czwartek, 1 sierpnia 2013

Rozdział 4

Mam dla was kolejny rozdział ! Wzszedł mi bardzo długi nawet bez odstępów, ale wieżę że to żaden problem. Po przeczytaniu tegóż chyba już będziecie wiedzieć jaki w moim opowiadaniu planuję paring poboczny. Rozdziała jest z dedykacją dla LordA ProtectorA. Moja droga, miałam dzisiaj wenę i takie coś mi wyszło. Mam nadzieję że wam się spodoba furia Severuska. Zapraszam do czytania xd





- Dobrano, Em - żegnała się z przyjaciółką Tonks. - Skoro będziesz tu jakiś czas mieszkać to zapewne zobaczymy się jeszcze, bo przychodzę tu codziennie na herbatkę do Molly.

- To świetnie. Będziemy miały okazję żeby sobie pogadać - rozpromieniła się Ruda.  Nimfadora była pod wrażeniem zachowania Emily. Mimo iż Syriusz był wściekły, pani Weasley była jak spetryfikowana, Ron i Ginny chodzili z otwartymi ze zdziwienia ustami, bliźniacy chichotali po kontach, Remus był jakoś dziwnie spięty, a Emily do końca nie wiedziała o co im wszystkim chodzi to i tak uśmiechała się do wszystkich i zachowywała jakby nic się nie stało.

Dora dobrze wiedziała, że po niej zawsze widać jak ją coś gryzie. Jednak jej przyjaciółka zawsze była tak samo radosna i uśmiechnięta. Nawet, a może szczególnie wtedy, kiedy jej samej chciało się płakać. Nimfadora dobrze wiedziała, że to głównie dlatego, że kiedy po śmierci rodziców trafiła do swojego wuja i Molly nie chciała być dla nich ciężarem. Dlatego ciągle się uśmiechała, pomagała jak mogła i udawała że wszystko gra. Jednak wiedziała od Ferda i Georga, że Emily co noc płakała.

Tak wielu ludzi się załamuje po małym potknięciu, a tą dziewczynę spotkało tyle złego, a mimo to nie użala się nad sobą. Wręcz przeciwnie. Ona pociesza wszystkich naokoło. Zawsze pomaga...

Z taką właśnie myślą Dora wyściskała Emmę i weszła do kominka.
- Dobranoc, Emily - powiedział szorstko Remus. Aż czuć było dystans jaki wkradł się między nich.
- Dobranoc - odparła cicho dziewczyna  z jedynie cieniem wcześniejszego uśmiechu. Kiedy również Remus zniknął w zielonych językach ognia Emily udała się jak najkrótszą drogą do sypialni. Po dzisiejszym dniu jedyne o czym marzyła to otulić się ciepłą kołdrą przespać kilka dni, jednak niestety na to nie mogła sobie pozwolić. Na schodach spotkała Ginny i Hermionę. Zmusiła się do uśmiechu.
- Gdzie idziesz, Emily ? - spytała z troską młodsza Weasleyówna.
- Spać. W końcu muszę jutro wcześnie wstać, ale wy jeszcze sobie posiedźcie i pogadajcie. Wiesz, że mam twardy sen - skłamała. Sen miała lekki jak mało kto. Od zabójstwa matki budził ją najmniejszy szmer, ale nikt o tym nie wiedział. Po co miałaby im przyszywać kłopotu?
– A i nie zapomnijcie się wyspać też za mnie. – dodała pogodnie. Uśmiech był oczywiście wymuszony. Nie miała ani siły, ani powodów żeby się uśmiechać. Jednak Gryffonki nie zauważyły tego. Co Emily przyjęła z ulgą. 
- Dobranoc, ciociu! Dobranoc, wujku! Dobrej nocy, chłopaki! – rzuciła tylko i nie czekając na odpowiedź  powlekła się na górę.
Szybko się przebrała i umyła. Położyła się do ciepłego łóżka i opatuliła kołdrą. Pachniała dokładnie tak jak dawniej, kiedy była mała. Ktoś inny by powiedział że „pachniała domem”, ale nie Emily. To nie był jej dom. To był dom Ginny, Rona, Charliego, Billa, bliźniaków i Państwa Weasley, ale nie jej. Ona nie miała domu. Co chwila się gdzieś przeprowadzała. Co chwilę mieszkała w nowym miejscu. Jedyne miejsce, które mogłaby nazwać swoim domem był Hogwart, ale bynajmniej nie wieża Gryffindoru jakby można było mylnie przypuszczać. Były nim lochy, a dokładniej sala od Eliksirów i komnaty ich Mistrza, w których przesiadywała niemal cały czas, kiedy jeszcze uczęszczała do szkoły. Głównie dlatego postanowiła wrócić do Hogwartu. By znów poczuć się jak w domu. Przy Grimmauld Place mimo iż miała Syriusza nie czuła się jak w domu. Był ogromny i Emily często zdarzało się tam zgubić. Poza tym często musiała się kłócić ze Stworkiem, który nawet nie udawał że ją lubi, albo chociaż toleruje. O szacunku już nie wspomnę. Zawsze mówił o niej „Zdrajczyni krwi! Jest tylko jedną z Pań Panicza Blacka. Nie zasługuje na ten zaszczyt.” Sama myśl o tym paskudnym, wrednym skrzacie wprawiła ją w jeszcze gorszy nastrój.
- Jutro będzie lepiej. – zapewniała samą siebie. – Zobaczysz znowu Hogwart, klasę od Eliksirów…

I Snape’a – przeszło jej przez myśl.

Jednak odepchnęła natychmiast to od siebie i wróciła do myśli pierwotnej.

Hogwart… Ukochany Hogwart.

Przewróciła się na bok i zasnęła z uśmiechem na ustach



********

O świcie obudził ją irytujący, monotonny dźwięk budzika. Wyłączyła go czym prędzej żeby nie obudzić śpiącej nieopodal Ginny i Hermiony. Kiedy Emily miała już wychodzić z sypialni usłyszała jak jedna z Gryffonek mamrocze coś niezrozumiale przez sen. Dźwięk dochodził z prawej strony, a tam spała Hermiona. Dopiero kiedy Panna Granger się odwróciła na drugi bok Emma zrozumiała jej bełkot.
- Draco…Draco… - szeptała w kółko. Emily uśmiechnęła się pod nosem i wyszła z sypialni kierując się w stronę łazienki.
Wzięła szybki prysznic, ubrała się w zwykłą zieloną bluzkę na ramiączkach z jakiegoś mugolskiego sklepu i dobrze dopasowane spodnie ze skóry Rogogona Węgierskiego. Były wprost idealne do tworzenia eliksirów, bo były niemal nie do zdarcia. Emily dostała je od Charliego i jego narzeczonej, Tatiany, kiedy u nich mieszkała. Zeszła po schodach na dół. Wszyscy jeszcze spali. Kuchnia Weasleyów była całkiem pusta co zdarzało się nad wyraz rzadko. Emily spojrzała na wiszący na ścianie wielki zegar. Miała jeszcze sporo czasu, ale na razie nie była głodna. Więc co ona będzie tu robić tyle czasu? Wypiła jedynie kawę i weszła do komika. Rzuciła stanowcze „Hogwart” i już po chwili była w gabinecie profesora Dumbeldora. Ruda otrzepała się z popiołu i wyszła z kominka. Gabinet wydawał się być pusty. Postacie z obrazów chrapały głośno, a Faweks wyśpiewywał przepiękną melodię przypominającą kołysankę.
- Co tak wcześnie, Emily ? – usłyszała głos. Emma aż podskoczyła przerażona i odwróciła się za siebie. Za biurkiem stała profesor McGonnagal.
- Myślałam, że umówiłaś się z Severusem na szóstą...
- Tak, ale chciałam się jeszcze przejść, Pani profesor.
- Ah… No tak. Dawno cię tu nie było, prawda ?
- Tak, dość dawno, Pani profesor.
- Oh.. Nie mów do mnie „Pani profesor”. Teraz jesteśmy na tym samym szczeblu. Możesz mi spokojnie mówić „na ty”. – powiedziała nieco łagodniej niż zwykle i Emily pierwszy raz zobaczyła jak profesor McGonnagal się do niej uśmiecha. Minerwa nigdy za Emily nie przepadała. Posady Prefekta też nie chciała jej dać. Podobno wstawił się za Weasleyówną opiekun innego domu. Jednak Weasley nigdy nie dowiedziała się kto to był.
Zdziwiona Emily nieśmiało odwzajemniła uśmiech.
- To skoro już tu jesteś to może przywitasz się z Pomoną i Sybillą. Na pewno się ucieszą, a z tego co wiem to już jedzą śniadanie w Wielkiej Sali. Ty pewnie też nic jeszcze nie jadłaś.
Emily na wzmiankę o śniadaniu nagle zrobiła się głodna. Ruszyła więc wraz z McGonnagal w stronę Wielkiej Sali. Teraz już była tam nie tylko profesor Sprout i Trelawney, ale cała kadra nauczycielska. No, nie do końca cała. Brakowała profesora Dumbeldora i Snape’a.
- Zobaczcie! Przyprowadziłam zbłąkaną owieczkę. – zawołała opiekunka Gryffindoru.
Wszyscy obecni wyściskali Emmę i zapewnili, że bardzo się cieszą, że wróciła. Już po chwili była Gryffonka siedziała przy stole ze swoimi byłymi nauczycielami, z którymi zdążyła przejść już „na ty”. Opowiadała o nauce w Rumunii, o narzeczonej Charliego i smokach. Emma jak zwykle siedziała po środku skupiając wokół siebie całe towarzystwo.
- Oh, oh… Dzień dobry! – zawołała z progu masywnych drzwi mężczyzna w średnim wieku. Był dość niski i tęgi. Łysiał na skroniach i czubku głowy, a resztka jego włosów miała ciemno-bury odcień. Uśmiechał się od ucha do ucha, tak że jego pulchne policzki niemal całkiem zasłaniały małe oczy. Jednak w jego uśmiechu było coś niepokojącego. Wyglądał trochę jak kłusownik, który długo tropił zwierzynę i wreszcie ją dopadł. Z takim też uśmiechem podszedł do Rudej, ujął jej dłoń i pocałował.
- Horacy Slughorn – przedstawił się mężczyzna.
- Emily Weasley. Miło mi Pana poznać.
- To mnie jest miło, Moja Droga! – wykrzyknął przymilnie. – Tylko nie mam pojęcia dlaczego do tej pory cię nie spotkałem. Taka piękna, towarzyska i uprzejma młoda kobieta, a ja nie znam.
Była Gryffonka odwróciła wzrok czując jak się delikatnie czerwieni. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Stojąca obok Minerwa tylko wywróciła teatralnie oczami. Dobrze wiedziała, że „ten durny, stary Ślimak”, jak zwykła go nazywać, chce ją dołączyć do swojej kolekcji.
- Oh! Minerwo, nie wiesz może czy minąłem się już z Severusem ?
- Niestety, Horacy, ale Severs, kiedy tylko może jada samotnie, ale Emily właśnie się do niego wybiera, więc możesz…
Wzrok wyżej wspomnianej dziewczyny momentalnie powędrował na ogromny zegar. Natychmiast zbladła.
- Na Godyka! Profesor Snape! – jęknęła przerażona przerywając swojej byłej profesorce. Było już po siódmej. Baaardzo nie dobrze. Nie było chyba żadnej rzeczy która wkurzałaby Severusa bardziej niż spóźnienia. Emily dobrze o tym wiedziała. Natychmiast wybiegła z Wielkiej Sali mamrocząc :
- Zabije mnie… Zabije mnie….
Biegła ile sił w nogach w stronę lochów. Nawet nie zauważyła, że minęła na korytarzu profesora Dumbeldora. Omal nie spadła ze schodów w tym szalonym pędzie. Kiedy wreszcie zbiegła do lochów usłyszała odbijający się echom od ścian donośny stukot. Było fatalnie. Ruda dziewczyna podeszła z duszą na ramieniu do masywnych, mahoniowych drzwi. Błagała wszystkie znane jej bóstwa żeby Snape nie był taki zły jak stukot nerwowego cięcia składników na to wskazuje. Ostrożnie uchyliła drzwi i wślizgnęła się do środka.
- Panie profesorze ja…  - zaczęła skruszona, ale nagle koło jej głowy mignął strumień czerwonych iskier. W ostatniej chwili zrobiła unik.
- Chce mnie Pan zabić?! – wykrzyknęła wstając.
- Należy ci się, Weasley! – wrzeszczał na nią. – Półtorej godziny spóźnienia! Półtorej, Weasley!
- No ja wiem, ale spotkałam profesor McGonnagal i… - mówiła skruszona – Chwila ! Spóźniłam się godzinę i piętnaście minut!
- Ale jednak się spóźniłaś, Weasley! Nie obchodzi mnie, że spotkałaś McGonnagal! Mogłabyś musieć spławić samego Merlina, ale u mnie musisz i tak być na czas! Rozumiemy się?
- Jednak spóźnienie nie jest powodem żeby rzucać we mnie zaklęciem! – wykłócała się dalej dziewczyna. Nie miała zamiaru dać za wygraną.
- Wciąż się nie oduczyłaś pyskować, Weasley? – warknął, a jej nazwisko wyraźnie akcentując wysyczał głosem pełnym pogardy.
- Jestem Gryffonką, a sam Pan mówił że u nas to normalne – powiedziała tym tak znanym Severusowi wszechwiedzącym tonem. Zawsze go używała żeby go jeszcze bardziej wkurzyć i tym razem także jej się udało.
- Jakbyś nie zauważyła ty gryffońska idiotko to jestem od ciebie starszy i należy mi się... – wysyczał przez zaciśnięte zęby.
- Czternaście lat. O mój boże, ale różnica… - prychnęła lekceważąco. – Syriusz jest w Pana wieku!
- Masz racje, porównuj mnie do tego twojego Blacka, który zapewne zdradza cię na prawo i lewo!

CHLUST !

Emily sama nie wierzyła że to zrobiła, ale była taka na niego wściekła i to co powiedział o Syriuszu… Po prostu wzięła stojący nieopodal kociołek z jeszcze nie podgrzaną wodą i wylała całą jego zawartość na Mistrza Eliksirów. Stał teraz na środku swojego gabinetu cały mokry. Zewsząd ociekał wodą, a w jego czarnych, bezdennych oczach pojawiła się chęć mordu. Emily przestraszyła się nie na żarty.
- Zabiję cię. Zabiję cię,  głupia Gryffonico…. – wycedził przez zaciśnięte zęby.




*******
W tym samym czasie w Norze



Hermiona obudziła się dość wcześnie rano. Słońce dopiero wspinało się po nieboskłonie. Gryffonka spojrzała na stojący na szafce nocnej zegar. Była za dwadzieścia ósma. Jej rudowłosa przyjaciółka jeszcze smacznie spała na łóżku obok. Hermiona niechętnie podniosła się z materaca. Podeszła do okna i otworzyła je na oścież. W twarz uderzyło ją rześkie, poranne powietrze. Przetarła sobie leniwie oczy, ale dalej nie mogła się pozbyć rozmarzonego uśmiechu ze swojej twarzy.

Czy ja jestem nienormalna? - Perfekt Naczelna zadawała sobie to pytanie niemal codziennie po przebudzeniu od jakichś dwóch tygodni, bo właśnie od tego czasu zaczęły jej się śnić różne dziwne sny z jej wrogiem numer jeden w roli głównej. Nie byłoby to nic dziwnego gdyby śniła jej się jego śmierć, bądź zwyczajne, nieprzyjemne wspomnienia związane z tą wredną, tlenioną fretką, ale nie. Draco Malfoy w jej snach był taki namiętny i tak choro pociągający…  Aż sama siebie zdziwiła, że jej umysł potrafił ukazać jej takie obrazy. Jednak nie potrafiła się nie uśmiechnąć za każdym razem, kiedy wspominała te sny. Były takie nierealnie piękne, a ona sama była w nich taka szczęśliwa jak nigdy dotąd.
- Coś się stało, Hermi? – ziewnęła Ginny siadając na swoim łóżku.
- Nie. Nic, nic. Po prostu ostatnio bardzo dobrze się wysypiam. – odparła. W sumie powiedziała prawdę tylko pominęła jeden znaczący fakt, a mianowicie czemu tak się wysypia. No, ale o to Ginny w końcu nie pytała. – A gdzie twoja kuzynka?
- Nie pamiętasz? Miała dzisiaj być o szóstej u Snape’a robić eliksiry.
- Ah.. – Hermiona pacnęła się dłonią w czoło. – No tak. Faktycznie. Tak w sumie to jej trochę współczuję. No wiesz… Snape ma dość trudny charakter.
- Spokojnie. Fred i George mi mówili, że ona ma na niego swoje sposoby. Poradzi sobie. – skwitowała z uśmiechem Weasleyówna. – Ja tam bym się bardziej o Snape’a martwiła. – dodała ze śmiechem.




*******
Podczas gdy w Hogwarckich lochach….


- Pnie profesorze! Naprawdę przepraszam! – jęczała Emily unikając kolejnego zaklęcia.
- Nic z tego, Weasley! Nie wyjdziesz stąd żywa! – wrzeszczał. Wyglądał teraz jak szaleniec. Gonił Emily po całym pomieszczeniu wymachując różdżką i rzucał w nią co chwila pierwsze lepsze zaklęcia jakie wpadły mu do głowy. Emily po raz kolejny zaklęcie świsnęło obok ucha. Mistrz Eliksirów był w furii. Chciał rzucić w nią kolejne, ale zbytnio zamachnął się ręką, różdżka wypadła mu z dłoni i potoczyła się pod jeden z regałów z książkami.
- Wypadła Panu różdżka – zauważyła z wyraźną ulgą.
- Nic się nie martw, Weasley. Mogę cię udusić gołymi rękami – zawołał Snape nie przerywając ani na chwilę pościgu.
Wreszcie po dłuższym czasie udało mu się zapędzić ją w kozi róg. Stała przyparta do drzwi bez zbytniej możliwości ruszenia się. Severus nagle zmienił zdanie. Złapał kociołek pełen nie zagotowanej wody i zamachnął się. Jednak Emily zdążyła się odsunąć trochę, a drzwi w tym samym czasie zdążyły się otworzyć. W drzwiach stanęła Minerwa McGonnagal i to właśnie na nią Severus wylał zawartość kociołka. Wszyscy patrzyli się na siebie przez chwilę. Emily nagle w wybuchnęła histerycznym śmiechem i nie mogła się opanować. McGonnagal stała w drzwiach cała ociekająca wodą i mierzyła morderczym wzrokiem Severusa. Zapewne chciała po prostu sprawdzić skąd dochodzą takie wrzaski, a wpakowała się na sierpniowego Śmigusa-dyngusa. 
- Severusie, liczę, że mi to wyjaśnisz. – wycedziła starsza kobieta przez zaciśnięte zęby.
Wtedy Snape złapał za kolejny kociołek, podszedł do niej i z góry wylał na Emily całą zawartość. Ruda śmiała się jeszcze bardziej. Leżała na posadzce cała mokra i płakała ze śmiechu.

13 komentarzy:

  1. Gra pozorów McGonnagal :) Jakiś inny opiekun domu? Od razu pomyślałam o Snape! Jedyne co mi nie pasuje to: ''- To mnie jest miło, Moja Damo !'' Jak już napisałabym moja droga, ale to tylko taka moja subiektywna opinia... Snape nazwał Emily gryfońską idiotką? Robi się co raz ciekawiej... Masz pełno pomysłów za co Cie podziwiam i oczywiście dodam, że rozdział jak najbardziej mi się podobał.
    Pozdrawiam i zapraszam do siebie: Dream.

    OdpowiedzUsuń
  2. O matko Melka hahha nie mogę.McGonagall oblana wodą przez Seva.
    Furia Snape'a była wspaniała,on sam jest wspaniały!Poprostu zakochałam się w twoim Severusie.Chcę więcej!!!!
    I zaraz zaraz,Hermiona śni o Malfoyu?!Kocham Dramione i jak je tu wsadzisz to pewnie będę zadowolona ale Hermiona śni o Malfoyu!?
    Rozdział podsumowuję: KOCHAM TO!
    U mnie rozdziału nie ma bo dopiero co wróciłam z obozu,jest w trakcie pisania.
    Buziaki;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Hahahaha :D Świetnie opisałaś scenę pogoni Snape'a za Emily :P
    Podoba mi się też, że wprowadzasz Dramione ;) Jest to trochę nietypowe w sumie. Ale jak najbardziej na plus :)
    Czekam na kolejny rozdział.
    Pozdrawiam,
    DiaMent.

    Zapraszam do siebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. Na sam początek muszę to napisać ... Kocham Twojego Snape'a *o*
    A co do Emily to nie przepadam za postaciami nie kanonicznymi , chociaż ją nawet polubiłam.
    Sam pomysł na bloga jest ciekawy. Zauważyłam jednak kilka błędów w niektórych słowach. Jednak mam zamiar wpadać na Twojego bloga ^^.

    Weny życzę i czekam na kolejny rozdział. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witam.
    Zgłosiłaś swój blog do katalogu na Rejestrze blogów, jednak zanim zostanie on dodany, prosiłabym o zamieszczenie linku/buttonu do Rejestru.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam. To z powodu roztargnienia. Już dodaję :)

      Ps. Przepraszam że tak późno, ale wycheałam na kilka dni. :)

      Usuń
  6. Mój pseudonim odmienia się kochana :) "...dla Lorda Protectora".


    Miało nie być błędów :D A tu już od samego początku dajesz spację przed znakami interpunkcyjnymi... po zakończonym zdaniu w dialogu nie stawia się kropki, jeżeli dajesz wtrącenie.
    Poza tym... nie za duże te odstępy? "
    I Snpe’a"? Miało być Snape'a?
    Po wielokropku piszemy z małej litery (nie dotyczy imion i nazw własnych).
    Hm... zabijesz mnie... ale teraz Snape zamienił się w psychopatę... i to nie jest pochwała. Zachowuje się jak obłąkany. Rozumiem, że oblanie go wodą, mogło go wyprowadzić z równowagi... ale gdzie jego powaga? W scenie, gdzie lata za bohaterką po sali i oblewa Minerwę była... hm... ryczałam ze śmiechu... a chyba nie o to chodziło.
    Coś się nie możemy zgrać myślowo... nie? :)

    Przepraszam cię, że tak późno komentuję, ale mam ostatnio straszne urwanie głowy... a do tego ten straszny upał, że pot się ze mnie leje.
    Pozdrawiam, lordofpersia.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No chyba nie. Trudno. Ja zostaję przy swoim. Moje opowiadanie, no nie. Owszem, liczy się dla mnie twoje zdanie, ale jakby mi przyszło spełniać zachcianki każdego to musiałabym napisać kilka równoległych opowiadań o tym samym, a nie o to przecież chodzi. Owszem, twoje zdanie się dla mnie liczy, ale jeżeli nie podoba ci się to trudno :c W sumie pierwotnym powodem założenia tego bloga było to żeby sprawdzić się w tym temacie i nabrać wprawy w pisaniu, a nie żeby mieć Merlin wie ilu czytelników.

      Ps. Ta scena właśnie miała być komiczna. Nie chce żeby to było kolejne ponure opowiadanie o Sevie.

      Pozdrowienia,
      Melania Zabini

      Usuń
    2. To nie są moje zachcianki... ty tu jesteś królową. To jest jedynie moje spostrzeżenie i moja opinia. Szczerze? Ja nikogo nie słucham. Owszem, poprawiam błędy, ale nie pozwalam grzebać w ogólnej konstrukcji. I z lekka się dziwię, że robisz coś pode mnie. :)
      Nie złość się! Złość piękności szkodzi moja droga :)
      Ja mam swoje wyobrażenia o Severusie, a ta scena wydała mi się być tak nierealna, że aż stała się komedią, ale skoro ty wyrywasz się z tych kanonów, to tylko pozostaje wstać i klaskać. Śmiało! Realnie, ale śmiało! Kreuj świat, takim, jakim chcesz go widzieć. Jak już wcześniej mówiłam, ja jestem tu gościem i, chociaż trudno mi się z tobą złączyć myślowo, nie myśl - że nie lubię twojego opowiadania, bo nigdy wprost tego nie powiedziałam... a wrażenie... może być zupełnie odwrotne, niż było zamierzone... jeżeli wiesz o co mi chodzi. Kwestia przyzwyczajenia do nowych kanonów i tyle.
      Założę się, że moje opowiadania w większości też nie przypadły ci do gustu, ale ja się nie zrażam, bo nie wszystkich uda się zadowolić... najważniejsze, że autorom się podoba.
      Więc główka do góry i do przodu sprintem po kolejny rozdział, moja droga. :)

      lordofpersia.blogspot.com

      Usuń
    3. Szczerze powiedziawszy to nie było napisane pod ciebie tylko jak je przeczytałam to zauważyłam że wyszło mi coś takiego o czym mówiłaś przedtem (tak mi się wydawało xd). Eh to niezgranie myślowe ;p Jeśli natomiast chodzi o nowy rozdział to powinien się pojawić jeszcze dzisiaj :)

      Buźki,
      Melania Zabini

      Usuń
  7. Dopiero dzisiaj znalazłam Twoje opowiadanie i muszę powiedzieć, że jestem pod wrażeniem. Masz świetne pomysły. To jak Snape oblał McGonagall wodą no po prostu super :D
    I te sny Hermiony :) Kocham Dramione i gdyby tu było to to by było po prostu moje małe niebo :D
    Wyłapałam parę błędów, ale widzę, że inni czytelnicy również więc to już wiesz :)
    Czekam na kolejne świetne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Wściekły Sev. Niesamowite, że ktoś go aż tak potrafi wyprowadzić z równowagi.
    Trochę dziwnie, że Emma będzie teraz mówić po imieniu do swoich dawnych nauczycieli. No, ale w końcu sama jest jedną z nich.
    I szykuje się małe dramione. Ciekawe jak zgrasz te dwa romanse.

    OdpowiedzUsuń
  9. kolejne opowiadania są coraz lepsze

    OdpowiedzUsuń