Oto przed wami długo oczekiwana druga część szóstego rozdziału. Mamnadzieję że jego długość zrekompensuje wam czas oczekiwania. Niestety mój kot poprzegryzał kabel od myszki i od klawiatóry i nie miałam za bardzo jak wysłać rozdziału Natalie do zbetowania, a i ona miała pewne komplikacje i poślizg w sprawdzaniu. Także serdecznie przepraszam i zapraszam na rozdział. :)
******
-My
przynajmniej nie chodzimy na zakupy z mamusią – odgryzła się Ginny.
-Ty się
lepiej odwal od mojej matki, Weasley – warknął, a Hermionie przebiegł po
plecach nieprzyjemny dreszcz.
-Spokojnie,
Draco… - Narcyza położyła swojemu synowi dłoń na ramieniu. – Nie ma co się
przejmować szlamem… Przyszliśmy tu chyba w innym celu – syknęła z temperaturą
głosu równą zeru bezwzględnemu. W Hermionie na to jedno słowo, które działało
na nią niczym czerwona płachta na byka zaczęło się gotować. Nienawidziła tej
kobiety. Jej i jej męża. Jaki oni dawali przykład synowi wciąż się wywyższając
i wyzywając wszystkich naokoło od szlam?!
Draco
skinął głową przyznając matce rację.
-Gdzie
twoja kuzynka, Weasley? – spytał Ginny, a jego lodowate, szare oczy zdawały się
przeszywać Rudą na wylot.
-Robi
zakupy dla Snape’a – warknęła bez zastanowienia Gryffonka świdrując młodego
dziedzica spojrzeniem pełnym obrzydzenia. Tylko głupi by nie zauważył jak
bardzo się nienawidzą. Narcyza na słowa
młodej Weasley’ówny uśmiechnęła się pod nosem w taki sposób że Hermionie znów
po plechach przewędrowało stado mrówek. Wtedy z Apteki wyszła Emily.
-Draco –
zwróciła się do chłopaka z progu kamieniczki. Starsza Weasley’ówna miała
nieodgadniony wyraz twarzy. Uniesione wysoko brwi i przenikliwe spojrzenie
zdawały się rzucać blondynowi wyzwanie, jednak kąciki jej ust były delikatnie
uniesione do góry w subtelny uśmiech.
-Emily –
zacmokał Malfoy z równie dziwnym wyrazem twarzy. Wyglądali jakby się cieszyli, że się widzą, ale zarazem pracowali nad jakąś paskudną docinką.
Panna Granger
natomiast, patrzyła na nich zdziwiona.
Niby po kilku godzinach z ulubioną kuzynką Ginny powinna się przyzwyczaić, że
prawie wszyscy ją znają, ale żeby Draco też?! Przecież nie była arystokratką,
nie chodziła z nim ani jego rodzicami w tym samym czasie do Hogwartu, a
ostatnie kilka lat spędziła w Rumunii.
-Witaj,
Narcyzo - Emily skinęła głową matce Ślizgona.
-Miło
cię widzieć. – Na twarzy Pani Malfoy pojawił się cień pogodnego uśmiechu.-
Widzę, że nic się nie zmieniło... Dalej jesteś żoną Severusa na pełny etat –
dodała z podłym uśmieszkiem, który zastąpił jedynie cień poprzedniego.
-HA-HA-HA
– zironizowała Ruda. – A ty dalej pod dyktaturą Lucjusza?- odgryzła się.
-No dobrze…
Poddaję się. – Blondwłosa kobieta wzruszyła ramionami, a Emily momentalnie się
rozpogodziła. Podeszła do Narcyzy i uściskała ją. Zdezorientowana Hermiona
spojrzała na Ginny, która wyglądała jakby miała za chwilę zwymiotować.
-Nie mam
pojęcia jak on to wytrzymuje... – westchnęła zrezygnowana starsza kobieta,
kiedy nieco od niej wyższa posiadaczka ognistych loków wypuściła ją wreszcie z
objęć.
-Jakoś
musi. I wy też. – Emily wzruszyła ramionami z pogodnym uśmiechem. – No chodź tu
młody… - zawołała. Wskazała Draco gestem dłoni żeby do niej podszedł i
przytuliła go czule do siebie. Starsza Gryfonka czuła jak szczęka opada jej z
łoskotem na chodnik.
Draco
wydał siebie stłumiony przez kaszmirowy sweterek Emily dźwięk. Ni to
parsknięcie, ni to jęknięcie niezadowolenia lecz coś jakby pomiędzy. Ginny i
Hermiona parsknęły śmiechem.
-Na
Salazara… Emily! – ofuknął ją blondyn, kiedy już go wreszcie wypuściła. – Ile
ja mam lat?!
Młoda
kobieta wywróciła wymownie oczami.
-A ty z
czego rżysz, Granger?! – syknął obrzucając kasztanowłosą zabójczym spojrzeniem.
Zmierzył ją przeszywającym, niczym rentgen spojrzeniem, a na jego twarzy
momentalnie pojawił się tak znany Hermionie kpiący uśmieszek al’a wredna,
tleniona fretka.
-Przyleciałyście
na miotłach? – spytała kpiąco. Dziewczyny przytakująco skinęły głowami.
-Nadal
latasz tak słabo jak dawniej, Emily? – spytał z szyderczym uśmiechem.
-To
zabrzmiało jak wyzwanie, Draco…
-Bo to
było wyzwanie.
-Podziwu
godna brawura – odparła kpiąco Emma. – Zobaczymy czy przełoży się to na twoją
formę…
Ginevra
słysząc tą krótką wymianę zdań również uśmiechnęła się wojowniczo i podała
kuzynce swoją i jej miotłę. Hermiona czuła, że tylko ona nie wie o co chodzi..
I skąd
ona do cholery zna tak dobrze Malfoy’ów?! Dlaczego mówi do Draco „młody” jakby
był jej młodszym bratem? Skąd wie jak lata na miotle i dlaczego zrobiła się
nagle tak dziwnie inna? Skąd ten wojowniczy nastrój? Czemu jako jedyna chyba
osoba czuje się swobodnie w towarzystwie tej dziwnej rodziny? Po co im te
miotły? O co chodziło Narcyzie kiedy mówiła, że Emily dalej jest żoną Snape’a na pełny
etat?
W głowie
Hermiony nawarstwiało się coraz więcej pytań i nijak nie mogła sobie na nie
odpowiedzieć. W pewnym momencie przeszło jej przez myśl, że może Emliy coś
łączyło z Draconem. W sumie była całkiem ładna no i Syriuszowi na przykład się
podobała. Zdecydowanie nie spodobała jej się ta myśl. Zaczęła nagle odczuwać
taką niechęć do Wealeyówny…
Przestań! – przywołała się do porządku.-
Myślisz jakbyś była zazdrosna… A przecież
nie masz o co! Ty go nawet nie lubisz.
Przecież nic by się nie stało gdyby Malfoy zakochał się w Emily…
Co za wywłoka!
Wróć! Przestań tak myśleć!
Nienawidzisz Malfoy’a. Nienawidzisz! To egoistyczny, arystokratyczny dupek i
tyle!
.
.
.
Ale przystojny to on jest….
NIE!
Z resztą gdyby Profesor Weasley…
Cholera! Emily. Gdyby EMILY coś z nim łączyło to nie nazywałaby go „młody”, a
poza tym przecież go nienawidzę.
-Trzymaj
młody! – zawołała Emily rzucając blondynowi miotłę, a Hermiona odetchnęła z
ulgą. Nie to, żeby była zazdrosna, ale ulżyło jej że Emily mówiąc na niego w
ten sposób traktuje go bardziej jak brata….
Emily i
Draco dosiedli mioteł.
-Na
cztery – zarządziła Emily mierząc chłopaka wzrokiem.
-To może
trochę potrwać… - westchnęła Narcyza . – Draco, idę do sklepu Borgina i
Burkesa. Przyjdź tam później.
Syn
skinął jej tylko głową, nie przestając świdrować wzrokiem rudej kobiety. Pani
Malfoy westchnęła ponownie wznosząc oczy ku niebu jakby błagała o więcej
cierpliwości.
-Emily,
przypilnuj, żeby mu się nic nie stało i nie szalejcie tak jak ostatnio.
-Cyziu…
- zaczęła Emily rozbawionym tonem. – Draco to już duży chłopiec. Poradzi sobie,
a poza tym to on rzucił rękawice. Niech teraz udowodni że jest godzien nazywać
się moim chrześniakiem.
Blondwłosa
kobieta wywróciła tylko oczami z cieniem uśmiechu na posągowej twarzy i ruszyła w
stronę ulicy Śmiertelnego Nokturnu.
-Raz,
dwa… Cztery! – wykrzyknęła Emily i wzbiła się w powietrze.
-Ej! –
wykrzyknął jeszcze za nią Draco i natychmiast poszedł w jej ślady.
-Czy ja
się przesłyszałam? Ona powiedziała chrześniakiem? – spytała zdziwiona starsza
Gryfonka.
-Taaa… -
mruknęła Ginny. – To była chyba pierwsza rzecz o jaką Emma pokłóciła się z
mamą. Była prawie tak wściekła jak wczoraj. No może odrobinę bardziej.
-A-ale
jak to możliwe? Myślałam, że wasze rodziny się lubią.
-No i
masz rację. Znaczy generalnie masz rację, bo widzisz Emily jest… hmm… – Ginny
zastanawiała się nad doborem odpowiedniego synonimu słowa „naiwna”, które idealnie określało co chciała powiedzieć, ale nie
brzmiało za dobrze – Niepoprawną optymistką – powiedziała wreszcie. – Wierzy w
ludzi w których nikt nie wierzy. W ludzi złych i bez serca… Kompleks zmieniania
świata czy coś w tym stylu. Snape jest tego najlepszym przykładem. Jednak
wracając do Malfoy’a to Fred i George opowiadali, że kiedyś przez przypadek zrobili
demolkę w łazience na trzecim piętrze i Emma dostała całoroczny szlaban u
Snape’a. Głównie sprzątała jego gabinet. I wyobraź sobie, że pewnego dnia wpada
do Snape’a Narcyza Malfoy z małym Draco, a tam Emily sprząta w jego gabinecie i
podśpiewuje sobie jakąś mugolską pioseneczkę – zachichotała Ginny wyobrażając
sobie minę Pani Malfoy. – Podobno matka Malfoy’a całkiem zbaraniała, a Emily
jak gdyby nigdy nic zaproponowała jej żeby usiadła, podała kawy i zaczęły sobie
gadać..
-Jak
typowa żona – wtrąciła się Hermiona, ale mówiła bardziej do siebie niż do
przyjaciółki. – To stąd ta wzmianka o żonie na pełny etat..
-Też tak
sądzę, ale słuchaj dalej. Akcja się zagęszcza. Narcyza Malfoy była nią wprost
zachwycona i Draco, z którym bawiła się Emily, również. Na nic się nie zdały
tłumaczenia Snape’a że to Weasley’ówna, że Gryfonka, że zdrajczyni krwi…
Narcyza podobno strasznie się uparła. Z Lucjuszem nie poszło tak łatwo, bo jak
usłyszał, że jego żona chce z Emily zrobić matkę chrzestną jego jedynego syna
podobno wpadł w szła, ale kiedy chciał ochrzanić i obwinić za to Snape’a on
również natchnął się na Emily. Święcie przekonany, że to ktoś zupełnie inny
przegadał z nią kilka ładnych godzin i na koniec powiedział, że już by wolał
żeby to ona była chrzestną Malfoy’a. Tak więc Emily powiedziała mu jak się
naprawdę nazywa i chcąc, nie chcąc Lujusz musiał się zgodzić. I tak Emily
została chrzęsnął tej tlenionej fretki- dokończyła opowiadać młoda Ginevra, a
ostatnie słowa wypluła z taką pogardą z jaką zawsze mówiła o Draco i jego
przyjacielu, Blaisie Zabinim.
-A twoja
mama? Chyba nie była zachwycona, co? – spytała patrząc w górę i obserwując
podniebne poczynania młodego dziedzica i Emily. Ścigali się, wykonywali
skomplikowane akrobacje i śmiali się w głos. Chyba każdy czarodziej
przechodzący przez Pokątną przynajmniej na chwilę zawiesił na nich oko, a na
jego twarzy od razu pojawiał się delikatny uśmiech.
-Mama
była wściekła, a Emily nieugięta. To była ich pierwsza poważna kłótnia, bo
Emily była raczej uległa. Chyba jako jedyna z nas bez protestów zawsze robiła
to co jej kazano.
-Rozumiem
– odparła starsza Gryfonka zastanawiając się cały czas nad słowami Emily.
„Charlie
myślał że przerabia ją dla mnie, ale naprawdę była dla mojego chrześniaka,
który mimo że jego ojciec świetnie grał w Quiddicha panicznie bał się latać.”
Hermionie
w głowie się nie mieściło żeby Draco kiedykolwiek bał się latać. Przecież był
Szukającym i to naprawdę dobrym Szukającym. No, ale jakby nie było to on był
chrześniakiem Emmy.
-A Emily
ma jeszcze jakiegoś chrześniaka?
-Nie…
Raczej nie – odparła Ruda wpatrując się w bezchmurne niebo. – A czemu pytasz?
-A nic…
Tak po prostu – opowiedziała i ona także spojrzała w niebo. Ich popisy były
wprost niezwykłe. Zarówno Emily jak i Draco wyglądali jakby się urodzili na
miotłach. Liczne piruety i inne akrobacje, których Hemiona nie potrafiła nazwać
zdawały się przychodzić im tak łatwo jak ostatnio Ronowi wkurzanie jej.
Okrążyli niemal całą Pokątną i wylecieli na ostatni zakręt. Migdałowooka Gryfonka
nie miała pojęcia z jaką szybkością lecieli, ale nawet na meczach Quiddicha
Gryffindor kontra Slytherin nie widziała żeby ktoś tak szybko leciał. Aż dziw, że miotły nie rozwaliły się na milion kawałków.
-Na
Melina, przecież on się rozbiją! - wykrzyknęła nagle Hermiona, kiedy Ruda i jej
chrześniak z zawrotną szybkością mknęli prosto na najwyższy gmach Ministerstwa.
Nie zwalniali wcale, mimo, iż budynek był coraz bliżej. Kasztanowowłosa Gryfonka
natychmiast wyjęła różdżkę żeby ich ratować, ale przyjaciółka ją powstrzymała.
-Wyluzuj,
Miona… - powiedziała wciąż patrząc na niebo. – Jeszcze tylko zakręt, ostatnia
prosta i meta.
Hermiona
spojrzała na Wealsley’ównę zaszokowana.
-Dawaj,
Emily… Dawaj – mruczała pod nosem Ruda zaciskając dłonie w piąstki. – Dokop mu
w ten jego arystokratyczny tyłek!
Starsza
Gryfonka zupełnie nie rozumiała ekscytacji Ginny i z przerażeniem patrzyła jak
Draco i Emily są coraz bliżej i bliżej kamiennego budynku. Czuła jak żołądek
ściska jej się z przerażenia do wielkości orzeszka. Potem wszystko działo się
tak szybko… Draco nagle gwałtownie zahamował tuż przed oknami Ministerstwa, a
Emily, która przez jakiś czas znajdowała się z tyłu wyprzedziła go z uśmiechem
na ustach i gdy była zaledwie kilkanaście cali od budynku puściła się prawą
ręką miotły, a nogę z tej samej strony wyjęła ze stopki. Położyła się całkiem
na miotle i obie kończyny niebezpiecznie
wychyliła na prawo. Potem był tylko świst. Przerażona Hermiona zamknęła
oczy, ale nie usłyszała głośnego „łubudu”, które wskazywałoby na to, że spadła.
Dziewczyna powoli otworzyła oczy i ku swojemu zdziwieniu zauważyła, że Weasley’ówna
leci cała i zdrowa, bez nawet najmniejszej ryski na miotle w ich stronę, a jej
chrześniak został pozostawiony w tyle. Młody dziedzic próbował ją jeszcze
dogonić na ostatniej prostej. Na próżno. Już po chwili Emma z jeszcze bardziej
nastroszonymi włosami niż te Hermiony wylądowała obok Gryfonek zeskakując z
miotły jeszcze w locie.
-Tak! –
zapiała radośnie. – Emily Torpeda Weasley znowu pierwsza! – krzyczała dumna i
roześmiana.
Hermiona
jeszcze nigdy nie widziała żeby ktoś aż tak się cieszył z takiej błahostki, ale
wyglądało na to, że jej przyszła nauczycielka cieszy się z najmniejszych rzeczy
i tą radością z życia zaraża wszystkich naokoło, aż samej pannie Granger znanej
raczej z powagi pojawił się na twarzy uśmiech. Zaraz po Emily przed Apteką
wylądował Draco. Wyglądał jakoś inaczej…
Jego
koszula była rozpięta na kilka pierwszych guzików, a włosy zwykle idealnie
ułożone były teraz rozwiane, rozczochrane i niedbale opadały na stalowe oczy,
które nie były już takie zimne i przerażające. Teraz tliła się w nich iskierka
szaleństwa i… szczęścia. Nie był wkurzony z powodu przegranej. Wręcz
przeciwnie. Kiedy tylko wylądował zaczął się śmiać. Śmiał się tak po prostu. Z
niczego. Hermiona omal nie zachłysnęła się powietrzem. Wyglądał dokładnie jak
Draco z jej snów. Taki… taki naturalny. Tak pięknie naturalny i zwyczajny. Bez
zgryźliwych uwag, kpiącego uśmieszku, tej całej aury idealności i tego chłodu,
który z niego zazwyczaj emanował.
Uśmiech
na twarzy Hermiony stał się jeszcze bardziej radosny. Nie była pewna czy znów
śni, ale chciała żeby ten sen trwał wieczność.
Ginny ze
śmiechem udawała krzyczący tłum.
-Tłum
szaleje! –śmiała się dalej Emma.
-Weasley!
Weasley! – pokrzykiwał roześmiany Draco sam sobie robiąc echo.
-Spójrzcie!
– zawołała Hermiona, której dowcipny nastrój się udzielił. – Kibice robią falę!
Blondwłosy
Ślizgon wciąż dusząc się ze śmiechu uniósł ręce do góry zapoczątkowując
trzyosobową „meksykańską falę”.
Wszyscy
znów ryknęli gromkim śmiechem, a ich bursztynowooka opiekunka ukłoniła się ze
śmiechem kilka razy.
-Nie
ciesz się tak. Następnym razem cię pokonam – odgrażał się arystokrata jednak w
jego głosie dało się wyczuć rozbawienie.
-Z
pewnością. Już teraz było ciężko. Za stara na to jestem… - odparła z rozbawieniem.
-Cieszę
się, że wróciłaś… - powiedział nagle poważnie ni stąd ni zowąd młody dziedzic. Było widać, że
wyrażanie uczuć sprawia mu spory problem gdyż zdanie to wypowiedział patrząc
się na swoje buty. Dopiero po krótkich chwili spojrzał na swoją matkę
chrzestną, która to spoglądała na niego zdziwiona i wzruszona zarazem. Emily
podeszła do Dracona i przytuliła go mocno do siebie.
-Ja też,
Draco… Ja też – szepnęła gładząc go czule po platynowych włosach. Hermiona
przyglądała się im niemal równie wzruszona co Emily. Ta scena przywodziła jej na
myśl jakiś wzruszający film w którym czuła kochająca matka odzyskuje swoje jedyne
dziecko. Jednak młodsza Gryfonka nie
podzielała zdania przyjaciółki co zaakcentowała głośnym i wymownym
odchrząknięciem.
-Kupić
ci syrop na kaszel, Gin? – spytała z rozbawieniem Emma wypuszczając swojego
chrześniaka z objęć.
-Nie
trzeba… – mruknęła pod nosem Ginevra.
-A
właśnie! – wykrzyknęła Emily jakby sobie coś nagle przypomniała. – Draco, znasz
Hermionę, prawda? – spytała z przebiegłym uśmieszkiem wymalowanym na pełnych
ustach.
Arystokrata
zmierzył kasztanowłosą dziewczynę sceptycznym spojrzeniem, a jego wzrok zdawał
się ja przeszywać na wylot niczym promienie rentgena.
-Taaak…
- przeciągnął chłopak – To Szl… - zaczął, ale patrząc na Emily ugryzł się w
język i bąkną tylko:
-Gryfonka
z mojego rocznika.
Mówiąc
to patrzył Hermionie w jej migdałowe oczy z nieukrywaną niechęcią. Jego wzrok
dobitnie mówił: „Nie ciesz się tak.. Jeszcze ci pokażę.” Jednak po zobaczeniu
innych uczuć na jego twarzy niż gniew Hermiona wcale się go już nie obawiała.
Uśmiechnęła się jedynie triumfująco.
-Nie
wiedziałam, że jesteście z jednego rocznika… - zaczęła ostrożnie Emma.
-O tak –
potwierdziła natychmiast panna Granger, w której ni stąd ni zowąd pojawił się
bojowy nastrój.
Teraz to ci pokażę za te
wszystkie lata…
- pomyślała i dodała:
-Draco i
ja się przyjaźnimy.
A
powiedziała to tak słodkim i cukierkowym tonem, że nawet Levander by zemdliło,
po czym spojrzała wyzywająco na dziedzica, a w jej czekoladowych oczach można
było dostrzec iskierkę triumfu.
I jak się teraz wyplączesz? – pomyślała z satysfakcją.
Słysząc
jej słowa Ginny ledwo powstrzymała się od wybuchnięcia niekontrolowanym
śmiechem. Natomiast Draco dosłownie opadła szczęka.
Co?! Co ty wygadujesz głupia szlamo?!
Draco
był w szoku. Nie rozumiał czemu coś takiego powiedziała. Pojął wszystko dopiero
gdy ich spojrzenia się skrzyżowały. Chciała mu zrobić na złość. Ta mała, brudna
szlama, rzuciła mu wyzwanie!
Oj chyba nie wiesz z kim zadarłaś
naiwna Gryfonko-
pomyślał i uśmiechnął się do niej szyderczo. Dziewczynie natychmiast zrzedła
mina.
-Naprawdę?
– spytała zdziwiona Emily.
-O
taaak… - potwierdził Ślizgon. – Gra… znaczy Mionka to moja najlepsza
przyjaciółka – zapewnił równie mdławym tonem.
Ginny i
wyżej wymieniona Mionka spojrzały na chłopaka zaszokowane. On jednak uniósł
tylko brwi znacząco i kontynuował :
-Sama mi
mówiłaś, Emily, że powinienem się zaprzyjaźnić z kimś kto nie jest ze
Slytherinu no i proszę… - powiedział wyszczerzając ząbki w szeroki uśmiech i obejmując zaszokowaną
Hermionę ramieniem.
-Tak
chcesz pogrywać? A więc przyjmuję wyzwanie. Zobaczymy kto to dłużej uciągnie… -
syknął Gryfonce do ucha jednak uśmiech ani na chwilę nie spełzł z jego twarzy.
Hermiona również wyszczerzyła ząbki w słodki uśmiech.
-A więc
świetnie. Szykuj się na przegraną – odsyknęła z jadem i czule odgarnęła
chłopakowi włosy z czoła.
-To…
Świetnie – stwierdziła Emily i uśmiechnęła się mało szczerze. Czy im wierzyła?
Skądże. Zastanawiała się tylko, czy oni naprawdę myślą, że jest taka głupia żeby nie zauważyć, że to wszystko jest potwornie sztuczne, a oni się nienawidzą? Jednak w końcu
stwierdziła, że odrobina sympatii dobrze by im zrobiła nawet jeśli jest
udawana. Kto wie, może im to kiedyś wejdzie w nawyk? Tym bardziej nie chciała im
mówić od razu, że im nie wieży po tym jak usłyszała jak Hermiona mamrocze imię
jej chrześniaka przez sen. Z resztą, kiedy była w Rumunii dostawała od młodego
Malfoy’a długie listy w których opisywał szkołę, swoich przyjaciół i nader
często „szlamę Granger”. W gąszczu wyzwisk i cech, które go w niej denerwowały
czasem Emily udawało się wyłapać coś miłego na temat Hermiony.
-Tak
więc chodźmy dalej – zakomenderowała najstarsza dziewczyna. – Chłopcy pewnie
już na nas czekają pod sklepem Freda i Georga, a tak uroczo wyglądacie, że nie
chcę was rozdzielać. Odprowadzisz nas, Draco, prawda? – spytała, ale zabrzmiało
to bardziej jak stwierdzenia niż pytanie.
******
Cała
piątka wróciła z ulicy Pokątnej dopiero wieczorem. Emily miała cudowny humor. Widok wściekłości jej
chrześniaka, kiedy wspominała o tym jak uroczo z Hermioną wyglądają był
bezcenny, a miny zaszokowanych Harrego, Rona i Ginny, kiedy Draco ucałował dłoń
Gryfonki na do widzenia był jeszcze lepszy. Bawiła się przednio i chyba nic nie
mogło popsuć jej tak dobrego humoru. Jednak czy aby na pewno nic?
Gdy
wszyscy wrócili do Nory Ron i Harry natychmiast gdzieś zniknęli. Jak widać
musieli obgadać dzisiejsze zachowanie Dracona. Z tego co Hermiona zdążyła
powiedzieć Weasleyównie mieli na jego punkcie obsesję. Obie uważały to za
idiotyzm, ale chłopcy podchodzili do tego bardzo serio. Ubzdurali sobie że
Draco jest śmierciożercą.
Co za
idiotyzm!
Hermiona
natychmiast poszła na taras poczytać sobie nowo dostaną od Emmy książkę i chyba
również przy okazji przemyśleć zachowanie Malfoy’a. Tak więc z Ginny zostały
same. Obie Weasley’ówny weszły do salonu. Był pomalowany na ciepły,
słoneczno-żółty kolor. Sprawiał wrażenie bardzo przytulnego i to właśnie tu,
albo w kuchni przesiadywała wspólnie rodzina Weasley. Teraz też była tam
zdecydowana większość osób mieszkających w Norze. Na trzech wyglądających fotelach siedział Bill, Nimfadora i Remus, natomiast na stojącej
naprzeciwko kanapie Molly, Fleur i… mała Fleur?
Mała
Fleur gdy tylko zobaczyła dziewczyny natychmiast podbiegła do nich pełnym
gracji krokiem, którego nie powstydziłaby się żadna baletnica.
-Jestem
Gabrielle – zaćwierkała drobna blondynka, a w jej głosie dało się słyszeć
wyraźny francuski akcent. Weasle’ówny wymieniły między sobą znaczące
spojrzenia.
-Ty
zapewne jesteś Ginny – dodała tym samym irytująco słodkim, piskliwym głosikiem.
-Tak –
przytaknęła niepewnie Ginevra.
-Podobno
nie jesteś zbyt mondri... – dodała z zabójczą wręcz szczerością, która to
łączyła ją ze starszą siostrą. Wszyscy obecni wywalili oczy na wierzch, a Lupin
omal nie zakrztusił się herbatą. Nikt by nie przypuszczał, że ktoś tak słodki i
uroczy może być tak wredny. Ginny natomiast spojrzała na młodszą od
niej blondynkę z takim jadem, że aż dziw, że nie skonała od tego spojrzenia.
-O! A ty
zapewne Emily - zaćwierkała piskliwe młoda Delacour nic sobie nie robiąc z
reakcji zebranych na jej poprzednią wypowiedź. Blondwłosej Francuzce jednak
zrzedła mina, kiedy zmierzyła wzrokiem starszą Weasley’ównę.
-Fleur
miała rację. Z opowiadań Bill byłaś ładniejszi.
Po tej
jakże złośliwej uwadze na twarz tego wrednego anioła wystąpił cukierkowy
uśmieszek. Remus przerywając ciszę jaka nastała podczas gdy Ginny zastanawiała
się czy zesłaliby ją do Azkabanu gdyby wybawiła świat od tej idiotki. Dora
poklepała z poczciwym uśmiechem męża po plecach, a dobry humor Emily szlag
jasny trafił. Rozłożyła ręce na znak poddania się.
No masz… Kolejny francuski
pustak! To chyba ich główny produkt eksportowy.
-Przykro
mi. Nie każdy jest cukierkową blond laleczką – syknęła starsza Weasley’ówna pod
nosem.
-Yyy…
Emily, może byście z Ginny i Gabriele przymierzyły sukienki, które wybrała wam
Fleur jako druhnom? – spytał próbując załagodzić sytuację Bill, który jako
jeden z niewielu słyszał odzywkę Emily i obelgi, które pod nosem mruczała
niczym czarno magiczne zaklęcia jego siostra. Obie Weasley’ówny spojrzały na
wieszaki lewitujące za kanapą, na których wisiały trzy sukienki w kolorze
brzoskwini. Wszystkie trzy wyglądały na uszyte w jednym rozmiarze.
-Oui! –
przytaknęła z entuzjazmem Fleur.
Emily machnęła różdżką i już wszystkie trzy miały na
sobie przygotowane dla nich sukienki. Gabrielle prezentowała się w niej
świetnie. Dobrze dopasowana sukienka cudownie leżała na jej średniej wielkości
biuście i niewielkich biodrach. Brzoskwiniowy kolor pięknie współgrał z jej
jasną cerą i włosami w słonecznym kolorze. Jedak jedynie Gabrielle wyglądała dobrze w
stroju druhny. Okazało się, że kolor brzoskwiniowy potwornie gryzie się z rudym.
Ponad to
sukienki nijak nie leżały na Weasleyównach. Na starszą z kuzynek sukienka w
rozmiarze siostry Fleur była za krótka i to do tego stopnia, że dziewczyna
obawiała się czy już jej czasem nie widać pół tyłka. Ponadto materiał stanowczo
za bardzo opinał się na biodrach, co powodowało że jeszcze bardziej się
podnosił do góry. Emily czuła również jak z tyłu puszcza jej suwak w okolicy
łopatek. Miała stanowczo za duży biust na to coś w co jej się kazali wcisnąć. Z
resztą i tak połowa jej „dobytku” wylewała się górą przez dekolt w kształcie
litery „v”.
Jej
kuzynka również nie wyglądała lepiej. Ginny była jeszcze niższa od siostry
Fleur, tak więc brzoskwiniowy materiał sięgał jej do kolan zamiast do pół uda.
Na dodatek sukienka była stanowczo za duża na jej stosunkowo niewielkie piersi.
Fleur i
Gabrielle spojrzały na Weasleyówny przekrzywiając znacząco głowy na jedną ze
stron i krzywiąc się jakby je bolał ząb. Reszta starała się nie okazywać tego
co myślała na temat ich aktualnego wyglądu, jednak Nimfaodora nagle przerywając
ciszę w buchnęła niekontrolowanym śmiechem. Obie dziewczyny zmierzyły ją
morderczym spojrzeniem.
-Przepraszam…!
– wydukała kobieta – Ale wyglądacie naprawdę…
-Osobliwie
– przerwał Tonks męski baryton dochodzący zza dziewcząt. Obie odwróciły.
W drzwiach
nonszalancko oparty o framugę drzwi stał wysoki, szczupły mężczyzna o
przydługawych, czarnych włosach. Widać, było że jest nieco starszy zarówno od
Emily, jak i od Fleur oraz Billa, ale łobuzerski błysk w jego błękitnych oczach
mówił coś innego. Emma prychnęła tylko pogardliwie i całkowicie ignorując Syriusza pomocą różdżki
przywróciła jej i Ginny zwyczajne ubrania. Jednak Syriusz niewzruszony jej
obojętnością i spojrzeniem mówiącym „Wyjdź. Nie chcę cię widzieć” podszedł do
niej i objął ją w pasie przyciągając do siebie na siłę.
-Idź
sobie – powiedziała znudzonym tonem uparcie próbując go odepchnąć od siebie.
Niestety
bez skutku. Mężczyzna wciąż trzymał ją w żelaznym uścisku i zapowiadało się, że
nie puści jej i nie odda tak łatwo. Jednak Emily znana ze swojego typowo Gryfońskiego
uporu dalej się szarpała próbując się uwolnić.
-Daj
spokój. – Syriusz wymownie wywrócił oczami. – Przecież wiem, że mi i tak
wybaczysz. Zawsze mi wybaczasz – dodał
bezwiednie posyłając jej TEN uśmiech.
-Nie tym
razem, Syriusz – powiedziała spokojnym i jeszcze łagodnym tonem patrząc
Syriuszowi głęboko w oczy. W jej bursztynowych tęczówkach nie było ani krzty
rozbawienia. Była jak nigdy całkowicie poważna.
-Nie
rozumiem… - Syriusz wyglądał na zmieszanego jej odpowiedzią i momentalnie
poluzował uścisk. Emily skorzystała z okazji i odsunęła się jak najdalej od
byłego kochanka po czym zaczęła spokojnie tłumaczyć:
-Po tym
jak potraktowałeś…- zaczęła.
-Znowu
chodzi o Snape’a?! – przerwał jej nagły wybuch Syriusza. – Jasna cholera! Co ty
z nim masz?! To dupek jakich mało, a ty go zażarcie bronisz. Zauważyłaś, że
tylko o niego się kłócimy? Nie potrafisz pojąć, że on nie jest taki jak ci się
wydaje?! Zdajesz sobie sprawę ilu ludzi zabił?!
-Przestań
na mnie wrzeszczeć!!! – wykrzyczała Emma najgłośniej jak potrafiła, a
słabiutkiego głosiku to ona nie miała. – Zaślepia cię nienawiść! Widzisz tylko
jego złe strony. Zdajesz sobie sprawę ilu uratował? Między innymi ciebie też.
-No
masz! – Syriusz uniósł ręce w geście rezygnacji. – Znowu ta sama śpiewka. Snape
jest dobry! Bla, bla, bla...! On pomógł cię wyciągnąć z Azkabanu. Bla, bla,
bla! – przedrzeźniał ją. – Skoro Snape jest taki cudowny to sobie do niego
idź!!!
-A żebyś
wiedział, że pójdę! – syknęła Emily, a łzy wściekłości zalśniły w jej zwykle radosnych
i ciepłych oczach.
Nie
takiej odpowiedzi się Syriusz spodziewał, więc wkurzył się jeszcze bardziej.
-Proszę
bardzo! – wrzasnął wkurzony mężczyzna. – Biegnij! Droga wolna! Zobaczymy ile
pożyjesz. Tydzień? No może jeśli temu dupkowi na tobie choć trochę na tobie
zależy to miesiąc. Jeśli nie on cię zabije to zrobią to jego stuknięci kumple w
tym ojciec twojego ukochanego chrześniaka.
- A ty
jak traktujesz Harry’ego?! Nie zauważasz jaki dla mnie jest. Nie chcesz tego
widzieć! Z resztą potrafię o siebie sama zadbać i nie potrzebuję do tego
nikogo, a już na pewno nie ciebie!
-Dobrze!
-Dobrze!
-Świetnie!
-Świetnie!
Żegnam – syknęła Emily.
Zamaszystym
ruchem zebrała ze stolika płócienną torbę z zakupionymi w Aptece składnikami do
eliksirów i ruszyła w stronę kominka.
-Emily!
– zawołał Remus. – Zaczekaj. Może ochłoniecie i pogadacie jeszcze raz na
spokojnie…
-Nie mam
o czym z nim już rozmawiać. Wyjaśniliśmy sobie wszystko i to dogłębnie, czyż
nie, Syriuszu? – syknęła z jadem. – I nie waż się do mnie nawet zbliżać.
-Jeszcze
będziesz mnie błagała o to żebym do ciebie wrócił! – zawołał za nią.
-Wmawiaj
to sobie dalej, Black – syknęła i zniknęła za zielonymi płomieniami kominka.
Wszyscy obecni zamarli i wbili zaszokowane spojrzenia w Syriusza.
Dopiero fakt,
że Emily zwróciła się do niego po nazwisku otrzeźwił jego umysł. Zrozumiał co
jej powiedział i zrozumiał to co ona mu powiedziała. Zalała go fala poczucia
winy. Bał się, że ją naprawdę stracił i że nigdy już jej nie odzyska. Jednak ta
chwila poczucia winy nie trwała długo a zaraz za nią pojawiła się wściekłość. Na Snape’a.
Syriusz był przekonany że to wszystko jego wina że zrobił to wszystko
naumyślnie. Nie był pewny czy zrobił to bo
chciał Emily dla siebie czy chciał mu po prostu dopiec, ale to nie było
istotne. Teraz tym bardziej chciał odzyskać Emily choćby po to, żeby pokazać
Severusowi że to on jest tu górą.
-Jeszcze
zobaczymy kto wygra, Snape – syknął pod nosem i bez słowa wszedł do kominka
przenosząc się do swojego domu.
Mega długie!!!! Świetnie się czytało, nie mogłam się ani na chwilę oderwać, choćby po to, by wyłączyć gotującą się wodę :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się również szablon :)
Czekam na kolejny <3
Rozdział genialny !!Czytałam jednym tchem!!
OdpowiedzUsuńDługie, długie, długie <3
OdpowiedzUsuńSuper!
Naprawdę świetnie Ci wyszedł. Śmiałam się i odczuwałam emocje na równi ze wszystkimi bohaterami :)
Zaskoczyłaś mnie faktem, że chrześniakiem Emily jest Draco :D
Jestem naprawdę pod wrażeniem :)
Zapraszam do siebie i pozdrawiam,
DiaMent.
Rozmowa z Draco i Narcyzą genialna! Wyścigi na miotłach też mi się podobały,no i foch Emily na końcu! To było coś,pierwsza część zrywania! YES!! Natomiast piosenki mnie rozkleiły...
OdpowiedzUsuńJestem zakochana!
zapraszam do siebie ;*
Cieszę się ,że wróciłaś.
super jak zawsze! czytało się świwtnie choć literówki i błędy strasznie denerwują. rozumiem jesteś tylko człowiekiem... nie! nie tylko człowiekiem! super piszącym człowiekiem! super, super i jeszcze raz gratuluję superowskiego rozdziału. to z Draco i Hermą świetne! śmiałam się jak zwykle przy Twoich rozdziałach. U mnie tak nie będzie. ale blog dopiero w wakacje...
OdpowiedzUsuńcałuski i weny
za błędy przepraszam, piszę z telefonu
Romilda Asteria Ellis
micmilde.blogspot.com
Nie mam pojęcia jak mogły się pojawić literówki i błędy gdyż rozdział jest zbetowany i głównie dlatego trzeba było na niego tak długo czekać. Jednakże przepraszam. Cieszy mnie jednak fakt że się podoba. Naprawdę to dużo dla mnie znaczy :)
UsuńBuziaki.
Melania Zabini
a i mi nie przeszkadza długość notki. czytam Bitwe Myśli od początku bo niedawno tam wpadłam i tam są jeszcze dłuższe.
OdpowiedzUsuńJesteś Genialna napisz szybko kolejny rdz. :) życzę duuuuuuuuuuuuuużo weny :)
OdpowiedzUsuń~Karolla
Piszesz ciekawie i z pomysłem :) Znajdzie się trochę błędów ortograficznych, ale poza tym czyta się dobrze ^^
OdpowiedzUsuńŻyczę weny :)
Aww... Kolejny wielki talent! :D Kocham. ♥
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Syriuszowi, wręcz go popieram, bo to moja ulubiona postać. :)
Ale Emily też mi się podoba.
Czekam na nn. :)
Łał, ciekawe co się będzie dalej działo. Założę się, że coś zaiskrzy między Hermioną i Malfoyem, a może nie? Zobaczymy. Naprawdę bardzo dobry rozdział.
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział i zapraszam do siebie:
corka-aniolow.blogspot.com
Zaczęłam i w jeden dzień połknęłam całe opowiadanie. ;) Są pewne elementy które mi nie pasują, po prostu nie przepadam za używaniem zdrobnień które nie były używane w książce np. "Mionka". Ale fabuła mi się podoba, dlatego takie elementy daje rade przeżyć. ;)
OdpowiedzUsuńOgólnie czekam na kontynuację, bo fabuła jest jak najbardziej na TAK. ;)
Napisz dalej proooooooooooooooooooooooooooszę <3
OdpowiedzUsuń~Carolina