piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 6 cz. I

Wielki powrót Melani! Xd Wróciłam dzisiaj i już przybywam z nowym rozdziałem. Spałam dzisiaj dwie godziny, a rozdział pisałam w samochodzie w drodze do domu, więc może nie jest idealny, ale mam nadzieję że się spodoba. Wyjazd dobrze mi zrobił, bo o to powracam do was z mnóstwem nowych pomysłów. Tak więc czytajcie i wyrażajcie swoją opinię.





Emily z twardego, spokojnego snu wyrwał strumień lodowatej wody, który kaskadą niczym wodospad Niagara rozprysnął się na jej zadziornym, piegowatym nosku. Ruda pisnęła i natychmiast zerwała się z łóżka. Tuż nad nią stał wysoki, dość chudy mężczyzna o długim, haczykowatym nosie. Jego wąskie usta wykrzywione były w perfidny uśmieszek, a w jego zgrabnej, bladej dłoni znajdował się pusty kubek z którego najprawdopodobniej pochodziła lodowata woda, która brutalnie wyrwała dziewczynę ze snu.
- Jest Pan mistrzem delikatności, profesorze Snape – warknęła kąśliwie. Oj nie lubiła jak ktoś ją budził i to w dodatku w taki sposób. To była jedna z niewielu rzeczy, która mogła popsuć jej zwykle cudowny także i z rana humor.
-Tak wiem, wszyscy mi to mówią – odparł niezrażony Severus, który jak widać dziś miał wyjątkowo dobry humor. Z resztą to by nie miał jakby z rana wchodząc do swojej sypialni zobaczył w swoim łóżku kobietę i to w dodatku TAKĄ kobietę. Nie byłby mężczyzną gdyby widok śpiącej w jego łóżku Emily nie wprawił go w dobry nastrój. Mógł sobie wmawiać do woli, że to z powodu świetnej pogody chciało mu się gwizdać, ale prawda była inna.
Emily spojrzała na niego jak wryta i nagle roześmiała się w głos. Jej dobry humor powrócił i to w dodatku dzięki tej samej osobie, która go tak popsuła kilka sekund wcześniej. Mężczyźnie patrząc na nią drgnęły kąciki, a na twarzy pojawił mu się cień uśmiechu. Widok ten był rzadki, ale warty zachodu. Wyglądał wtedy tak… inaczej. W takich chwilach jak ta Emily nawet go lubiła. Nie jako dobrego nauczyciela, czy człowieka, któremu jej rodzina zawdzięcza życie, tylko tak po prostu, jako przyjaciela.
Dziewczyna przeczesała palcami swoje splątane od snu loki, przeciągnęła się niczym kot i spytała:
-A można wiedzieć, co Pan o tak wczesnej porze robi w mojej sypialni?
-Twojej, Weasley? – spytał Severus z niedowierzaniem, kąciki jego ust ponownie zadrżały w geście rozbawienia. – Chyba chciałaś powiedzieć „Co Pan o tak wczesnej porze robi w PAŃSKIEJ sypialni”.
Emily spojrzała na niego z taką miną, jakby jej co najmniej powiedział, że widział jak Czarny Pan tańczył hula w różowej spódniczce i kokosowym staniku. Z taką też miną rozejrzała się naokoło.

Ma rację. Znowu.

Nie była w żadnej ze swoich sypialni. Była za duża na tą z Nory, ale za mała na tą z Grimmauld Place i zdecydowanie zbyt ciemna na którąkolwiek z nich. Z resztą jej wygląd całkowicie nie zgadzał się z dewizą Emily przy wystroju wnętrz: „Im więcej tym lepiej”. Odkąd Emily pamiętała jej pokoje były pomalowane w ciepłe barwy, poustawiana tam była cała masa dębowych mebli, a wszędzie naokoło poprzyklejane były zdjęcia przywołujące miłe wspomnienia. Natomiast ta sypialnia była taka…mroczna. Pomalowana była na ciemno-szmaragdowy kolor, meble były ponure i masywne, ale nie było ich zbyt wiele. Pokój sprawiał wrażenie ciężkiego i przygnębiającego. Zupełnie jakby osoba mieszkająca tu chciała się ukryć przed światem.
-O! – zdołała z siebie tylko wydusić Ruda. – Może mi Pan przypomnieć jak się znalazłam w Pańskim łóżku, bo jakoś mi to umknęło… - dodała zmieszana. Próbowała jednak za wszelką cenę zachować twarz, co znacznie utrudniały dwa szkarłatne rumieńce, które pojawiły się na jej policzkach.
Severus przyglądał się jej zakłopotaniu. Tak bardzo chciało mu się śmiać widząc ją tak zmieszaną i zawstydzoną. Chociażby dla samego tego widoku opłacało się spędzić noc w fotelu. Patrzył jak rozgląda się nerwowo na wszystkie strony jakby poszukując ratunku, aż w końcu nie wytrzymał i parsknął śmiechem.
Emily wytrzeszczyła oczy, tak że były teraz wielkości galeonów.

On się śmieje? Naprawdę się śmieje?

Dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co widzi. Co prawda była jedyną osobą, która od czasu do czasu oglądała cień uśmiechu na jego twarzy, ale nigdy nie widziała i nie przypuszczała, że kiedykolwiek zobaczy jak największy postrach Hogwartu się śmieje. Uśmiech zdecydowanie odejmował mu lat i dodawał uroku. Na twarzy dziewczyny pojawił się mimowolny uśmiech.

Szkoda że nikt inny tego nie widzi. Na pewno zmieniliby zdanie na jego temat, ale gdybym im o tym powiedziała to na pewno by mi nie uwierzyli…

-Spokojnie, Weasley – powiedział wreszcie Mistrz Eliksirów starając się znów powrócić do swojej słynnej miny grabarza, ale kąciki jego ust odmawiały posłuszeństwa dalej drżąc w geście rozbawienia. – Wbrew mniemaniu Blacka i reszty Zakonu nie jestem taki…. Chociaż może lepiej by było powiedzieć „aż taki” – dodał, a na jego ustach pojawił się szelmowski uśmieszek. Ruda uniosła pytająco brwi, ale mężczyzna nie powiedział jej co miał na myśli tylko wyjaśnił poprzednią kwestię:
-Usnęłaś w moim fotelu, a ja akurat miałem parę spraw do załatwienia tej nocy – skłamał wracając do swojej słynnej miny i mrożącego krew w żyłach, lodowatego tonu. Całą noc spędził w swoim ulubionym fotelu, który jak się okazało na dłuższą metę nie jest wcale tak wygodny jak by się mogło wydawać, ale przecież nie powiedziałby jej prawdy. Wolałby skonać. To był zwyczajny respekt wobec Artura, który traktował to małe, rude coś jak swoją córkę. Przecież nie zlitował się nad nią. A może jednak to zrobił?

Nie! Severus Snape nad nikim się nie lituje. To reguła i nie ma wyjątków.
Chociaż w sumie mogłem ją przenieść zaklęciem, ale jednak nawet nie pomyślałem wtedy o tym. Po prostu wiedziałem, że muszę to zrobić tak, a nie inaczej.
Nie! Wróć! To zabrzmiało jeszcze gorzej. Jakby mi…. Zależało? Nie, nie, nie! Koniec. Ta mała wiewióra znowu ci robi pranie mózgu. Cóż z tego że jest młoda, ładna, ma chyba najlepsze piersi wśród wszystkich kobiet z które znał i…. STOP! KONIEC! DOŚĆ!

-Panie profesorze ja… - zaczęła z ciepłym uśmiechem dziewczyna. Zapewne chciała mu podziękować, ale Mistrz Eliksirów jej przerwał.
-Radziłbym ci się już zbierać.
-Gdzie? – zdziwiła się Gryffonka zabawnie marszcząc swój mały, zadziorny nosek.
-Coś wczoraj mówiłaś o wypadzie na Pokontną…
-No tak… - westchnęła. – A która godzina?
-Dochodzi dziesiąta.
Emily wywaliła oczy na wierzch i natychmiast wyskoczyła z łóżka swojego byłego nauczyciela.
- Na Godryka! – pisnęła Ruda i zaczęła się gorączkowo zbierać - Kupić Panu coś? – spytała jednocześnie czesząc pospiesznie swoje rozczochrane do granic możliwości loki i prasując za pomocą różdżki wymiętą bluzkę.
Przecież nie mogła się tak pokazać na oczy ciotce. Nie dość, że się wczoraj z nią pokłóciła to jeszcze wybiegła z domu za Severusem, no i w dodatku nie wróciła na noc. Gdyby pokazała im się jeszcze w wymiętej bluzce i rozczochranych włosach to dopiero by się zaczęło. W sumie już i tak ich sporo plotek krążyło na temat jej i Nietoperza z lochów, ale teraz miałyby jakieś poparcie, a nie miała ochoty wysłuchiwać docinek bliźniaków przez prawie całą szkołę, a szczególnie w wakacje po ukończeniu szkoły, kiedy to dowiedzieli się, że była się z nim pożegnać.
-Możesz kupić dwa słoiki języków nietoperzy, bo wczoraj wykończyłem cały zapas i trochę lawendy.
-Dobrze. Przyniosę Panu jak wrócimy. Do zobaczenia. – rzuciła i z ciepłym uśmiechem zniknęła w zielonych językach ognia. 



******
Tymczasem w Norze…


-Mamo… - jęczała Ginny. – Gdzie jest Emily?
-Nie mam pojęcia – odparła znudzonym tonem Molly. Jej córka na zamianę z jej starszym o rok bratem zadawali jej to pytanie na zamianę co dziesięć sekund, a ona nie potrafiła nijak na nie odpowiedzieć.
-A ona wróciła w ogóle na noc? – spytał nieco bardziej sensownie Ronald, gdy przyszła jego kolej na zadanie głupiego pytania na które ich mama nie potrafiła odpowiedzieć.
-Ja usnęłam ostatnia – wtrąciła się Hermiona – bo zaczytałam się w „Zielarstwie w praktyce” i nie widziałam jej.
-No a ja wstałam o świcie, bo obiecałam Ronowi pojedynek na miotły i jej łóżko było nieruszone – dorzuciła Ginny.
-Emily nie wróciła na noc do domu? Aż mi się wierzyć nie chce… To do niej nie podobne – oburzył się stojący obok nich w kuchni Bill, który wczoraj wieczorem wraz ze swoją przyszłą żoną wrócił od jej rodziców z Francji.
-A możi ona byli z jakim mężczyzni... – odezwała się Fleur.
Pani Weasley na jej słowa tak mocno ścisnęła trzymaną w dłoni szklankę, że roztrzaskała się na milion kawałków.
-Bili mówił, że ona ładni…- dodała jakby na swoje usprawiedliwienie blondynka.
-Ona ma Syriusza – próbowała załagodzić sytuację Hermiona - którego z resztą bardzo kocha.
Fleur wyglądała jakby jeszcze chciała coś powiedzieć, ale na szczęście przerwała im Emily, która nagle pojawiła się w szmaragdowych płomieniach kominka.
-Bil! – pisnęła. Natychmiast wyskoczyła z kominka i rzuciła się kuzynowi na szyję.
-Emma! No nareszcie! – zawołał mężczyzna. – Pokaż no się… Ehhh… Wcale się nie zmieniłaś.
-A ty owszem, Bil. Wyprzystojniałeś. Pewnie teraz wszystkie dziewczyny się za tobą uganiają – mówiła Ruda z entuzjazmem.
Bill spojrzał na nią dość smutno. Dziewczyna od razu zrozumiała o co chodzi. Delikatnie przejechała palcem po bliźnie na jego twarzy.
-Dzięki niej jesteś jeszcze bardziej męski – szepnęła z zawadiackim uśmieszkiem.
Mężczyzna parsknął śmiechem.
-Ty mały chochliku zawsze wiesz jak pocieszyć.
-Ekhem.. – odchrząknęła wymownie blondwłosa piękność stojąca nieopodal Billa.
-Ah, no tak! – wykrzyknął jakby sobie coś przypominając. – Emily, to moja narzeczona, Fleur. Kochanie, to jest właśnie Emily.
Ruda uśmiechnęła się promiennie do przyszłej Pani Weasley. Obie kobiety uścisnęły sobie dłonie.
-Z opowiadań Bil myślała że jesteś ładniejszi – stwierdziła Francuska.
Ginny i Herrmiona, które narzeczona najstarszego z braci Weasley już wcześniej zdążyła urazić, wzniosły tylko wymownie oczy ku niebu. Natomiast sama obrażona spiorunowała blondynkę wzrokiem. W Emily pod wpływem słów wili tryb „przyjazny” przełączył się na tryb „wojowniczy”.
-A ja myślałam, że ty jesteś mądrzejsza – odpyskowała jej i nie zwracając na zdziwionego kuzyna i oburzoną minę jego narzeczonej zwróciła się do Ginny, Hermiony i Rona:
-No, wołajcie Harrego i lecimy.
-Nie trzeba mnie wołać – warknął Wybraniec, który właśnie łaskawie zszedł do kuchni.
-Ciebie też miło widzieć, Harry – zawołała ciepło, ale w jej głosie można było wyczuć odrobinę ironii.
-Powiedziałaś „lecimy”? – zaciekawił się Ron.
- Tak, lecimy, Młody.  Accio miotły ze schowka.
Emily machnęła różdżką i w mgnieniu oka każda z pięciu osób miała w dłoni miotłę.
-Pa mamo!
-Na razie Bill!
Cała piątka wyszła z Nory na podwórko. Ginny, Harry i Ron ochoczo dyskutowali o nowych technikach latania, które wykorzystują Bułgarzy, a które chcieliby wypróbować. Emma spojrzała na idącą na samym końcu Hermionę. Była całkiem blada, a na jej twarzy malowało się przerażenie.
-Nie lubisz latać, co? – zagadnęła ją.
-No trochę…
-Przykro mi, ale takie są wymogi bezpieczeństwa.
-Rozumiem, rozumiem – niemrawo pokiwała głową Gryffonka.
-Trzymaj tą – zaproponowała starsza dziewczyna z ciepłym uśmiechem i podała jej swoją miotłę. – Charlie przy niej majstrował kilka lat temu. Powinna się tak nie trząść.
-Dziękuję.
Hermiona wzięła od Emily miotłę. Była nieco większa od pozostałych i faktycznie wydawała się być bardziej stabilna.
-Przerabiał ją dla ciebie? – spytała zaciekawiona kasztanowłosa dając Rudej swoją miotłę.
-I tak i nie – odpowiedziała zagadkowo.
Hermiona uniosła pytająco brwi.
-Charlie myślał, że przerabia ją dla mnie, ale naprawdę była dla mojego chrześniaka, który mimo, że jego ojciec świetnie grał w Quiddicha panicznie bał się latać.
Rządna wiedzy główka Hermiony chciała dowiedzieć się kim to jest jej chrześniak, ale dziewczyna nie zdążyła zapytać, gdyż po tych słowach Emily wskoczyła na miotłę i wzbiła się wysoko w powietrze, więc i zrezygnowana Granger westchnęła głęboko i wsiadła na trzonek miotły. Wzbiła się ostrożnie w powietrze. Jej przyszła nauczycielka miała raję. Na tej miotle leciało się o wiele łatwiej i stabilniej. Może nie była taka skrętna i szybka, ale Gryfonce to nie przeszkadzało i tak leciała zawsze na końcu.
Kiedy przelatywali przez barierę ochronną nad Norą poczuła dziwne mrowienie w stopach, ale nic poza tym. Najprawdopodobniej profesor Dumbeldore lub Emily rzucili specjalne zaklęcia na miotły tak żeby mogli przelecieć przez barierę bez szwanku. Kasztanowłosa Gryfonka leciała na samym końcu podczas gdy Harry i Ron ścigali się na samym przedzie, a Ginny  wraz z Emily tuż za nimi wykonywały jakieś skomplikowane akrobacje. Obie tak samo zgrabne, tak samo zwinne, beztroskie i pewne siebie. Obie rude, obie ubrane w krótkie jeansowe szorty, które doskonale leżały na ich długich zgrabnych nogach. Wyglądały jak siostry. Jedyne co je różniło to, to że  Ginny miała całkiem proste włosy, a te należące do jej kuzynki były niesforne, skręcone i napuszone prawie jak te Hermiony. Dziewczyna nawet nie zauważyła, kiedy byli na Pokątnej.
-Brygada! Proponuję się rozdzielić. Przyjmujemy szyki co najmniej dwuosobowe. Nie chcę widzieć żadnych samotnych żołnierzy błąkających się po poligonie. Za trzy godziny widzę wszystkich na zbiórce pod sklepem Freda i Georga – zakomenderowała pół żartem pół serio najstarsza z nich.
-Super! – wykrzyknął entuzjastycznie Ron. – Harry, obok Centrum Eeylopa otworzyli nowy sklep z miotłami. Podobno mają Błyskawicę z autografem Kruma! – zawołał ze świecącymi oczami. Hermiona skrzywiła się słysząc to. Nie uśmiechało jej się przez trzy godziny stać z nimi i oglądać miotły, a na wzmiankę o swoim byłym chłopaku skrzywiła się jeszcze bardziej. Odsunęła się od Rona i Harrego i podeszła bliżej Ginny.
-O! Hermi, jesteś. To może pójdziemy gdzieś we trzy – zaproponowała najmłodsza latorośl Wealeyów. – Emily! Możemy z tobą iść?
-Jasne dziewczyny. Żadnych samotnych żołnierzy – odparła z uśmiechem. – Tylko, że ja będę musiała wpaść do apteki.
-Pewnie po jakieś paskudztwa do eliksirów – Ruda ze skrzywieniem wywróciła oczami. Sama wzmianka o tych obleśnych składnikach i o samych Eliksirach wywoływała u niej odruch wymiotny.
-W sumie to masz rację, Gin – zaśmiała się. – Jednak nigdy nie zrozumiem twojego wstrętu do Eliksirów. Przecież to fascynujące!
-Uczy mnie Snape! – wykrzyknęła najmłodsza z dziewczyn jakby to że uczy ją Snape wyjaśniało jej wstręt do tego przedmiotu.
-Mnie też uczył – zauważyła spokojnie.
-Ale… ale ty i on… No wiesz…
-No właśnie nie wiem!
Jak widać resztki cierpliwości się wyczerpały w Emily, bo ton jej głosu już nie był taki spokojny, a na jej policzkach wystąpił lekki rumieniec. Była zła.
-No… On cię lubi – próbowała się ratować młodsza choć chciała powiedzieć coś innego. Jednak taki obrót sprawy nieco ostudził ognisty jak jej włosy temperament Emily, bo prychnęła tylko śmiechem rozbawiona.
-Za dużo słuchasz opowiastek Freda i Georga, Gin – śmiała się Weasleyówna i uszczypliwie poczochrała Ginny włosy. – Dobrze wiesz że oni mają talent do ubarwiania i przekręcania różnych rzeczy.
-Czyli to wszystko nie prawda? – spytała tym razem starsza Gryfonka.
-Wszystko czyli co? – zapytała Emma unosząc pytająco brwi zaciekawiona co tak właściwie bliźniacy o niej mówili.
-N-no to, że jak byłaś jeszcze w Hogwarcie to dzięki profesorowi Dumbeldorowi  każdy szlaban, których podobno było sporo spędzałaś u Snape’a w gabinecie, że zawsze się wściekał jak niesłusznie dostawałaś szlabany jak nie chciałaś wydać bliźniaków, że on sam nigdy nie dał ci żadnego szlabanu, że to on wstawił się za tobą do McGonnagal żebyś została Perfektem Naczelnym i że to ty jesteś tym uczniem o którym mówi Snape że to jedyny kompetentny jaki mu się trafił, kiedy któreś z nas spartaczy eliksir – wymieniła na jednym oddechu kasztanowłosa. Nastała chwila ciszy. Emily odezwała się dopiero po dłuższej chwili. Zdążyły już dotrzeć do banku Gringota, wziąć pieniądze i z niego wyjść.
-To w większości prawda – zaczęła wreszcie. – Dumbledore wysyłał mnie do Snape’a, bo uważał, że potrzeba mu towarzystwa, a tylko ja byłam na tyle niezrażona żeby znieść jego humorki, a ja się zgodziłam, bo uwielbiałam Eliksiry, a przy Snape zawsze się czegoś mogłam nauczyć… Tak jak mówiłam wcześniej wściekał się, że nie chcę wydać bliźniaków głównie dlatego, że to oznaczało, że będzie musiał ze mną spędzać jeszcze więcej czasu. Jeśli natomiast chodzi o posadę Perfekta to równie dobrze mógł się za mną wstawić profesor Flitwick z którym miałam dobre relacje. No bo niby czemu miałby się za mną wstawiać? Natomiast jeśli mówimy o owym „kompetentnym uczniu” z jego opowieści to musicie wiedzieć, że profesor Snape podobnie jak każdego nigdy mnie nie pochwalił i tak samo jak was mieszał mnie z błotem za każdą, nawet najmniejszą pomyłkę, więc nie sądzę żeby chodziło o mnie – objaśniła. Ton jej głosu był nad wyraz spokojny i dało się w nim wyczuć, że nie ma zbytniej ochoty odpowiadać na te pytania, więc Gryfonki dały jej spokój. Jeszcze przez chwilę atmosfera była dość napięta. Na szczęście w księgarni Esy i Floresy rozluźniła się nieco. Hermiona z zafascynowaniem słuchała opowieści Emily. Fascynujące było to, że miała coś ciekawego do powiedzenia na temat niemal każdej dziedziny magii i każdej książki w Esach i Floresach, a opowiadała o tym tak zajmująco, że nawet Ginny jej słuchała z uwagą. Zakupiły tam też podręczniki. Okazało się, że właściciel dobrze zna Weasleyównę, więc trochę to zajęło zanim zdążyła z nim porozmawiać, ale w sumie opłacało się poczekać gdyż otrzymały po znajomości unikatowy album z całych dziejów świata magicznego, który Emily przekazała Hermionie mówiąc, iż słyszała, że się trochę interesuje historią magii. Hermiona cieszyła się jak mała dziewczynka. Istniały tylko dwie takie książki w całym świecie magicznym i jedną z nich miała właśnie ona, a drugą jak się okazało Emily. Później przyszedł czas na aptekę. Młodsze dziewczyny zostały wraz z miotłami i dotychczasowymi zakupami na zewnątrz, a Emily udała się do środka kupić kilka rzeczy.
-Zobacz kto idzie... – mruknęła do Hermiony jej młodsza przyjaciółka. A szedł tam nie kto inny jak Draco Malfoy w całej swej okazałości. Ubrany w czarną, dobrze dopasowaną koszulę i świetnie na nim leżące również czarne spodnie. Wyglądał jak zwykle nieskazitelnie. Jego idealna platynowa grzywka miękko opadała na stalowe oczy. Hermiona myślała, że żołądek wyskoczy jej gardłem.
Spokojnie… Spokojnie… - uspokajała się, ale nie wiele to dawało. 
Te cudne sny tak zniszczyły jej postrzeganie tego tlenionego, arystokratycznego dupka, że mimo, iż pozostał Hermionie na jego widok odruch wymiotny, to był teraz spowodowany zachwytem i zdenerwowaniem.
Draco szedł przed siebie dumnie, dostojnie i  z wysoko uniesioną głową jak jego matka, która kroczyła tuż obok niego. Odziana w dobrze oddającą atuty jej ciała sukienkę w kolorze mroźnego błękitu. Również dumna, poważna i zimna jak lód.
-No, no… Kogo my tu mamy – zacmokał młody Malfoy widząc Gryfonki. Na jego ustach pojawił się tak zanany dziewczynom wredny uśmieszek i cały jego czar w oczach Hermiony prysł jak bańka mydlana. – Szlama Pottera bez Pottera i mała Weasley bez głupawych braciszków- syknął, a Hermionę pod wpływem jego słów przeszedł nieprzyjemny dreszcz.

Wrócił prawdziwy Malfoy.


CDN.



-------------------------------------------------

EDIT: zbetowana wersja
To nie zmienia faktu że cię zaavaduję <istnieje takie słowo?>, Natalie. 

Buźki,
Melania Zabini

15 komentarzy:

  1. Nie rzuciło mi się za wiele błędów, nie przejmuj się :)
    Rozdział fajnie się czytało. W końcu pojawił się Draco *,*
    Czekam na drugą część tego rozdziału z niecierpliwością.
    Pozdrawiam, Zuzka <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo Dramione <3 tak! :D
    Świetny rozdział, pobudka i reakcja Emily były naprawdę słodkie:D
    Fleur jest tępa, dobrze jej powiedziała :D
    Świetny rozdział :)
    Czekam na kolejny i pozdrawiam :)
    DiaMent.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zakochana jestem,zakochana jestem..w kim? No raczej w czym :D W tym opowiadaniu;) Jest to czego mi trzeba,jest Snape i następca Lily,jest Herm i Draco oraz Ginny. I jest twój powalający humor! Rozdział cudowny,chcę więcej!
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Baaardzo mi się podoba a rozdziału nie mogłam się doczekać. Czytam jeszcze tego Twojego drugiego bloga. Wszystkie są zapewne czarujące i wgl ale w tym roku sprawdzian 6klasisty, rozumiesz...? ale o Emily i noowy hogwart będę czytać. No tego trzeciego nawet mnie nie namawiaj. I dzięki za sowę. Byłam rano ale nn jeszcze nie było
    Całuski
    Ro Ellis

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiechający się Snape, to musi być niecodzienny widok. Podoba mi się twój Severus, który wydaje się bardziej ludzki niż ten w książkach. Malfoy jak zawsze milutki, ale mam nadzieję, że się zmieni. Rozdział świetny, czekam na drugą część.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Błędów już nie było tak wielu. Beta dobrze się spisała. Co zaś do opowiadania. Snape jest inny, niż bym tego oczekiwała. Ale nie będę się zrażać, bo naprawdę wciągnęło mnie to opowiadanie. Tylko jakoś nie przekonuje mnie do siebie Emily. Dziwna jest czasami. Mam wrażenie, że wywyższa się trochę. A Fleur jak zawsze dobitna :D (Przy okazji zaznaczę, że "Francuska" jako rzeczownik piszemy przez 'z' --> Francuzka)

    Pozdrawiam
    Magia jest tym czego nie wiesz

    OdpowiedzUsuń
  7. Oooo masz nowy szablon!!! Czy się mylę??? Nie raczej nie. wcześniejszy był z Emmą odwróconą plecami i miał inny kolor. Ale i tak mi się podoba

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Yea! Ktoś zauwarzył. Tak, nowy, nowy... Mnie też się strasznie podoba. Zrobiła go dla mnie moja znajoma Ada, której będzie zadedykowana kolejna część rozdziału, ale Ciiiii..... xd

      Buźaki,
      Melka

      Usuń
    2. Ej, no. Ja też zauważyłam. I nawet chciałam o tym wspomnieć w komentarzu, ale potem zapomniałam i tak jakoś wyszło... Więc jak już jestem przy głosie, to szablon jak najbardziej mi się podoba. Jest stonowany i dobrze się czyta.

      Usuń
  8. Oo.. jakie to fajne! Podoba mi się Twój pomysł, jest ciekawy, a zarazem wciągający.
    Pozdrawiam Amy ;)

    Jakbyś miała czas to wpadnij:http://melodie-serc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozdział super :-) Snape z uśmiechem ? Super !

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Pozwoliłam sobie dodać Twój blog do obserwowanych i do linków. No, ale nie przedłużając wstępu i tych bzdur, chcę Ci pogratulować za dobrze wykonaną robotę. Właśnie wpadłam na tego bloga z jakiegoś katalogu i ucieszyłam się jak dziecko, że poczytam sobie coś o Severusie. Jego postać.. od niej zacznę... jest troszkę zbyt nerwowa? Ale to nie znaczy, że to źle.. w żadnym wypadku. Mimo to dobrze ujęłaś jego ironiczny, sarkastyczny charakter, ukazując też jego inną stronę tę bardziej uczuciową np. gdy poczuł się dotknięty słowami Molly. Emily jest bardzo pozytywną osobą, że aż trudno powiedzieć o niej coś złego. No może czasami powinna zachować powagę, a nie zachowywać się cięgle jak jakaś nastolatka z burzą hormonów? Jednak dzięki niej nie jest nudno, ale zabawnie. Podoba mi się rywalizacja między Sevem a Blackiem. Och... trafiła kosa na kamień. Żaden nie popuści drugiemu i coś mi się wydaje, że dojdzie między nimi do jeszcze bardziej poważnych spięć. Ciągle zastanawiam się nad relacją jaka połączy Severusa i Emily...czyżby romansik? W sumie to nic im nie stoi na przeszkodzie, a widać, że mają się ku sobie. Podobała mi się scena z furią i kociołkami, w której oberwała również Minerwa. Ha,ha, ha. Leżałam na biurku ze śmiechu. Scena ze śmiejącym się Severusem też chwyta za serce. Oczywiście zgadzam się z tym, że wygląda o wiele młodziej, gdy się uśmiecha, co widać na wielu filmikach zza kulis. Nieporozumienie z ciuchami też było mistrzowsko napisane. Gratuluję, życzę weny i pozdrawiam. Będę tu zaglądać. Tymczasem w wolnym czasie zapraszam Cię do siebie na www.severus-hermiona.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Twoja opowieść jest cudowna *.* Czyta ją się niesamowicie płynnie i lekko. Pomysł opowieści mnie zachwycił :D
    Severus i Syriusz... Ich dogryzanie sobie mnie rozśmiesza xD
    Zastanawiam się kiedy Emily odkryję, że Syriusz ją zdradza ? :o
    Weny życzę i pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. yyy... jeśli się noe mylę to 15 już był... a ja wciąż czekam..
    całuski i weny

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, był,ale Naltalie nieco sięspóźnia,bo druga część jest dość długa. Cierpliwości.

      Usuń