taki sposób że Hermionie znów po plechach przewędrowało stado mrówek. Wtedy z Apteki wyszła Emily.
-Draco – zwróciła się do chłopaka z progu kamieniczki. Starsza Weasley’ówna miała nieodgadniony wyraz twarzy. Uniesione wysoko brwi i przenikliwe spojrzenie zdawały się rzucać blondynowi wyzwanie, jednak kąciki jej ust były delikatnie uniesione do góry w subtelny uśmiech.
-Emily – zacmokał Malfoy z równie dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądali jakby się cieszyli, że się widzą, ale zarazem pracowali nad jakąś paskudną docinką.
Panna Granger natomiast,  patrzyła na nich zdziwiona. Niby po kilku godzinach z ulubioną kuzynką Ginny powinna się przyzwyczaić, że prawie wszyscy ją znają, ale żeby Draco też?! Przecież nie była arystokratką, nie chodziła z nim ani jego rodzicami w tym samym czasie do Hogwartu, a ostatnie kilka lat spędziła w Rumunii.
-Witaj, Narcyzo - Emily skinęła głową matce Ślizgona.
-Miło cię widzieć. – Na twarzy Pani Malfoy pojawił się cień pogodnego uśmiechu.- Widzę, że nic się nie zmieniło... Dalej jesteś żoną Severusa na pełny etat – dodała z podłym uśmieszkiem, który zastąpił jedynie cień poprzedniego.
-HA-HA-HA – zironizowała Ruda. – A ty dalej pod dyktaturą Lucjusza?- odgryzła się.
-No dobrze… Poddaję się. – Blondwłosa kobieta wzruszyła ramionami, a Emily momentalnie się rozpogodziła. Podeszła do Narcyzy i uściskała ją. Zdezorientowana Hermiona spojrzała na Ginny, która wyglądała jakby miała za chwilę zwymiotować.
-Nie mam pojęcia jak on to wytrzymuje... – westchnęła zrezygnowana starsza kobieta, kiedy nieco od niej wyższa posiadaczka ognistych loków wypuściła ją wreszcie z objęć.
-Jakoś musi. I wy też. – Emily wzruszyła ramionami z pogodnym uśmiechem. – No chodź tu młody… - zawołała. Wskazała Draco gestem dłoni żeby do niej podszedł i przytuliła go czule do siebie. Starsza Gryfonka czuła jak szczęka opada jej z łoskotem na chodnik.
Draco wydał siebie stłumiony przez kaszmirowy sweterek Emily dźwięk. Ni to parsknięcie, ni to jęknięcie niezadowolenia lecz coś jakby pomiędzy. Ginny i Hermiona parsknęły śmiechem.
-Na Salazara… Emily! – ofuknął ją blondyn, kiedy już go wreszcie wypuściła. – Ile ja mam lat?!
Młoda kobieta wywróciła wymownie oczami.
-A ty z czego rżysz, Granger?! – syknął obrzucając kasztanowłosą zabójczym spojrzeniem. Zmierzył ją przeszywającym, niczym rentgen spojrzeniem, a na jego twarzy momentalnie pojawił się tak znany Hermionie kpiący uśmieszek al’a wredna, tleniona fretka.
-Przyleciałyście na miotłach? – spytała kpiąco. Dziewczyny przytakująco skinęły głowami.
-Nadal latasz tak słabo jak dawniej, Emily? – spytał z szyderczym uśmiechem.
-To zabrzmiało jak wyzwanie, Draco…
-Bo to było wyzwanie.
-Podziwu godna brawura – odparła kpiąco Emma. – Zobaczymy czy przełoży się to na twoją formę…
Ginevra słysząc tą krótką wymianę zdań również uśmiechnęła się wojowniczo i podała kuzynce swoją i jej miotłę. Hermiona czuła, że tylko ona nie wie o co chodzi..

I skąd ona do cholery zna tak dobrze Malfoy’ów?! Dlaczego mówi do Draco „młody” jakby był jej młodszym bratem? Skąd wie jak lata na miotle i dlaczego zrobiła się nagle tak dziwnie inna? Skąd ten wojowniczy nastrój? Czemu jako jedyna chyba osoba czuje się swobodnie w towarzystwie tej dziwnej rodziny? Po co im te miotły? O co chodziło Narcyzie kiedy mówiła, że Emily dalej jest żoną Snape’a na pełny etat?

W głowie Hermiony nawarstwiało się coraz więcej pytań i nijak nie mogła sobie na nie odpowiedzieć. W pewnym momencie przeszło jej przez myśl, że może Emliy coś łączyło z Draconem. W sumie była całkiem ładna no i Syriuszowi na przykład się podobała. Zdecydowanie nie spodobała jej się ta myśl. Zaczęła nagle odczuwać taką niechęć do Wealeyówny…

Przestań! – przywołała się do porządku.- Myślisz jakbyś była zazdrosna… A przecież nie masz o co!  Ty go nawet nie lubisz. Przecież nic by się nie stało gdyby Malfoy zakochał się w Emily…

Co za wywłoka!  

Wróć! Przestań tak myśleć! Nienawidzisz Malfoy’a. Nienawidzisz! To egoistyczny, arystokratyczny dupek i tyle!
.
.
.
Ale przystojny to on jest….

NIE!

Z resztą gdyby Profesor Weasley… Cholera! Emily. Gdyby EMILY coś z nim łączyło to nie nazywałaby go „młody”, a poza tym przecież go nienawidzę.

-Trzymaj młody! – zawołała Emily rzucając blondynowi miotłę, a Hermiona odetchnęła z ulgą. Nie to, żeby była zazdrosna, ale ulżyło jej że Emily mówiąc na niego w ten sposób traktuje go bardziej jak brata….
Emily i Draco dosiedli mioteł.
-Na cztery – zarządziła Emily mierząc chłopaka wzrokiem.
-To może trochę potrwać… - westchnęła Narcyza . – Draco, idę do sklepu Borgina i Burkesa. Przyjdź tam później.
Syn skinął jej tylko głową, nie przestając świdrować wzrokiem rudej kobiety. Pani Malfoy westchnęła ponownie wznosząc oczy ku niebu jakby błagała o więcej cierpliwości.
-Emily, przypilnuj, żeby mu się nic nie stało i nie szalejcie tak jak ostatnio.
-Cyziu… - zaczęła Emily rozbawionym tonem. – Draco to już duży chłopiec. Poradzi sobie, a poza tym to on rzucił rękawice. Niech teraz udowodni że jest godzien nazywać się moim chrześniakiem.
Blondwłosa kobieta wywróciła tylko oczami z cieniem uśmiechu na posągowej twarzy i ruszyła w stronę ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
-Raz, dwa… Cztery! – wykrzyknęła Emily i wzbiła się w powietrze.
-Ej! – wykrzyknął jeszcze za nią Draco i natychmiast poszedł w jej ślady.
-Czy ja się przesłyszałam? Ona powiedziała chrześniakiem? – spytała zdziwiona starsza Gryfonka.
-Taaa… - mruknęła Ginny. – To była chyba pierwsza rzecz o jaką Emma pokłóciła się z mamą. Była prawie tak wściekła jak wczoraj. No może odrobinę bardziej.
-A-ale jak to możliwe? Myślałam, że wasze rodziny się lubią.
-No i masz rację. Znaczy generalnie masz rację, bo widzisz Emily jest… hmm… – Ginny zastanawiała się nad doborem odpowiedniego synonimu słowa „naiwna”, które idealnie określało co chciała powiedzieć, ale nie brzmiało za dobrze – Niepoprawną optymistką – powiedziała wreszcie. – Wierzy w ludzi w których nikt nie wierzy. W ludzi złych i bez serca… Kompleks zmieniania świata czy coś w tym stylu. Snape jest tego najlepszym przykładem. Jednak wracając do Malfoy’a to Fred i George opowiadali, że kiedyś przez przypadek zrobili demolkę w łazience na trzecim piętrze i Emma dostała całoroczny szlaban u Snape’a. Głównie sprzątała jego gabinet. I wyobraź sobie, że pewnego dnia wpada do Snape’a Narcyza Malfoy z małym Draco, a tam Emily sprząta w jego gabinecie i podśpiewuje sobie jakąś mugolską pioseneczkę – zachichotała Ginny wyobrażając sobie minę Pani Malfoy. – Podobno matka Malfoy’a całkiem zbaraniała, a Emily jak gdyby nigdy nic zaproponowała jej żeby usiadła, podała kawy i zaczęły sobie gadać..
-Jak typowa żona – wtrąciła się Hermiona, ale mówiła bardziej do siebie niż do przyjaciółki. – To stąd ta wzmianka o żonie na pełny etat..
-Też tak sądzę, ale słuchaj dalej. Akcja się zagęszcza. Narcyza Malfoy była nią wprost zachwycona i Draco, z którym bawiła się Emily, również. Na nic się nie zdały tłumaczenia Snape’a że to Weasley’ówna, że Gryfonka, że zdrajczyni krwi… Narcyza podobno strasznie się uparła. Z Lucjuszem nie poszło tak łatwo, bo jak usłyszał, że jego żona chce z Emily zrobić matkę chrzestną jego jedynego syna podobno wpadł w szła, ale kiedy chciał ochrzanić i obwinić za to Snape’a on również natchnął się na Emily. Święcie przekonany, że to ktoś zupełnie inny przegadał z nią kilka ładnych godzin i na koniec powiedział, że już by wolał żeby to ona była chrzestną Malfoy’a. Tak więc Emily powiedziała mu jak się naprawdę nazywa i chcąc, nie chcąc Lujusz musiał się zgodzić. I tak Emily została chrzęsnął tej tlenionej fretki- dokończyła opowiadać młoda Ginevra, a ostatnie słowa wypluła z taką pogardą z jaką zawsze mówiła o Draco i jego przyjacielu, Blaisie Zabinim.
-A twoja mama? Chyba nie była zachwycona, co? – spytała patrząc w górę i obserwując podniebne poczynania młodego dziedzica i Emily. Ścigali się, wykonywali skomplikowane akrobacje i śmiali się w głos. Chyba każdy czarodziej przechodzący przez Pokątną przynajmniej na chwilę zawiesił na nich oko, a na jego twarzy od razu pojawiał się delikatny uśmiech.
-Mama była wściekła, a Emily nieugięta. To była ich pierwsza poważna kłótnia, bo Emily była raczej uległa. Chyba jako jedyna z nas bez protestów zawsze robiła to co jej kazano.
-Rozumiem – odparła starsza Gryfonka zastanawiając się cały czas nad słowami Emily.

„Charlie myślał że przerabia ją dla mnie, ale naprawdę była dla mojego chrześniaka, który mimo że jego ojciec świetnie grał w Quiddicha panicznie bał się latać.”

Hermionie w głowie się nie mieściło żeby Draco kiedykolwiek bał się latać. Przecież był Szukającym i to naprawdę dobrym Szukającym. No, ale jakby nie było to on był chrześniakiem Emmy.
-A Emily ma jeszcze jakiegoś chrześniaka?
-Nie… Raczej nie – odparła Ruda wpatrując się w bezchmurne niebo. – A czemu pytasz?
-A nic… Tak po prostu – opowiedziała i ona także spojrzała w niebo. Ich popisy były wprost niezwykłe. Zarówno Emily jak i Draco wyglądali jakby się urodzili na miotłach. Liczne piruety i inne akrobacje, których Hemiona nie potrafiła nazwać zdawały się przychodzić im tak łatwo jak ostatnio Ronowi wkurzanie jej. Okrążyli niemal całą Pokątną i wylecieli na ostatni zakręt. Migdałowooka Gryfonka nie miała pojęcia z jaką szybkością lecieli, ale nawet na meczach Quiddicha Gryffindor kontra Slytherin nie widziała żeby ktoś tak szybko leciał. Aż dziw, że miotły nie rozwaliły się na milion kawałków.
-Na Melina, przecież on się rozbiją! - wykrzyknęła nagle Hermiona, kiedy Ruda i jej chrześniak z zawrotną szybkością mknęli prosto na najwyższy gmach Ministerstwa. Nie zwalniali wcale, mimo, iż budynek był coraz bliżej. Kasztanowowłosa Gryfonka natychmiast wyjęła różdżkę żeby ich ratować, ale przyjaciółka ją powstrzymała.
-Wyluzuj, Miona… - powiedziała wciąż patrząc na niebo. – Jeszcze tylko zakręt, ostatnia prosta i meta.
Hermiona spojrzała na Wealsley’ównę zaszokowana.
-Dawaj, Emily… Dawaj – mruczała pod nosem Ruda zaciskając dłonie w piąstki. – Dokop mu w ten jego arystokratyczny tyłek!
Starsza Gryfonka zupełnie nie rozumiała ekscytacji Ginny i z przerażeniem patrzyła jak Draco i Emily są coraz bliżej i bliżej kamiennego budynku. Czuła jak żołądek ściska jej się z przerażenia do wielkości orzeszka. Potem wszystko działo się tak szybko… Draco nagle gwałtownie zahamował tuż przed oknami Ministerstwa, a Emily, która przez jakiś czas znajdowała się z tyłu wyprzedziła go z uśmiechem na ustach i gdy była zaledwie kilkanaście cali od budynku puściła się prawą ręką miotły, a nogę z tej samej strony wyjęła ze stopki. Położyła się całkiem na miotle i obie kończyny niebezpiecznie  wychyliła na prawo. Potem był tylko świst. Przerażona Hermiona zamknęła oczy, ale nie usłyszała głośnego „łubudu”, które wskazywałoby na to, że spadła. Dziewczyna powoli otworzyła oczy i ku swojemu zdziwieniu zauważyła, że Weasley’ówna leci cała i zdrowa, bez nawet najmniejszej ryski na miotle w ich stronę, a jej chrześniak został pozostawiony w tyle. Młody dziedzic próbował ją jeszcze dogonić na ostatniej prostej. Na próżno. Już po chwili Emma z jeszcze bardziej nastroszonymi włosami niż te Hermiony wylądowała obok Gryfonek zeskakując z miotły jeszcze w locie.
-Tak! – zapiała radośnie. – Emily Torpeda Weasley znowu pierwsza! – krzyczała dumna i roześmiana.
Hermiona jeszcze nigdy nie widziała żeby ktoś aż tak się cieszył z takiej błahostki, ale wyglądało na to, że jej przyszła nauczycielka cieszy się z najmniejszych rzeczy i tą radością z życia zaraża wszystkich naokoło, aż samej pannie Granger znanej raczej z powagi pojawił się na twarzy uśmiech. Zaraz po Emily przed Apteką wylądował Draco. Wyglądał jakoś inaczej…
Jego koszula była rozpięta na kilka pierwszych guzików, a włosy zwykle idealnie ułożone były teraz rozwiane, rozczochrane i niedbale opadały na stalowe oczy, które nie były już takie zimne i przerażające. Teraz tliła się w nich iskierka szaleństwa i… szczęścia. Nie był wkurzony z powodu przegranej. Wręcz przeciwnie. Kiedy tylko wylądował zaczął się śmiać. Śmiał się tak po prostu. Z niczego. Hermiona omal nie zachłysnęła się powietrzem. Wyglądał dokładnie jak Draco z jej snów. Taki… taki naturalny. Tak pięknie naturalny i zwyczajny. Bez zgryźliwych uwag, kpiącego uśmieszku, tej całej aury idealności i tego chłodu, który z niego zazwyczaj emanował.
Uśmiech na twarzy Hermiony stał się jeszcze bardziej radosny. Nie była pewna czy znów śni, ale chciała żeby ten sen trwał wieczność.
Ginny ze śmiechem udawała krzyczący tłum.
-Tłum szaleje! –śmiała się dalej Emma.
-Weasley! Weasley! – pokrzykiwał roześmiany Draco sam sobie robiąc echo.
-Spójrzcie! – zawołała Hermiona, której dowcipny nastrój się udzielił. – Kibice robią falę!
Blondwłosy Ślizgon wciąż dusząc się ze śmiechu uniósł ręce do góry zapoczątkowując trzyosobową „meksykańską falę”.
Wszyscy znów ryknęli gromkim śmiechem, a ich bursztynowooka opiekunka ukłoniła się ze śmiechem kilka razy.
-Nie ciesz się tak. Następnym razem cię pokonam – odgrażał się arystokrata jednak w jego głosie dało się wyczuć rozbawienie.
-Z pewnością. Już teraz było ciężko. Za stara na to jestem… - odparła z rozbawieniem.
-Cieszę się, że wróciłaś… - powiedział nagle poważnie ni stąd ni zowąd młody dziedzic. Było widać, że wyrażanie uczuć sprawia mu spory problem gdyż zdanie to wypowiedział patrząc się na swoje buty. Dopiero po krótkich chwili spojrzał na swoją matkę chrzestną, która to spoglądała na niego zdziwiona i wzruszona zarazem. Emily podeszła do Dracona i przytuliła go mocno do siebie.
-Ja też, Draco… Ja też – szepnęła gładząc go czule po platynowych włosach. Hermiona przyglądała się im niemal równie wzruszona co Emily. Ta scena przywodziła jej na myśl jakiś wzruszający film w którym czuła kochająca matka odzyskuje swoje jedyne dziecko. Jednak młodsza Gryfonka  nie podzielała zdania przyjaciółki co zaakcentowała głośnym i wymownym odchrząknięciem.
-Kupić ci syrop na kaszel, Gin? – spytała z rozbawieniem Emma wypuszczając swojego chrześniaka z objęć.
-Nie trzeba… – mruknęła pod nosem Ginevra.
-A właśnie! – wykrzyknęła Emily jakby sobie coś nagle przypomniała. – Draco, znasz Hermionę, prawda? – spytała z przebiegłym uśmieszkiem wymalowanym na pełnych ustach.
Arystokrata zmierzył kasztanowłosą dziewczynę sceptycznym spojrzeniem, a jego wzrok zdawał się ja przeszywać na wylot niczym promienie rentgena.
-Taaak… - przeciągnął chłopak – To Szl… - zaczął, ale patrząc na Emily ugryzł się w język i bąkną tylko:
-Gryfonka z mojego rocznika.
Mówiąc to patrzył Hermionie w jej migdałowe oczy z nieukrywaną niechęcią. Jego wzrok dobitnie mówił: „Nie ciesz się tak.. Jeszcze ci pokażę.” Jednak po zobaczeniu innych uczuć na jego twarzy niż gniew Hermiona wcale się go już nie obawiała. Uśmiechnęła się jedynie triumfująco.
-Nie wiedziałam, że jesteście z jednego rocznika… - zaczęła ostrożnie Emma.
-O tak – potwierdziła natychmiast panna Granger, w której ni stąd ni zowąd pojawił się bojowy nastrój.

Teraz to ci pokażę za te wszystkie lata… - pomyślała i dodała:

-Draco i ja się przyjaźnimy.
A powiedziała to tak słodkim i cukierkowym tonem, że nawet Levander by zemdliło, po czym spojrzała wyzywająco na dziedzica, a w jej czekoladowych oczach można było dostrzec iskierkę triumfu.

I jak się teraz wyplączesz? – pomyślała z satysfakcją.

Słysząc jej słowa Ginny ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia niekontrolowanym śmiechem. Natomiast Draco dosłownie opadła szczęka.

Co?! Co ty wygadujesz głupia szlamo?!

Draco był w szoku. Nie rozumiał czemu coś takiego powiedziała. Pojął wszystko dopiero gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Chciała mu zrobić na złość. Ta mała, brudna szlama, rzuciła mu wyzwanie!

Oj chyba nie wiesz z kim zadarłaś naiwna Gryfonko- pomyślał i uśmiechnął się do niej szyderczo. Dziewczynie natychmiast zrzedła mina.

-Naprawdę? – spytała zdziwiona Emily.
-O taaak… - potwierdził Ślizgon. – Gra… znaczy Mionka to moja najlepsza przyjaciółka – zapewnił równie mdławym tonem.
Ginny i wyżej wymieniona Mionka spojrzały na chłopaka zaszokowane. On jednak uniósł tylko brwi znacząco i kontynuował :
-Sama mi mówiłaś, Emily, że powinienem się zaprzyjaźnić z kimś kto nie jest ze Slytherinu no i proszę… - powiedział wyszczerzając ząbki  w szeroki uśmiech i obejmując zaszokowaną Hermionę ramieniem.
-Tak chcesz pogrywać? A więc przyjmuję wyzwanie. Zobaczymy kto to dłużej uciągnie… - syknął Gryfonce do ucha jednak uśmiech ani na chwilę nie spełzł z jego twarzy. Hermiona również wyszczerzyła ząbki w słodki uśmiech.
-A więc świetnie. Szykuj się na przegraną – odsyknęła z jadem i czule odgarnęła chłopakowi włosy z czoła.
-To… Świetnie – stwierdziła Emily i uśmiechnęła się mało szczerze. Czy im wierzyła? Skądże. Zastanawiała się tylko, czy oni naprawdę  myślą, że jest taka głupia żeby nie zauważyć, że to wszystko jest potwornie sztuczne, a oni się nienawidzą? Jednak w końcu stwierdziła, że odrobina sympatii dobrze by im zrobiła nawet jeśli jest udawana. Kto wie, może im to kiedyś wejdzie w nawyk? Tym bardziej nie chciała im mówić od razu, że im nie wieży po tym jak usłyszała jak Hermiona mamrocze imię jej chrześniaka przez sen. Z resztą, kiedy była w Rumunii dostawała od młodego Malfoy’a długie listy w których opisywał szkołę, swoich przyjaciół i nader często „szlamę Granger”. W gąszczu wyzwisk i cech, które go w niej denerwowały czasem Emily udawało się wyłapać coś miłego na temat Hermiony.
-Tak więc chodźmy dalej – zakomenderowała najstarsza dziewczyna. – Chłopcy pewnie już na nas czekają pod sklepem Freda i Georga, a tak uroczo wyglądacie, że nie chcę was rozdzielać. Odprowadzisz nas, Draco, prawda? – spytała, ale zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenia niż pytanie.


******


Cała piątka wróciła z ulicy Pokątnej dopiero wieczorem. Emily miała  cudowny humor. Widok wściekłości jej chrześniaka, kiedy wspominała o tym jak uroczo z Hermioną wyglądają był bezcenny, a miny zaszokowanych Harrego, Rona i Ginny, kiedy Draco ucałował dłoń Gryfonki na do widzenia był jeszcze lepszy. Bawiła się przednio i chyba nic nie mogło popsuć jej tak dobrego humoru. Jednak czy aby na pewno nic?
Gdy wszyscy wrócili do Nory Ron i Harry natychmiast gdzieś zniknęli. Jak widać musieli obgadać dzisiejsze zachowanie Dracona. Z tego co Hermiona zdążyła powiedzieć Weasleyównie mieli na jego punkcie obsesję. Obie uważały to za idiotyzm, ale chłopcy podchodzili do tego bardzo serio. Ubzdurali sobie że Draco jest śmierciożercą.

Co za idiotyzm!

Hermiona natychmiast poszła na taras poczytać sobie nowo dostaną od Emmy książkę i chyba również przy okazji przemyśleć zachowanie Malfoy’a. Tak więc z Ginny zostały same. Obie Weasley’ówny weszły do salonu. Był pomalowany na ciepły, słoneczno-żółty kolor. Sprawiał wrażenie bardzo przytulnego i to właśnie tu, albo w kuchni przesiadywała wspólnie rodzina Weasley. Teraz też była tam zdecydowana większość osób mieszkających w Norze. Na trzech wyglądających fotelach siedział Bill, Nimfadora i Remus, natomiast na stojącej naprzeciwko kanapie Molly, Fleur i… mała Fleur?
Mała Fleur gdy tylko zobaczyła dziewczyny natychmiast podbiegła do nich pełnym gracji krokiem, którego nie powstydziłaby się żadna baletnica.
-Jestem Gabrielle – zaćwierkała drobna blondynka, a w jej głosie dało się słyszeć wyraźny francuski akcent. Weasle’ówny wymieniły między sobą znaczące spojrzenia.
-Ty zapewne jesteś Ginny – dodała tym samym irytująco słodkim, piskliwym głosikiem.
-Tak – przytaknęła niepewnie Ginevra.
-Podobno nie jesteś zbyt mondri... – dodała z zabójczą wręcz szczerością, która to łączyła ją ze starszą siostrą. Wszyscy obecni wywalili oczy na wierzch, a Lupin omal nie zakrztusił się herbatą. Nikt by nie przypuszczał, że ktoś tak słodki i uroczy może być tak wredny. Ginny natomiast spojrzała na młodszą od niej blondynkę z takim jadem, że aż dziw, że nie skonała od tego spojrzenia.
-O! A ty zapewne Emily - zaćwierkała piskliwe młoda Delacour nic sobie nie robiąc z reakcji zebranych na jej poprzednią wypowiedź. Blondwłosej Francuzce jednak zrzedła mina, kiedy zmierzyła wzrokiem starszą Weasley’ównę.
-Fleur miała rację. Z opowiadań Bill byłaś ładniejszi.
Po tej jakże złośliwej uwadze na twarz tego wrednego anioła wystąpił cukierkowy uśmieszek. Remus przerywając ciszę jaka nastała podczas gdy Ginny zastanawiała się czy zesłaliby ją do Azkabanu gdyby wybawiła świat od tej idiotki. Dora poklepała z poczciwym uśmiechem męża po plecach, a dobry humor Emily szlag jasny trafił. Rozłożyła ręce na znak poddania się.

No masz… Kolejny francuski pustak! To chyba ich główny produkt eksportowy.

-Przykro mi. Nie każdy jest cukierkową blond laleczką – syknęła starsza Weasley’ówna pod nosem.
-Yyy… Emily, może byście z Ginny i Gabriele przymierzyły sukienki, które wybrała wam Fleur jako druhnom? – spytał próbując załagodzić sytuację Bill, który jako jeden z niewielu słyszał odzywkę Emily i obelgi, które pod nosem mruczała niczym czarno magiczne zaklęcia jego siostra. Obie Weasley’ówny spojrzały na wieszaki lewitujące za kanapą, na których wisiały trzy sukienki w kolorze brzoskwini. Wszystkie trzy wyglądały na uszyte w jednym rozmiarze.
-Oui! – przytaknęła z entuzjazmem Fleur.
Emily machnęła różdżką i już wszystkie trzy miały na sobie przygotowane dla nich sukienki. Gabrielle prezentowała się w niej świetnie. Dobrze dopasowana sukienka cudownie leżała na jej średniej wielkości biuście i niewielkich biodrach. Brzoskwiniowy kolor pięknie współgrał z jej jasną cerą i włosami w słonecznym kolorze. Jedak jedynie Gabrielle wyglądała dobrze w stroju druhny. Okazało się, że kolor brzoskwiniowy potwornie gryzie się z rudym.
Ponad to sukienki nijak nie leżały na Weasleyównach. Na starszą z kuzynek sukienka w rozmiarze siostry Fleur była za krótka i to do tego stopnia, że dziewczyna obawiała się czy już jej czasem nie widać pół tyłka. Ponadto materiał stanowczo za bardzo opinał się na biodrach, co powodowało że jeszcze bardziej się podnosił do góry. Emily czuła również jak z tyłu puszcza jej suwak w okolicy łopatek. Miała stanowczo za duży biust na to coś w co jej się kazali wcisnąć. Z resztą i tak połowa jej „dobytku” wylewała się górą przez dekolt w kształcie litery „v”.
Jej kuzynka również nie wyglądała lepiej. Ginny była jeszcze niższa od siostry Fleur, tak więc brzoskwiniowy materiał sięgał jej do kolan zamiast do pół uda. Na dodatek sukienka była stanowczo za duża na jej stosunkowo niewielkie piersi.
Fleur i Gabrielle spojrzały na Weasleyówny przekrzywiając znacząco głowy na jedną ze stron i krzywiąc się jakby je bolał ząb. Reszta starała się nie okazywać tego co myślała na temat ich aktualnego wyglądu, jednak Nimfaodora nagle przerywając ciszę w buchnęła niekontrolowanym śmiechem. Obie dziewczyny zmierzyły ją morderczym spojrzeniem.
-Przepraszam…! – wydukała kobieta – Ale wyglądacie naprawdę…
-Osobliwie – przerwał Tonks męski baryton dochodzący zza dziewcząt. Obie odwróciły.
W drzwiach nonszalancko oparty o framugę drzwi stał wysoki, szczupły mężczyzna o przydługawych, czarnych włosach. Widać, było że jest nieco starszy zarówno od Emily, jak i od Fleur oraz Billa, ale łobuzerski błysk w jego błękitnych oczach mówił coś innego. Emma prychnęła tylko pogardliwie i  całkowicie ignorując Syriusza pomocą różdżki przywróciła jej i Ginny zwyczajne ubrania. Jednak Syriusz niewzruszony jej obojętnością i spojrzeniem mówiącym „Wyjdź. Nie chcę cię widzieć” podszedł do niej i objął ją w pasie przyciągając do siebie na siłę.
-Idź sobie – powiedziała znudzonym tonem uparcie próbując go odepchnąć od siebie.
Niestety bez skutku. Mężczyzna wciąż trzymał ją w żelaznym uścisku i zapowiadało się, że nie puści jej i nie odda tak łatwo. Jednak Emily znana ze swojego typowo Gryfońskiego uporu dalej się szarpała próbując się uwolnić.
-Daj spokój. – Syriusz wymownie wywrócił oczami. – Przecież wiem, że mi i tak wybaczysz. Zawsze  mi wybaczasz – dodał bezwiednie posyłając jej TEN uśmiech.
-Nie tym razem, Syriusz – powiedziała spokojnym i jeszcze łagodnym tonem patrząc Syriuszowi głęboko w oczy. W jej bursztynowych tęczówkach nie było ani krzty rozbawienia. Była jak nigdy całkowicie poważna.
-Nie rozumiem… - Syriusz wyglądał na zmieszanego jej odpowiedzią i momentalnie poluzował uścisk. Emily skorzystała z okazji i odsunęła się jak najdalej od byłego kochanka po czym zaczęła spokojnie tłumaczyć:
-Po tym jak potraktowałeś…- zaczęła.
-Znowu chodzi o Snape’a?! – przerwał jej nagły wybuch Syriusza. – Jasna cholera! Co ty z nim masz?! To dupek jakich mało, a ty go zażarcie bronisz. Zauważyłaś, że tylko o niego się kłócimy? Nie potrafisz pojąć, że on nie jest taki jak ci się wydaje?! Zdajesz sobie sprawę ilu ludzi zabił?!
-Przestań na mnie wrzeszczeć!!! – wykrzyczała Emma najgłośniej jak potrafiła, a słabiutkiego głosiku to ona nie miała. – Zaślepia cię nienawiść! Widzisz tylko jego złe strony. Zdajesz sobie sprawę ilu uratował? Między innymi ciebie też.
-No masz! – Syriusz uniósł ręce w geście rezygnacji. – Znowu ta sama śpiewka. Snape jest dobry! Bla, bla, bla...! On pomógł cię wyciągnąć z Azkabanu. Bla, bla, bla! – przedrzeźniał ją. – Skoro Snape jest taki cudowny to sobie do niego idź!!!
-A żebyś wiedział, że pójdę! – syknęła Emily, a łzy wściekłości zalśniły w jej zwykle radosnych i ciepłych oczach.
Nie takiej odpowiedzi się Syriusz spodziewał, więc wkurzył się jeszcze bardziej.

-Proszę bardzo! – wrzasnął wkurzony mężczyzna. – Biegnij! Droga wolna! Zobaczymy ile pożyjesz. Tydzień? No może jeśli temu dupkowi na tobie choć trochę na tobie zależy to miesiąc. Jeśli nie on cię zabije to zrobią to jego stuknięci kumple w tym ojciec twojego ukochanego chrześniaka.
- A ty jak traktujesz Harry’ego?! Nie zauważasz jaki dla mnie jest. Nie chcesz tego widzieć! Z resztą potrafię o siebie sama zadbać i nie potrzebuję do tego nikogo, a już na pewno nie ciebie!
-Dobrze!
-Dobrze!
-Świetnie!
-Świetnie! Żegnam – syknęła Emily.
Zamaszystym ruchem zebrała ze stolika płócienną torbę z zakupionymi w Aptece składnikami do eliksirów i ruszyła w stronę kominka.
-Emily! – zawołał Remus. – Zaczekaj. Może ochłoniecie i pogadacie jeszcze raz na spokojnie…
-Nie mam o czym z nim już rozmawiać. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i to dogłębnie, czyż nie, Syriuszu? – syknęła z jadem. – I nie waż się do mnie nawet zbliżać.
-Jeszcze będziesz mnie błagała o to żebym do ciebie wrócił! – zawołał za nią.
-Wmawiaj to sobie dalej, Black – syknęła i zniknęła za zielonymi płomieniami kominka. Wszyscy obecni zamarli i wbili zaszokowane spojrzenia w Syriusza.

Dopiero fakt, że Emily zwróciła się do niego po nazwisku otrzeźwił jego umysł. Zrozumiał co jej powiedział i zrozumiał to co ona mu powiedziała. Zalała go fala poczucia winy. Bał się, że ją naprawdę stracił i że nigdy już jej nie odzyska. Jednak ta chwila poczucia winy nie trwała długo a zaraz za nią pojawiła się wściekłość. Na Snape’a. Syriusz był przekonany że to wszystko jego wina że zrobił to wszystko naumyślnie. Nie był pewny czy zrobił to bo  chciał Emily dla siebie czy chciał mu po prostu dopiec, ale to nie było istotne. Teraz tym bardziej chciał odzyskać Emily choćby po to, żeby pokazać Severusowi że to on jest tu górą.
-Jeszcze zobaczymy kto wygra, Snape – syknął pod nosem i bez słowa wszedł do kominka przenosząc się do swojego domu.





13 komentarzy:

  1. Mega długie!!!! Świetnie się czytało, nie mogłam się ani na chwilę oderwać, choćby po to, by wyłączyć gotującą się wodę :)
    Bardzo podoba mi się również szablon :)
    Czekam na kolejny <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny !!Czytałam jednym tchem!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Długie, długie, długie <3
    Super!
    Naprawdę świetnie Ci wyszedł. Śmiałam się i odczuwałam emocje na równi ze wszystkimi bohaterami :)
    Zaskoczyłaś mnie faktem, że chrześniakiem Emily jest Draco :D
    Jestem naprawdę pod wrażeniem :)
    Zapraszam do siebie i pozdrawiam,
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozmowa z Draco i Narcyzą genialna! Wyścigi na miotłach też mi się podobały,no i foch Emily na końcu! To było coś,pierwsza część zrywania! YES!! Natomiast piosenki mnie rozkleiły...
    Jestem zakochana!
    zapraszam do siebie ;*
    Cieszę się ,że wróciłaś.

    OdpowiedzUsuń
  5. super jak zawsze! czytało się świwtnie choć literówki i błędy strasznie denerwują. rozumiem jesteś tylko człowiekiem... nie! nie tylko człowiekiem! super piszącym człowiekiem! super, super i jeszcze raz gratuluję superowskiego rozdziału. to z Draco i Hermą świetne! śmiałam się jak zwykle przy Twoich rozdziałach. U mnie tak nie będzie. ale blog dopiero w wakacje...
    całuski i weny
    za błędy przepraszam, piszę z telefonu
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mam pojęcia jak mogły się pojawić literówki i błędy gdyż rozdział jest zbetowany i głównie dlatego trzeba było na niego tak długo czekać. Jednakże przepraszam. Cieszy mnie jednak fakt że się podoba. Naprawdę to dużo dla mnie znaczy :)

      Buziaki.
      Melania Zabini

      Usuń
  6. a i mi nie przeszkadza długość notki. czytam Bitwe Myśli od początku bo niedawno tam wpadłam i tam są jeszcze dłuższe.

    OdpowiedzUsuń
  7. Jesteś Genialna napisz szybko kolejny rdz. :) życzę duuuuuuuuuuuuuużo weny :)
    ~Karolla

    OdpowiedzUsuń
  8. Piszesz ciekawie i z pomysłem :) Znajdzie się trochę błędów ortograficznych, ale poza tym czyta się dobrze ^^
    Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Aww... Kolejny wielki talent! :D Kocham. ♥
    Nie dziwię się Syriuszowi, wręcz go popieram, bo to moja ulubiona postać. :)
    Ale Emily też mi się podoba.
    Czekam na nn. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Łał, ciekawe co się będzie dalej działo. Założę się, że coś zaiskrzy między Hermioną i Malfoyem, a może nie? Zobaczymy. Naprawdę bardzo dobry rozdział.
    Czekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie:
    corka-aniolow.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Zaczęłam i w jeden dzień połknęłam całe opowiadanie. ;) Są pewne elementy które mi nie pasują, po prostu nie przepadam za używaniem zdrobnień które nie były używane w książce np. "Mionka". Ale fabuła mi się podoba, dlatego takie elementy daje rade przeżyć. ;)
    Ogólnie czekam na kontynuację, bo fabuła jest jak najbardziej na TAK. ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Napisz dalej proooooooooooooooooooooooooooszę <3
    ~Carolina

    OdpowiedzUsuń